[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się, że cały pokój wypełniła energia, tyle wysiłku musiał
włożyć Savonierre w zachowanie spokoju. Wrażenie
minęło jednak tak samo błyskawicznie, jak powstało.
Georgiana zastanawiała się, jaki będzie następny krok ich
prześladowcy.
Czy potraktuje słowa Ashdowne'a jak przyznanie się
do winy? Czy wtrąci ich oboje do więzienia, a może
zażąda satysfakcji? Ku jej zaskoczeniu po prostu skłonił
głowę, przyjmując do wiadomości słowa Ashdowne'a.
- Jeśli mówi pan prawdę, to muszę złożyć serdeczne
przeprosiny. Naturalnie zastosuję się do pańskiej rady. -
Mimo lekceważącego uśmieszku przyznawał, że jego gra
jest skończona, toteż przez chwilę Georgiana i Ashdowne
patrzyli za nim oniemiali ze zdziwienia.
ROZDZIAA OSIEMNASTY
Ashdowne odniósł wrażenie, że na ceremonię ślubną
stawiło się prawie całe Bath, czy to z ciekawości, czy też z
potrzeby zakończenia sezonu w malowniczym
uzdrowisku jakimś znaczącym wydarzeniem. Chociaż
słyszano, jak matka Georgiany nazwała pośpieszne
przygotowania do uroczystości  skandalicznymi", to
ojciec uważał, że Ashdowne postępuje właściwie.
Markiz przez ostatnie tygodnie często rozważał
pomysł, by wziąć z Georgianą potajemny ślub, bo jego
niezaspokojona żądza nie dawała mu ani chwili spokoju.
Nie chciał jednak, by ich związkowi towarzyszyły coraz
głośniejsze szepty, w pośpiechu zaplanowano więc
ceremonię i tego ranka w starym opactwie doszła ona do
skutku, potem zaś wydano eleganckie śniadanie w domu
na Camden Place.
Wreszcie tego wieczoru Georgianą miała być jego.
Ashdowne nabrał tchu, choć coraz trudniej było mu
cierpliwie na to czekać. Zerknął ukradkiem na
oblubienicÄ™ w zwodniczo prostej sukni z niebieskiego
jedwabiu i pomyślał, jak bardzo pragnie uwolnić żonę od
tej kreacji i nacieszyć się jej ciałem. Najchętniej
zarzuciłby ją sobie na ramię i od razu zaniósł na górę,
niech diabli wezmą wszystkich gości.
Tylko postanowienie, że nie przysporzy żonie więcej
strapień, powstrzymało go przed wprowadzeniem w życie
tego szalonego pomysłu. Uśmiechał się więc do ludzi
składających im życzenia i mamrotał banały, chociaż
liczba gości wydawała mu się nieskończenie wielka.
Naturalnie nie wszyscy kuracjusze z Bath byli obecni.
Lord Whalsey, częsty bohater plotek, podobno uciekł z
jakÄ…Å› starÄ… pannÄ… podziwiajÄ…cÄ… jego Å‚ysinÄ™, natomiast
pana Hawkinsa zachęcił do opuszczenia miasta
zazdrosny małżonek pewnej damy, zresztą nie bez
udziału Ashdowne'a.
Markiz rozejrzał się po ciżbie gości i dostrzegł
zbliżającego się Jeffriesa. Pierwszy raz nie czuł
zakłopotania na widok detektywa. Detektyw, który na
ślub przyjechał specjalnie z Londynu, kierował się prosto
ku nieświadomej tego Georgianie.
- Proszę pani... och, chciałem powiedzieć: wielmożna
pani... - usiłował zwrócić na siebie jej uwagę. Georgiana,
niestety, stała do niego tyłem, więc gdy się odwracała, jej
torebka zatoczyła łuk i z całej siły uderzyła w tors
Ashdowne'a. Ten, przyzwyczajony już do takich sytuacji,
pewnie złapał oręż żony jedną ręką, a drugą objął
Georgianę wpół, żeby nie straciła równowagi. Nagrodą
był mu wdzięczny uśmiech, niewątpliwie czuły i
zmysłowy zarazem. Markiz omal nie westchnął z
zachwytu.
- Gratuluję refleksu, wielmożny panie - powiedział
Jeffries.
- Dziękuję - oschle odparł Ashdowne.
- Widzę, że wielmożna pani ma opiekuna, i to bardzo
sumiennego - ciÄ…gnÄ…Å‚ detektyw.
- Owszem, przyjąłem tę posadę na stałe. - Ashdowne
zerknÄ…Å‚ na GeorgianÄ™ z ukosa. - Zadanie jest trudne, ale
rekompensata jedyna w swoim rodzaju - rzekł i z
zadowoleniem stwierdził, że żona się zarumieniła.
Widocznie jednak miała dość jego docinków, bo
przybrała bardzo surowy wyraz twarzy i skinęła głową
detektywowi.
- Dziękuję, że pan przyjechał, Jeffries - powiedziała. -
Opuścił pan Bath tak szybko, że nawet nie zdążyłam się z
panem pożegnać i podziękować za współpracę.
- Och, skoro naszyjnik się znalazł, nie było powodu,
żebym dłużej tutaj przesiadywał, ale naturalnie bardzo
miło wspominam nasze rozmowy, proszę pani... to
znaczy: wielmożna pani. Jest pani najbardziej niezwykłą
kobietą, jaką poznałem, jeśli wolno mi tak powiedzieć.
- Jestem tego samego zdania - stwierdził Ashdowne,
ale gdy Jeffries się z nimi pożegnał, ogarnęły go wyrzuty [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl