[ Pobierz całość w formacie PDF ]

weterynaryjnych.
- Więc musieli współpracować z lekarzem? - zapytałam.
Samuel potrząsnął głową. - Nie, jeśli chodzi o rynek
weterynaryjny. No i myślę, że nietrudno to zdobyć w aptece.
DMSO
nie należy do tej kategorii środków, których dystrybucję z
jakichś względów trzeba uważnie śledzić. Przypuszczam, że
bez większych przeszkód mogli narobić tyle tego swojego
szajsu, ile chcieli.
- Zwietnie - westchnÄ…Å‚ Adam. PrzymknÄ…Å‚ powieki,
prawdopodobnie wyobrażając sobie armię najezdzców
uzbrojonych w środki odurzające, które działają na wilkołaki.
- Więc zabili Maca - powiedziałam, kiedy stało się jasne, że
Adam nie zamierza kontynuować. - Co było potem?
- Wyrwałem z kuchni gotowy do ataku i od razu oberwałem
strzałką. Cóż, chyba uwierzyłem, że jestem kuloodporny,
więc dostałem za swoje. Czymkolwiek mnie potraktowali,
natychmiast zwaliło mnie z nóg. Kiedy się obudziłem, ręce i
nogi miałem
skrępowane kajdankami. Nie byłem w stanie nic zrobić,
ledwo się ruszałem.
- Widziałeś ich? W pokoju Jesse wyczułam człowieka, tego
samego, którego spotkałam pod warsztatem.
Adam poruszył się gwałtownie, chwytając za
pas.
- Adam - głos Samuela był cichy, ale dobitny. Adam skinął
głową. Wyciągnął szyję, by rozładować nagromadzone
napięcie.
- Dzięki. Jest mi trudniej, kiedy wpadam w gniew. Tak,
znałem jednego z nich, Mercedes. Wiesz, jak zostałem
wilkołakiem?
Zaskoczyło mnie to pytanie, ale Adam nigdy niczego nie
mówił bez powodu.
- Wiem tylko, że podczas wojny w Wietnamie, kiedy służyłeś
w jednostkach specjalnych.
- Zgadza się. W zwiadzie dalekiego zasięgu. Mie-liśmy zdjąć
pewnego paskudnego dowódcę, ja i pię-ciu innych - taka
wycieczka zamachowców. Już to wcześniej robiliśmy.
- Ten dowódca był wilkołakiem?
Adam roześmiał się, choć nie wyglądał na wesołego.
- Urządził nam krwawą łaznię. Zginął z rąk własnych ludzi,
kiedy pożerał biednego McCue'a. - Zamknął oczy i szepnął: -
Nadal słyszę jego wrzask.
Zapanowała cisza, ale po chwili ciągnął dalej:
- Ci, którzy zabili wilkołaka, uciekli i zostawili nas samych.
Pewnie się bali, że znowu wstanie, mimo że ścięli mu głowę.
Po jakimś czasie - dłu
gim czasie, co uzmysłowiłem sobie znacznie pózniej -
odkryłem, że mogę się ruszać. Zginęli wszyscy oprócz
Christiansena i mnie. Wspólnymi siłami jakimś cudem udało
nam się stamtąd wydostać. Odnieśliśmy na tyle poważne
rany, że odesłali nas do domu. Christiansenowi i tak dużo nie
zostało do końca służby, a mnie posądzali o paranoję - ciągle
bredziłem o wilkach. Wywiezli nas stamtąd dość szybko,
dzięki czemu żaden z lekarzy nie zauważył, jak szybko
dochodzimy do siebie.
- Wszystko w porządku? - zapytał Samuel. Adam zadrżał i
szczelniej owinÄ…Å‚ siÄ™ kocami.
- Przepraszam. Nieczęsto o tym mówię, to trudniejsze, niż
sądziłem. W każdym razie mój kumpel z wojska, który wrócił
do kraju kilka miesięcy wcześniej, usłyszał, że jestem w
domu, i przyje-
chał w odwiedziny. Upiliśmy się - to znaczy ja tyl-ko
próbowałem. Chociaż wypiliśmy rzekę whiskey, byłem
niemal zupełnie trzezwy. Rozluzniłem się jednak na tyle, by
opowiedzieć mu o wilkołaku. Bogu dzięki, że to zrobiłem.
Uwierzył. Zadzwonił po jakiegoś krewnego i razem mi
wytłumaczyli, że podczas najbliżej pełni zrobię się włochaty i
kogoś zabiję. Wciągnęli mnie do swojego stada i zapewnili
opiekę, dopóki nie nauczyłem się samokontroli.
- A co z tym drugim? - zapytałam.
- Z Christiansenem? Odszukali go moi przyjaciele, choć,
niestety, odrobinę za pózno. Okazało się, że jego żona ma
innego faceta. Kiedy Christiansen wszedł do domu, wpadł
prosto na spakowane
walizki. %7Å‚ona i kochanek czekali z papierami rozwodowymi.
- Co się stało? - zapytał Samuel.
- Poćwiartował ich. - Adam napotkał w lusterku mój wzrok.
- Gniew może doprowadzić do Przeistoczenia nawet podczas
pierwszego miesiÄ…ca.
- Wiem - przytaknęłam.
- Zdołali go namówić, by pozostał w stadzie, dopóki nie
nauczy siÄ™ wszystkiego, co potrzebne do przetrwania. O ile
mi jednak wiadomo, nigdy oficjalnie do stada nie przystąpił -
przez te wszystkie lata żył jako samotny wilk.
Samotnym wilkiem nazywa się samca, który świadomie żyje
poza stadem bądz nie potrafi znalezć takiego, które chciałoby
go przyjąć. Samice, tak na marginesie, nie mają wyboru.
Wilkołaki jeszcze
nie wkroczyły w dwudziesty wiek - nie mówiąc o
dwudziestym pierwszym - jeśli chodzi o sprawy kobiet.
Dobrze, że nie jestem wilkołaczycą - albo może szkoda, bo
ktoś wreszcie musi zrobić z tym porządek.
- Christiansen był jednym z wilków, które przyszły do
twojego domu? - zapytałam.
Adam przytaknÄ…Å‚.
- Co prawda nie widziałem go ani nie słyszałem - trzymał się
ode mnie z daleka - ale wyczułem. Jego oraz kilku ludzi i trzy
bądz cztery inne wilkołaki
- Ty zabiłeś dwóch, ja jednego. - Próbowałam sobie
przypomnieć, co jeszcze wyczułam w domu Adama, ale
koncentrowałam się wtedy na zapachu Jes-
se i człowieka. Poza tym wcześniej przebywało tam wielu
członków stada Adama, a ja znałam z imienia tylko kilku. -
Poznałabym tego mężczyznę. Człowieka, z którym ja i Mac
mieliśmy nieprzyjemność się zetknąć, ale poza nim nikogo
więcej.
-Jestem niemal pewien, że zamierzali trzymać mnie z daleka
od całego bajzlu, ale plan nie wypalił - kontynuował Adam. -
Po pierwsze, zabili Maca. Wnioskując po tym, co mi mówiłaś
o spotkaniu pod warsztatem, wydaje się mało [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl