[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie znalezliśmy jego ciała - stwierdziła Kayla.
- Pewnie zabrał go ojciec. Powiedział, że nie pozwoli mu umrzeć, ale nie wierzę, by mógł
cokolwiek zrobić.
- Doktora Keane'a też nie widzieliśmy.
- W budynku było dużo ludzi i jeszcze więcej zamieszania. Może po prostu się z nimi
rozminęliście.
- Może.
- Kiedy Connor wróci, może będzie chciał go poszukać. Myślę, że nigdy nie zapomni
zapachu Masona.
- Sądzę, że damy radę sami z Lucasem. Powinniśmy go znalezć. Dla pewności.
Siedziałyśmy przez parę minut w milczeniu. Wpatrywałam się w budynek, bo nie chciałam
patrzeć już więcej w niczyje oczy. Nie chciałam zobaczyć współczucia czy obrzydzenia.
- Dziecinko?
Odwróciłam głowę.
- Mamo...
- Wiem, że nie jesteś dzieckiem. - Przytuliła się do mnie. - Ale zawsze będziesz moim
dzieckiem. Bardzo cię przepraszam, że nie powiedziałam ci prawdy.
- W porzÄ…dku, mamo.
Nie wiem, jak to się stało, ale w następnej chwili ściskałam ją mocno, że ledwo mogłam
oddychać. Płacz też mi tego nie ułatwiał. Mama też płakała, a im bardziej płakała, tym mocniej
mnie obejmowała. Zrozumiałam, że kiedy naprawdę jej potrzebowałam, była przy mnie.
W końcu odsunęłam się i zaczerpnęłam tchu.
- Ostatnio stale zachowuję się jak dziewczyna. Mama uśmiechnęła się, zakładając mi włosy
za ucho.
- Zawsze uważałaś, że musisz być twarda.
- To jaki on był, to znaczy, mój ojciec?
- Słuchajcie, zostawię was same - szepnęła Kayla.
Mama machnęła ręką.
- Nie, możesz zostać. Powinnaś tego posłuchać. I ty też, Lindsey. Możesz przestać się czaić.
- Wyczułaś ją - stwierdziłam.
- Oczywiście - zgodziła się mama, jakby nie było to nic wielkiego. Po chwili na jej twarzy
odmalowało się zakłopotanie, gdy przypomniała sobie, że ja nigdy nie będę mogła odróżniać
innych po ich zapachu. - Brit...
- W porządku, mamo. Muszę nauczyć się akceptować siebie taką, jaka jestem.
- Nie chciałam wam przeszkadzać. - Lindsey przyklękła przede mną.
Przyciągnęłam ją do siebie na chwilę. Długie uściski wywoływały łzy.
- Dzięki za dochowanie tajemnicy.
- Hej, nie ma sprawy, choć może lepiej, żeby ludzie się nie dowiedzieli, że wiedziałam.
- W porządku. - Popełniła poważny błąd, oszukała klan. Wiedziałam, że nigdy jej tego nie
zapomnÄ™.
Spojrzałam z powrotem na mamę.
- No dobrze, to co z moim ojcem? Przycisnęła rękę do serca.
- Och, Brittany. Sama nie wiem od czego zacząć. To było po mojej pierwszej przemianie.
Michael i ja doszliśmy do porozumienia, że nie jesteśmy sobie przeznaczeni. Byliśmy po prostu
przyjaciółmi. Każde z nas poszło w swoją stronę. Pojechałam do Europy. No i poznałam Antonia.
Był Hiszpanem. Prawdziwy przystojniak. Miał cudowny akcent i przepiękne oczy. Takie jak twoje.
Był szalenie romantyczny. - Szturchnęła mnie ramieniem. - Mówiłam już, że poznaliśmy się we
Francji. Dokładnie w Bretanii. Dlatego dałam ci na imię Brittany. Objechaliśmy razem Europę.
Zawsze słyszałam, że kiedy spotykasz przeznaczoną ci osobę, czujesz, jakbyś dostała pięścią w
brzuch. Boże, jak obrzydliwe określenie.
Uśmiechnęłam się, przypominając sobie, że Connor powiedział coś podobnego.
- Ale zakochiwanie się - kontynuowała mama rozmarzonym głosem - jest cudowne. Jest
rozłożone w czasie. Coś zrobi albo powie, a twoje serce bije jak szalone.
Pomyślałam o Connorze, o wszystkich tych razach, kiedy mnie rozbawiał, sprawiał, że się
uśmiechałam albo tak mocno go pragnęłam.
- Ale odszedł od ciebie. Czy to dlatego, że jesteś Zmiennokształtna? - zapytałam.
Mama pokręciła głową.
- Nie, nigdy mu nie powiedziałam. Nie miałam odwagi.
Mogłam to zrozumieć.
- Kochałam Antonia. Nadal kocham. To ten jedyny. Ale wiedziałam, że nigdy by mnie nie
zaakceptował. A potem zorientowałam się, że zaszłam w ciążę - ciągnęła mama. - Chciałam, żebyś
wychowywała się pośród swoich, więc wróciłam. Wiem, że byłaś zawiedziona, że nie jestem jedną
z legendarnych Strażników Nocy, ale ja zawsze byłam przede wszystkim matką. I nie żałuję tego. -
Dotknęła mojego policzka. - I nie chcę, żebyś ty czuła żal z tego powodu.
- Nie czuję. Mogłabym to zrozumieć, gdybyś mi powiedziała.
- Albo i nie. To było moje brzemię. Zresztą, kto mówi dziecku, że w młodości był
buntownikiem? Jeszcze nabrałoby ochoty.
Uśmiechnęłam się. Mama zawsze potrafiła zmusić mnie do śmiechu.
- Kocham ciÄ™, mamo.
Puściła do mnie oko, uścisnęła moją dłoń i skinęła głową. Pewnie domyśliła się, że za
chwilę znowu popłyną łzy. Nigdy nie byłyśmy zwolenniczkami płaczu.
Nie czułam go. Nie słyszałam. Ale wiedziałam, że tam jest. Odwróciłam się i uśmiechnęłam
do Connora.
- Hej.
- Hej. - Usiadł za mną, zamykając mnie w swoich ramionach. - Witam, pani Reed.
- Cześć. - Mama poklepała mnie po ręce. - Poszukam jakiegoś towarzystwa w swoim wieku.
Przyjechałam samochodem. Zostawiłam go jakieś piętnaście kilometrów stąd. Znajdz mnie, jak
będziesz chciała wracać do domu.
Domyślałam się, że była jedyną Zmiennokształtną, która przyjechała samochodem, ale była
też jedyną, która miała ludzkie dziecko.
- Okej, dam znać. - Nie znałam jeszcze swoich planów Może Starsi zamierzali umieścić
mnie w areszcie domowym za podawanie siÄ™ za jednÄ… z nich.
- Okej! - krzyknął Lucas. - Budynek jest pusty. Niech nikt się nie zbliża. Za chwilę go
wysadzÄ….
- Ruszył w naszą stronę. Kayla spotkała się z nim w pół drogi.
Lindsey oddaliła się do czekającego na nią Rafe'a. Connor i ja wstaliśmy, żeby mieć lepszy
widok. Seria wybuchów zamieniła budynek w kupę gruzu, nad którą unosił się pył.
Kiedy opadł, Lucas wrócił do nas.
- Wyślę strażników na poszukiwanie Masona i doktora Keane'a. Ich podwładnymi niezbyt
się przejmuję. Ale tych dwóch musimy znalezć. Zabierzemy ich do Wilczego Szańca. Niech Starsi
zdecydują, co z nimi zrobić.
- Pomogę szukać, ale za chwilę - rzucił Connor.
- Najpierw muszę załatwić jedną sprawę.
Lucas skinął głową, jakby wiedział co to za sprawa. Domyślałam się nie bez obawy, że
chodzi o mnie. Nie myliłam się. Connor spojrzał na mnie.
- Musimy porozmawiać.
Skinęłam głową. Owszem, musieliśmy.
Wziął mnie za rękę i w milczeniu zaczęliśmy oddalać się od pozostałych. Nad horyzontem
wisiał księżyc; ciągle był w trzeciej kwadrze. Nie zaczekali do nowiu. Nasze pojmanie
przyspieszyło plany, ale wyglądało na to, że się udało.
Nie byłam przekonana, że to już koniec naszej przeprawy z Bio - Chrome, ale nikt inny nie
wydawał się mieć aż takiej obsesji jak Mason i doktor Keane, więc może mogliśmy odsapnąć.
Chciałam wierzyć, że pozostałe osoby uczestniczyły w tym dla dobra ludzkości, choć ich metody
działania były wątpliwe. Tak czy inaczej musieliśmy zachować czujność.
Dotarliśmy na skraj polany. Connor zatrzymał się i zwrócił twarzą do mnie.
- Naprawdę chciałaś być królikiem doświadczalnym Masona? - zapytał.
- Nie pozwalał mi wrócić do klatki. Więc zawarliśmy umowę. W zamian za powrót miałam
przyjąć pierwszy zastrzyk.
- Czemu na to przystałaś?
- Bo chciałam być z tobą. I bardzo chciałam być Zmiennokształtna. Chciałam się
przemienić. Chciałam być piękna.
- Jesteś piękna.
- Och, Connor. - Jego słowa sprawiły, że przepełniło mnie niesamowite szczęście. Ale
musiałam mu wyjaśnić, że chodziło nie tylko o to.
- Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo tego pragnęłam. Trudno jest się pogodzić, że twoje
marzenie nigdy się nie spełni. Pogodzić, że nigdy... - Dotknęłam jego porośniętego szczeciną
policzka. - Jak ma się nam udać, skoro nie mogę się przemieniać?
- Damy radę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl