[ Pobierz całość w formacie PDF ]

oka zniknęła pod łóżkiem.
- Pójdę zrobić ten obiad - powiedział odchodząc od ognia i
otrzepując ręce.
Simone kiwnęła głową. Jej rozgrzane i dziwnie ociężałe ciało
pulsowało tajemniczym rytmem. Za oknem deszcz lał wciąż
rzęsistymi strugami. Czuła się bezpieczna pod troskliwą opieką
Angusa.
RS
48
Kiedy wyszedł, pokój wydał jej się nagle chłodniejszy i
bardziej przestronny. Angus zajmuje dużo przestrzeni -
pomyślała. Psychicznej przestrzeni, i nie jest łatwo się do niego
zbliżyć.
Ponownie przed jej oczami pojawiła się wypielęgnowana
twarz Julii. Ciekawe, jak daleko zaszli, ona i Grey? Z tłumioną
irytacją Simone zamknęła oczy. To nie jej sprawa. W końcu,
jeśli rzeczywiście są kochankami,, to szczęść im Boże, choć
Julia musi być od niego starsza przynajmniej o cztery lata.
Simone drzemała, kiedy Angus wrócił. Uniosła ciężkie
powieki, ocknęła się i posłała mu senny, pełen słodyczy
uśmiech. Spróbowała się podnieść.
- Nie wstawaj - polecił stanowczym głosem.
Leżała, obserwując, jak krząta się przy posiłku. Dom
wypełniała smakowita woń. Befsztyk, stwierdziła, słuchając
burczenia w żołądku. Naprawdę nie żartował, kiedy mówił, że
umie gotować. Jakie były jego matka i siostra? Czy również tak
niedostępne i intrygujące jak on?
Naszła ją przerażająca, ale i pociągająca zarazem myśl. Jakim
kochankiem byłby Grey? Czy nadal umiałby tak doskonale
panować nad emocjami, czy też uwolniłby je spod kontroli?
Simone drgnęła na wspomnienie mokrych włosów,
łaskoczących jej wrażliwą skórę, kiedy ją rozbierał, jego rąk,
silnych i pewnych.
Nie była w stanie zapanować nad ogarniającym ją
pożądaniem. To była prawdziwa namiętność, tęsknota kobiety
za mężczyzną. Nie mogła się oprzeć. Jej biologiczny zegar
wskazywał czas, w którym kobieta powinna mieć dzieci. A
Angus Grey był najbardziej pociągającym człowiekiem, jakiego
dotąd spotkała.
Z niechęcią musiała przyznać, że coraz bardziej intryguje ją
ten tajemniczy mężczyzna, który mimo demonstrowanego
chłodu poświęcił jej tyle troskliwej uwagi. Simone wpatrywała
RS
49
się w kominek, ale kątem oka wciąż widziała jego silną,
barczystÄ… sylwetkÄ™.
Co za męka - myślała nie odrywając oczu od płomieni, które
wydawały się blade i spokojne w porównaniu z trawiącym ją
ogniem. - Gdybym nie była pewna, że pożądanie bez miłości
jest niczym, zrobiłabym wszystko, aby kochać się z nim jeszcze
tej nocy.
- Przywiozłem ze sobą trochę wina - powiedział przypatrując
się jej uważnie - ale to chyba kiepski pomysł. Nie powinnaś pić
alkoholu, dopóki nie wrócisz do zdrowia.
- Nie widzę jednak powodu, dla którego ty sam nie miałbyś
się napić - odrzekła łamiącym się głosem, dotykając językiem
rozpalonych warg.
- Nie mam zwyczaju pić w pojedynkę. Podszedł do niej i
stanÄ…Å‚ naprzeciwko, rzucajÄ…c badawcze spojrzenie spod prostych
brwi.
- Jak się czujesz? - zapytał uśmiechając się.
- Jestem trochę zmęczona, gorąco mi. - Starała się nie pokazać
po sobie uczuć, które nią targały. - Pewnie to z powodu
kominka.
Serce biło jej jak u schwytanego ptaka. Pozwolił, aby usiadła
do obiadu przy małym stoliku, ale gdy tylko przełknęła ostatni
kęs, powiedział:
- Połóż się z powrotem, a ja pozmywam naczynia.
- Nie - zaprotestowała. - Zostaw, zrobię to jutro rano.
- Idz z powrotem na kanapę - powtórzył stanowczo.
Otworzyła ponownie usta, ale spostrzegła jego wzrok, chłodny i
zdecydowany. Widać było, że nie zawaha się użyć siły, a tego
wolała uniknąć.
- Strasznie jesteś ważny - mruknęła. - Założę się, że byłeś
okropnym starszym bratem.
- Owszem - uśmiechnął się.
- A twoja siostra rozmawia jeszcze z tobÄ…?
RS
50
- Rozmawia - odpowiedział spokojnie, ale jego uśmiech
raptownie zgasł.
Układając się wygodnie Simone próbowała dociec, co
spowodowało tę zmianę nastroju. Czyżby on i jego siostra
poróżnili się? Nie chciała być niedelikatna, zwłaszcza że Angus
nie należał do osób skorych do przebaczania innym.
Pożegnał się, kiedy tylko pozmywał i wytarł do sucha
naczynia. Dołożył jeszcze do ognia i obiecał, że zajrzy do niej
następnego ranka. Z westchnieniem ulgi Simone zamknęła za
nim drzwi. Angus był bez wątpienia fascynującym człowiekiem,
ale wyczerpywało ją stałe napięcie zmysłów, które w niej
wyzwalał.
Kiedy tylko została sama, zajrzała natychmiast do stojącego w
korytarzu pudełka, przygotowanego przez Angusa. Spała w nim
kotka, która ocknęła się i zjeżyła, gdy Simone zapaliła światło.
Zwierzątko wiedziało, do czego służy pojemnik z piaskiem,
było więc prawdopodobnie wychowywane w domu.
- Zpij dobrze - powiedziała łagodnie Simone i weszła do
sypialni. Czesząc się przed lustrem ujrzała dobrze znaną sobie
twarz. Pełne usta, skośne zielone oczy i wystające kości
policzkowe nadawały jej ten egzotyczny, namiętny i
oszałamiający wyraz... Zresztą Simone, jak przystało na
profesjonalistkę, umiała też wyglądać inaczej, na niewinną czy
zadumaną, ale żywiołowa zmysłowość zawsze była w niej
obecna.
To jej maska. Twarz, którą znał świat. Tak jak maską był
kamienny spokój i chłód wypisany na obliczu Angusa. Co
sprawiło, że jest właśnie taki?
Z tą myślą Simone zasnęła i spała mocno, aż obudził ją jakiś
obcy dzwięk. Przez chwilę leżała bez ruchu nie wiedząc, gdzie
się znajduje. Ach tak, w chatce w Wainui Cove, zreflektowała
się szybko. Zaczęła nasłuchiwać. Deszcz już ustał i jedyny
dzwięk, jaki do niej docierał, to cichy odgłos fal rozbijających
się na plaży. Więc coś innego musiało ją obudzić.
RS
51
Odwróciła się i rozejrzała po pokoju w słabym świetle
wstającego dnia. Po drugiej stronie dużego, podwójnego łóżka
leżała Sindbad, zwinięta w mały puszysty kłębek.
Słońce, przebijające się przez zasłony, obudziło ją na dobre.
Kotka, wciąż leżąca na łóżku, myła się energicznie, a potem
zaczęła się bawić puklem włosów Simone. Tłumiąc śmiech,
dziewczyna zdała sobie sprawę, że z trudem przyjdzie jej
pozbyć się tego rozkosznego małego stworzenia, kiedy będzie
musiała wrócić do pracy. Postanowiła oddać ją w dobre ręce.
Pukanie do drzwi zerwało ją na nogi. Spanie do wpół do
ósmej na wakacjach nie wydawało się niczym zdrożnym, ale
Angus należał widocznie do rannych ptaszków.
- Chwileczkę! - zawołała, ubierając się w pośpiechu.
Boso, z burzą włosów w nieładzie, pobiegła do drzwi. Stał
oparty o balustradę, wpatrzony w morze. Kiedy otworzyła,
wyprostował się lekko i odwrócił twarz. Przywitał go promienny
uśmiech dziewczyny.
- Dzień dobry - powiedział, unosząc brwi. - Widzę, że nie
muszę pytać, jak się czujesz.
- Nie - zaśmiała się. - Czuję się świetnie. Czyż to nie cudowny
dzień? Wszystko jest takie świeże i błyszczące. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl