[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie urządzę żadnej przykrej sceny, proszę mi wierzyć.
- Zobaczy pan, że moja córka dobrze go wychowała - pochwaliła z macierzyńską
czułością, po czym ponownie zwróciła wzrok na Brianę. - Zostajecie na noc czy
wracacie?
R
L
T
- Niestety musimy wrócić. Czeka mnie jeszcze jedno ważne spotkanie, ale jutro
znowu odwiedzę Adana - odparł gładko z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
- Zostaniesz z dzieckiem jeszcze jedną noc, tak jak zaplanowałyśmy? - spytała
Briana, zadowolona, że Pascual nie próbuje jej nakłonić do pozostawienia klientów na
pastwÄ™ losu.
Zorganizowała na ich zlecenie uroczystą kolację na cześć Pascuala. Przygotowania
kosztowały ją mnóstwo pracy. Choć Pascual sądził, że z ulgą zamknie niedochodowy
interes, poczucie obowiązku kazało jej doprowadzić przedsięwzięcie do końca. Sumienie
nie pozwoliłoby jej zawieść klientów, którzy obdarzyli ją zaufaniem.
- Oczywiście, że zostanę - odpowiedziała pani Douglas. - Dobrze wiesz, że za nim
przepadam. Mogę wrócić... powiedzmy, za godzinkę?
- Zwietnie. Dziękuję, mamusiu.
- No to do zobaczenia.
- Mieszka po drugiej stronie ulicy - wyjaśniła Briana, gdy matka zamknęła za sobą
drzwi.
- Widzę, że bardzo ci pomaga - skomentował Pascual, ale zaraz ponownie zwrócił
wzrok na synka, który wyciągał z pudła kolejne bezcenne egzemplarze miniaturowych
samochodzików.
Briana wzięła kubek. Pijąc powoli gorącą herbatę, zastanawiała się, jak długo
potrwa zawieszenie broni, zanim Pascual znów wypomni jej dawne winy. Lecz widok
sielskiej scenki, którą dotychczas przeżywała wyłącznie w wyobrazni, szybko uśmierzył
jej lęki. Powiedziała sobie, że nie warto łamać sobie głowy nad przyszłością. Lepiej
skorzystać z chwili spokoju i spróbować się choć na chwilę odprężyć.
Pascual zawiązał krawat, potem rozwiązał węzeł i powtórzył całą procedurę,
niemal bezwiednie. Nawet go nie irytowało własne roztargnienie. Nic dziwnego, że nie
funkcjonował normalnie po pierwszym widzeniu z synem. Nie mógł oderwać oczu od
pięknego chłopczyka - jedynego potomka z jego krwi.
Odkąd dowiedział się o jego istnieniu, życie nabrało nowego sensu. Omal nie
wykrzyczał swej radości i dumy. Z drugiej strony nie mógł odżałować straconych lat
jego najwcześniejszego dzieciństwa, których nikt mu nigdy nie zwróci.
R
L
T
Zerknąwszy w lustro mahoniowej toaletki, dostrzegł we własnych oczach zarówno
radość, jak i niechęć wobec konieczności uczestniczenia w uroczystej kolacji. Ani piękne
wnętrza, ani wykwintne menu nie stanowiły wystarczającej pokusy. Nie miał
najmniejszej ochoty na prowadzenie uprzejmej konwersacji z ludzmi, z którymi nie
łączyło go nic prócz zamiłowania do gry w polo. Ponadto nadal nie był pewien, czy chce
im sprzedać bezcenne wierzchowce.
Jedyną pociechę stanowiła perspektywa przebywania w towarzystwie Briany. Nie
wątpił, że zechce osobiście dopilnować wszystkiego, żeby zrobić dobre wrażenie na
klientach i uratować upadającą firmę. Choć nadal jej nie wybaczył, liczył na to, że widok
zgrabnej figury i ślicznej twarzy zrekompensuje mu stratę czasu, za jaką uważał
omawianie interesów przy stole. Zdecydowanie wolałby spędzić wieczór z Adanem,
żeby go trochę lepiej poznać.
W trakcie dwóch bezcennych godzin, spędzonych u niej w domu, uświadomił
sobie, jak wiele pracy wkładała, by utrzymać dziecko i zapłacić rachunki. Dlatego
sumienie nie pozwoliło mu odciągnąć jej od należytego wypełnienia obowiązków, mimo
że zaplanował dla niej i Adana zupełnie inne życie na drugiej półkuli.
Po sfinalizowaniu transakcji zostawił towarzyszy przy cygarach i winie.
Zastosował pierwszą z brzegu wymówkę, by wyruszyć na poszukiwanie Briany. Ostatni
raz weszła do jadalni ponad godzinę temu. Zapach jej perfum jeszcze długo wisiał w
powietrzu. Drażnił, kusił, rozpalał zmysły, podsycał pożądanie do bólu. Ledwie podjął
decyzję o sprzedaży koni, zapragnął ją znowu zobaczyć.
Gdy zajrzał do kuchni, personel renomowanej restauracji właśnie pakował manatki.
Wśród powszechnej krzątaniny wypatrzył Tinę. Siedziała przy stole, pijąc kawę i
zagryzajÄ…c ciastkiem.
Na jego widok oczy jej rozbłysły. Natychmiast pomknęła ku niemu po kamiennej
posadzce.
- Jak wypadła kolacja? - dopytywała z rumieńcem na policzkach.
- Wspaniale. Najbardziej smakowała mi kaczka - odrzekł z uprzejmym, lecz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl