[ Pobierz całość w formacie PDF ]

urodziłem się w czepku.
— Przepraszam, Michaelu — powiedziała Jennifer
z zakłopotaniem. — Czy coś się stało? Sprawiłam panu ;
przykrość?
— Ależ nie — uspokoił ją. — Przypomniała mi pani
tylko o roli, którą gram od dawna, choć wcale jej nie
lubię: Michael, clown!, Michael, którego nikt nie
traktuje poważnie, Michael, który wszystko obraca w
żart. Czasem mnie to męczy. Czy pani to rozumie?
Teraz z kolei Jennifer musiała pocieszyć Michaela,
Czuła, że za fasadą, którą się otoczył tkwił samotny,
wrażliwy człowiek. Zapewne doznał w życiu bolesnych
rozczarowań. Dowcip oraz pozorna beztroska miały go
Ustrzec przed nowymi zawodami.
Czyniła sobie wyrzuty, że zachowywała się wobec
niego jak egoistka. Pochłonięta swoimi problemami .
pozostawała głucha i ślepa na jego uczucia oraz
rozterki. Fakt, że nie przyjęła oświadczyn musiał
dotknąć go boleśniej niż przypuszczała.
— Stale myślałam tylko o sobie, Michaelu. Jest pan
wspaniałym, wielkodusznym człowiekiem i pokocha-
łam pana jak przyjaciela. Zawsze pragnęłam mieć
starszego brata, a teraz znalazłam go w pana osobie.
Jestem przekonana, że któregoś dnia spotka pan
dziewczynę, która obdarzy pana miłością na jaką pan
zasługuje. Ta dziewczyna już czeka na pana. To
kwestia czasu. Musi zachować pan cierpliwość.
— Cieszę się, że pani mnie rozumie, Jennifer. Czuję
i się teraz o wiele lepiej. A kiedy tylko zapragnie pani
towarzystwa „starszego brata", będzie do pani usług.
Michael wstał podając rękę Jennifer.
— Pora wracać — stwierdził.
Spakowali wszystko, po czym ruszyli do miasta.
Gdy zatrzymali się w pobliżu jeepa, Jenifer była
spokojna i odprężona. Przez całe prawie popołudnie
nie myślała ani o Royu, ani nawet o zazdrosnej Aurze.
— Dziękuję za wspaniałą wycieczkę — powiedzia-
ła. — W pana towarzystwie dobrze się czułam.
— Cieszę się, kiedy mogę pani pomóc, Jennifer —
odparł spokojnie Michael. Jeśli będzie pani smutna,
proszę zgłosić się do mnie.
— Zapamiętam pana propozycję. — Uśmiechnęła
się podając mu rękę na pożegnanie.
Wsiadłszy do jeepa pomachała mu, po czym szybko
zniknęła na zatłoczonej ulicy.
Droga z Papeete do domu wydała się Jennifer
dłuższa niż zwykle. W skupieniu prowadziła samochód
i nie mogła tym razem obserwować pięknych widoków
ani bogatej roślinności.
W domu nie zastała nikogo oprócz Tii i kucharki.
Z ulgą przyjęła nieobecność pani D'Arcy. Chciała
wprawdzie jak najszybciej porozmawiać z Royem,
niemniej jednak potrzebowała czasu, by w spokoju
przygotować się do rozmowy.
Podziękowawszy kucharce za wspaniałe przysmaki,...
które przygotowała na piknik udała się do swojego
pokoju.
W ubraniu rzuciła się na łóżko. Jej myśli absorbował
nieustannie ten sam temat.
Po chwili jednakże, wbrew swym zamierzeniom,
zasnęła.
Gdy się obudziła, było ciemno. Spojrzawszy na
zegarek stwierdziła zaskoczona, że nadeszła już pora
kolacji. Spała niemal trzy godziny!
Pospiesznie wzięła prysznic i przebrała się. Jej serce
biło w podnieceniu, gdyż zaraz miała spotkać Roya.
Ku swojemu zdziwieniu w jadalni zastała tylko
panią D'Arcy. Zasiadając przy stole zauważyła, że
nakryty był jedynie dla dwóch osób. Miejsce Roya
stało puste.
— Jennifer, moja droga, wspaniale, że przyszłaś —
powitała ją pani domu.
— Obawiałam się już, że będę zmuszona zjeść
kolację w samotności. Tym bardziej cieszę się, że ty
dotrzymasz mi towarzystwa.
— Zasnęłam — wytłumaczyła się Jennifer. — Roy
nie zje z nami kolacji?
— Nie, dzwonił przed chwilą. Do późna w nocy
będzie zajęty. Widocznie wydarzyło się coś niespodzie­
wanego.
— Ach, tak — wymamrotała Jennifer.
Może niesprawiedliwie oceniłam Aurę. Może rze­
czywiście zaistniał poważny powód, dla którego mu­
siała go wezwać do biura.
Nie miała apetytu, ani chęci do prowadzenia kon-
wersacji z panią D'Arcy, której — nie zamykały się
usta.
Jennifer zajęta była myślami o Royu. Postanowiła
czekać na jego powrót nawet do świtu.
Nagle otrząsnęła się z zadumy, gdyż zdała sobie
sprawę, że starsza dama mówi do niej. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl