[ Pobierz całość w formacie PDF ]

beżowe kanapy, podłoga była wyłożona marmurowymi płytami.
Młody kelner spytał, czego się napiją.
- Mamy zarezerwowany stolik dla dwóch osób w restauracji - powiedział
Jonathan, a kelner przeprosił ich na chwilę.
Antonia spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Zamówiłeś stolik, zanim zdążyłeś mnie zaprosić? - zapy7 tała. - Byłeś taki
pewny, że się zgodzę?
- A gdybym odpowiedział, że tak?
- To, że jestem w tobie zakochana, wcale nie oznacza, że zmieniłam się w
posłuszną kurę domową! - wyrzuciła z siebie.
W ciszy, która zapanowała, zdała sobie sprawę, że popełniła błąd. Otwarcie
wyznała Jonathanowi swe uczucia, podczas gdy on dotychczas nie powiedział
nic, co potwierdzałoby, że czuje to samo. Jego ciemne oczy patrzyły na nią
chłodno. Tak pragnęła, by wziął ją w ramiona i powiedział, że jest jego
 kochaną dziewczynką". Tymczasem spoglądał na nią jak nauczyciel na
niesfornÄ… uczennicÄ™...
- Naprawdę nie rozumiem, dlaczego się denerwujesz - odezwał się po chwili.
- Gdybyś się nie zgodziła, powiedziałbym po prostu kelnerowi, że przyszedłem
sam.
RS
64
Ani słowem nie wspomniał o tym, co właśnie usłyszał. Poczuła się jeszcze
bardziej głupio.
Kelner podszedł, mówiąc, że stolik jest już gotowy.
- Więc co, zjemy kolację? - Jonathan uniósł brwi. - Czy chcesz wybiec stąd
obrażona?
Na jej ustach pojawił się wymuszony uśmiech.
- Skoro mój samochód stoi przed domem twoich rodziców, a ja umieram z
głodu, chyba rozsądniej będzie, jeśli jakoś wytrzymam.
- Więc kolacja ze mną to test na wytrzymałość'? - spytał cierpko, odsuwając
dla niej krzesło.
Tak bardzo się nie mylisz, pomyślała. Miała nadzieję, że okaże jej więcej
zainteresowania, ale Jonathan wciąż myślał o przeszłości. Zanim go poznała,
jej życie było właściwie wolne od większych trosk. Nie bardzo wiedziała, czy
potrafi ocenić, jak głęboko ten mężczyzna został kiedyś zraniony. Gdyby tylko
zechciał jej o tym opowiedzieć, na pewno potrafiłaby go pocieszyć...
Kelner podał jej kartę dań. W jednej chwili wróciła na ziemię. Ten wieczór
mieli spędzić razem, nawet jeżeli dla Jonathana nie miało to większego
znaczenia.
Podczas kolacji zabawiała go opowieściami o dzieciach ze szpitala i o tym,
jak Matylda postanowiła zaprotestować przeciwko budowie autostrady
wiodącej na lotnisko. Jedli i zaśmiewali się, podczas gdy chmury zakryły dotąd
spokojne, wieczorne niebo. Gdzieś w oddali rozległ się grzmot. Po chwili lunął
deszcz.
- Do licha! - mruknął Jonathan. - Mam nadzieję, że to nie potrwa długo.
Obiecałem tacie, że wrócimy wpół do dziewiątej.
Nie mylił się. Letnia ulewa wkrótce się skończyła. Gdy wychodzili z klubu,
zachodzące słońce przebijało się już przez chmury. Antonia dotknęła ramienia
swego towarzysza.
- Spójrz - szepnęła - tęcza. Czyż nie jest piękna? Ogarnął wzrokiem jej
delikatną cerę, błękitne rozmarzone oczy i lśniące złote włosy.
- Tak, jest bardzo piękna - odrzekł półgłosem.
Nie słuchała go, wpatrując się w kolorowy łuk na niebie. Dopiero gdy tęcza
zaczęła zanikać, odwróciła się do niego.
- Zawsze, kiedy widzę tęczę, zdarza mi się coś niezwykłego - powiedziała
cicho.
- Na przykład co?
RS
65
- Miałam kiedyś kotkę, którą nazwałam Beatrice. Pewnego dnia zginęła.
Szukałam jej wszędzie, lecz bez skutku. Aż kiedyś, po takiej samej burzy jak
dzisiejsza, na niebie pojawiła się piękna tęcza. Wtedy na końcu ogrodu
odnalazłam moją kotkę, przemoczoną, ale całą i zdrową. Albo tego dnia, kiedy
pochowaliśmy moją babcię. Byłyśmy bardzo zżyte, a mnie wtedy przy niej nie
było. Umarła zupełnie sama. Kiedy wracaliśmy z pogrzebu, widziałam nie
jedną, ale kilka tęcz. Wydało mi się wtedy, że babcia mówi do mnie:  Nie
martw się, Toniu. Tak było mi łatwiej od was odejść".
- A co zdarzy się dzisiaj? - szepnął Jonathan. Spojrzała na niego. W jej
oczach wciąż odbijało się piękno zachodzącego słońca.
- Jedna z dwóch rzeczy - odparła.
- To znaczy? Odetchnęła głęboko.
- Albo powiesz mi, że też mnie kochasz, albo, jeśli nie możesz, powiesz mi,
co cię gnębi i będę mogła ci pomóc.
Kiedy opowiadała mu o tęczy, uśmiechał się, teraz jednak jego twarz
spoważniała. Ciepło, emanujące od niego przez cały wieczór, gdzieś zniknęło.
Zaczęła żałować, że w ogóle coś powiedziała. On tymczasem przyciągnął ją do
siebie i spojrzał prosto w oczy.
- Nie mogę tego zrobić. To się nie uda. Jesteś młoda i piękna. Wprowadziłaś
świeżość i niewinność do mojego życia. I właśnie dlatego, że jesteś taka słodka
i kochana, a w moim życiu są ciemne strony, nie mogę spełnić twojej prośby.
Antonia była bliska łez. Zbliżył do niej twarz.
- Nie patrz tak na mnie. MÅ‚ody Lomax szaleje za tobÄ…, i na pewno nie on
jeden. Z kimś takim byłabyś dużo szczęśliwsza.
Zebrała się w sobie, odsunęła.
- Chciałabym sama to ocenić. Tak dobrze wiesz, co jest dla mnie najlepsze, a
tymczasem nie widzisz swoich pragnień\
Pokręcił głową.
- Nigdy nie widziałem ich jaśniej niż teraz. Ofiarowujesz mi się z taką
dobrocią i z taką niezwykłą niewinnością. Wiesz, że nie jestem z kamienia, ale
obawiam się, że dzisiaj twoja piękna tęcza nie spełni twojego życzenia. Nie
mogę na to pozwolić.
- A na co możesz pozwolić? - Głos jej się załamał.
- Tylko na to. - Delikatnie pocałował jej usta.
Chciał ją tylko uspokoić, lecz gdy ich usta się zetknęły, poczuła, że dzieje się
to, do czego tak desperacko nie chciał dopuścić. On również zdawał sobie z
tego sprawę, ale nie był jeszcze gotów na jej przyjęcie. Poczuła jego chłód i
RS
66
opuściła ramiona. Wiedziała, że takie momenty nie wnoszą nic nowego. A ona
tak bardzo chciała iść naprzód, chciała mieć coraz więcej.
Podeszła do samochodu. Jonathan patrzył obojętnie, jak otwiera drzwi i
siada na siedzeniu pasażera.
- Zastanów się, Toniu - powiedział po chwili. - Jak na kogoś, kto ma się o
mnie troszczyć, zbyt szybko schowałaś się w moich ramionach. Wyglądałaś
jak wystraszony zajÄ…czek.
- Cóż... Na pewno pamiętasz, że umiem dobrze udawać zająca - odparła
wyzywajÄ…co. - Ty natomiast bardzo dobrze udajesz pokrzywdzonego
rozwodnika.
Chyba przesadziła. Znowu chciała cofnąć swoje słowa i znowu było za
pózno. Jonathan ściągnął brwi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl