[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Teraz olbrzym wykrzywia się do płaczu.
- Nie wiem, za co pałka?... - mruczy basem, odchodząc od katedry. - Pierwsze słyszę, żeby konie...
Może tak jest we Francji, ale u nas... Trzcina znów grzmi na katedrze.
- Milczeć, bo do dziennika zapiszę! Olbrzym wtłoczył się do ławki, głowę wsunął między ramiona -
rożkiem chustki oczy ociera.
- Dawidku!... - zwraca się Luceński do drugiego ucznia - powtórz, o com zapytywał.
Cieniutki, ale rezolutny głosik odpowiada:
- Pan prosor wymienił trzy zdania oddzielne i kazał przetłumaczyć je na francuski. Pierwsze zdanie:
"Koń mego sąsiada"... le cheval de mon voisin; drugie zdanie: "zjadł"... - il a mange; trzecie zdanie:
"żonę starego jenerała"... la femme dun wieux general.
Luceński wydostał swą małą tabakierkę, raz po raz z niej zażywa i palec wyciera o rudą perukę. Jest
widocznie bardzo zadowolony.
Podsuwa tabakierkÄ™ uczniowi.
- Jesteś zuch, Dawidku... Tu es un brave garcon! Zażyj, boś wart tego.
Chłopiec zanurza koniuszek palca w tabace i do nosa przykłada.
- Jesteś zuch i masz głowę na karku. A Kucharzewski jej nie ma. Stało się, com przepowiedział: Dawid
uciął głowę Goliatowi!
Dowcip zdobywa uznanie klasy. Wszyscy, z wyjątkiem zawstydzonego i czerwonego ze złości olbrzyma,
pokładają się od śmiechu.
Niedługo potem przypadła lekcja religii. Ksiąd z prefekt. wysłuchawszy innych, zwrócił się do
Kucharzewskiego:
- No, Kucharzesiu, popisz się! - mówi ze zwykłym sobie łagodnym, żartobliwym uśmiechem. - Powiedz
nam wszystko, co wiesz o Mojżeszu.
Niestety, "Kucharzesio" nic prawie o Mojżeszu nie wie. Nastały właśnie dni gorące - olbrzym, którego
zdrowa, silna organizacja domaga się ruchu, wysiłków fizycznych, obcowania z przyrodą, wszystek czas
pozaszkolny spędza na kąpaniu się w Narwi, pływaniu łódką, wycieczkach dalekich na ryby. Od książki
coś go odpycha. Gdy chce zmusić się do nauki, litery tańcują mu przed oczyma, zdania nie dają się
pochwycić - osłabły, niepokonaną sennością zmożony, zasypia z otwartymi oczyma, powtarzają c
bezwiednie koniugacje łacińskie lub zawiłą teorię arytmetyki.
Wywołany do lekcji wstaje, przeciąga się, tłumi ziewnięcie, wpatruje się w księdza i milczy.
- No, rybko, panie święty, któż to był Mojżesz? - dopytuje ksiądz prefekt.
- Mojżesz był synem... był synem...
Dalej "ani w zÄ…b".
- To już wiemy - zauważa ksiądz. - Córką przecie być nie mógł. Zapewne też był synem swego ojca i
swojej matki. Ale cóż więcej, rybko, panie święty?
Kucharzesio długo milczy, rzucając na prawo i lewo wymowne spojrzenia, błagając o "pomoc
koleżeńską", wreszcie bierze na odwagę i podtrzymywany przez "podpowiadaczów", zaczyna - pływać.
- Mojżesz wyprowadził Egipcjan z niewoli żydowskiej... Pokazywał cuda przed królem Salomonem i
ożenił się z jego córką Plagą... Potem pobił Filistyńczyków i zatopił ich wojsko w morzu Chanaan... Na
puszczy kazał odlać cielca złotego, sam mu się kłaniał i innym kłaniać się kazał...
- Dosyć, panie święty, dosyć!... - krzyczy prefekt uszy sobie zasłaniając. - Gorączkę masz, rybko!...
bredzisz, panie święty!
Kucharzewski staje w miejscu jak ściągnięty uzdą rumak. Przez chwilę porusza jeszcze ustami, żując
niezrozumiałe wyrazy, potem od razu milknie i wpatruje się w księdza niecierpliwie, jakby mówił:
- Może nareszcie da mi ksiądz prefekt już pokój z tym "Mojżeszem"?...
Ksiądz, naprawdę strapiony, ręce załamał...
- Rybko, panie święty, co się z tobą dzieje? Taki słuszny kawaler i tak prawi od rzeczy! Gdzieżeś ty
podział głowę, Kucharzesiu?
Ledwie ksiądz wspomniał nieszczęsną "głowę", we wszystkich ławkach podnoszą się krzyki. Trudno
zrozumieć treść krzyków, bo wszyscy krzyczą równocześnie. Słychać wciąż słowa: "Goliat"... "Dawid"...
"olbrzym"... "proca"...
- Prymus, panie święty! - woła ksiądz, za głowę się chwytając - czego chcą te Filistyńczyki?
Prymus raportuje:
- A to, proszę księdza prefekta, oni mówią, że Dawid uciął głowę Goliatowi.
- Toż wiem o tym, rybko. Ale cóż to ma do Kucharzewskiego?
- A bo właśnie Kucharzewskiego pan profesor Luceński nazwał Goliatem.
- Co mówisz, rybko, panie święty! Gdzież w takim razie Dawid?
Tu już prymusa zakrzykują inni:
- Dawid, pokaż się księdzu prefektowi...
- "Wrona", wyjdz na środek!...
Niebawem maleńki Wroński, wypchnięty przez kolegów, staje przed księdzem z wystraszoną,
bynajmniej nie bohaterskÄ… minÄ….
- Niegodziwcze, panie święty - wpada na niego ksiądz prefekt z udaną zawziętością - jak mogłeś
pozbawić kolegę najpotrzebniejszej części ciała? Cóż wart uczeń bez głowy? Gdzież on teraz,
niebożątko, pomieści naukę? Przecież jej w kieszeń nie schowa ani do teki. A tu nadchodzą egzaminy, a
tu Kucharzesio drugoroczny... Oj, Dawidku! Dawidku! coś ty narobił, panie święty!
Ksiądz ociera czoło czerwonym fularem i nie tracąc miny poważnej, kończy:
- Słuchajże, Dawidku, rybko, co ci tu przykazuję. Chociaż Kucharzesio Filistyńczyk, bo Goliat, na żaden
sposób bez głowy zostawić go nie można. Bo i to uważ, panie święty, że gdyby on promocji nie dostał i
na grzyby poszedł, musiałbyś, rybko, koszyk za nim nosić. Pamiętajże. Pamiętajże, rybko, panie
święty, że obowiązkiem jest twoim, abyś mu głowę na powrót przyprawił!
Powszechna wesołość. Zmieją się wszyscy - prócz Dawida i Goliata. Ostatni ma minę zakłopotaną i złą;
na twarzy pierwszego maluje się wytężenie umysłu. Przejął się słowami księdza prefekta - rozmyśla
nad tym, w jaki sposób rozkaz usłyszany wypełnić, krzywdę wyrządzoną koledze naprawić?
Tymczasem mimo upału, który rozleniwia i osłabia, wszyscy energicznie uczą się, żeby przy
egzaminach nie "obciąć się" i roku nie stracić. "Ekstra" i "palant" poszły w zapomnienie, o "gumę
strzelającą" nikt Kataryniarza nie pyta - nawet talenty Welinowicza i Konopki mniejszym niż zwykle
cieszą się uznaniem. Za to Hefajstos tryumfuje: podczas pauzy wszyscy cisną się do niego z piórami,
których teraz tak wiele się zużywa. Nadążyć nie może z temperowaniem i... z pochłanianiem bułek
zewszÄ…d znoszonych.
I w Kucharzewskim obudziła się ambicja - postanowił za wszelką cenę egzamin złożyć i promocję
dostać. Wyrzekł się na kilka tygodni Narwi i jej ponęt, całymi godzinami siedzi nad książką lub kajetem,
ciężko dysząc i wzdychając. Uf! jakże go męczy gramatyka łacińska! Jakże go wyczerpują ułamki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona startowa
- Jameson Bronwyn Gorący Romans DUO 886 W poszukiwaniu wspomnień
- Celme Michelle Jezioro wspomnień
- Daniken Erich Wspomnienia z przyszłoœci
- Child_Maureen_ _Dynastia_z_Bostonu_06_ _Niebieski_Aniol
- Jackson Vina Osiemdziesiat dni niebieskich
- W niebie na agrafce Iwona Grodzka Gornik
- 00000027 Schulz Sklepy cynamonowe
- 00000029 Norw
- Frederic Pohl Cykl Saga o Heechach (4) Kroniki Heechów
- Hingston Peter Wielka ksiega marketingu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- skromny19.pev.pl