[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szczupły z pozoru. Twarz jego była prześliczna, pociągła, niemal chuda. Duże, niebieskie,
przezroczyste, iście jastrzębie oczy zimno patrzyły na wszystko z uwagą, z medytacją i zasta-
nowieniem wewnętrznym, jak gdyby z rachunkiem nieustającym. Nos był jak wyrzezbiony w
kamei, nieco wydatny, chrząstkowaty, pociągły. Mały wąs ledwie-ledwie przysłaniał foremne
usta. Na owalu twarzy i na brodzie znać było śniady ton po ogoleniu zarostu. Ciemne i gęste,
ale już siwiejące włosy były krótko przystrzyżone i zaczesane na bok od przedziału na lewej
stronie czaszki. Człowiek ten mógł mieć lat czterdzieści pięć lub sześć, ale młodość jeszcze
nie znikła z tej twarzy i postaci. Wszystko w nim było harmonijne i jakby dopasowane w spo-
sób wysoce doskonały. Ruchy swobodne, naturalne i niewymownie zgrabne nadawały się do
rysów twarzy i jej wyrazu. Każde spojrzenie i każdy gest były szczególnie, można by powie-
dzieć, nieodwołalnie, kategorycznie piękne i stanowiące ostatni wyraz tego, co być powinno
w danych okolicznościach, chwili i miejscu. Coś niepospolitego, nakazującego bezwzględne
posłuszeństwo, władczego, było w każdym uśmiechu, spojrzeniu, ruchu równych, skrzydla-
tych brwi, w każdym skinieniu ślicznej ręki i cichym słowie. Widać to było od rzutu oka, że
pod osłoną tych kształtów, tak zastanawiające doskonałych, istniał i działał niezłomny rozum,
a same rysy oblicza były tylko zewnętrznymi doskonałości jego symbolami. Lecz w tym
pięknie twarzy widać było również łamanie się uniesień, milczenie pasyj, zatajenie, opano-
wanie, zastygnięcie w lodowaty spokój tortur duszy. W błysku przejrzystych oczu, w badaw-
czym, inkwizytorskim ich spojrzeniu strzelała niekiedy wewnętrzna furia, która jednak nie-
zwłocznie nakazowi czegoś wyższego stawała się uległą.
Mały Hub nie widział oczywiście tych cech nieznajomego pana. Przez swoją senność z
upodobaniem na niego patrzał. Wszystko w nim bardzo mu się podobało: krótkie futro z po-
trzebami podspodnia kurta, szara, prosta, jakby myśliwska czy wojenna grube buty, takie
same, jakie były w szafie u ojca, szanowane i czyszczone ze starannością, napoleońskie , o
których stary Michcik wyrażał się ze szczególnym nabożeństwem jako o tych, co się dobrze
zasłużyły w pochodzie na Moskwę.
Gość rzekł:
Trzeba zaraz położyć spać małego.
Olbromski z posłuszeństwem rozebrał Huba i położył na łóżku, niegdyś matczynym, w są-
siedniej stancji. Aóżko stało na prost drzwi, więc Hub, otulony już kołdrą, widział ze swego
miejsca, jak gość zostawszy sam na sam z ojcem naraz zbliżył się do ostatniego i objął go
ramionami. Mały jeszcze przez chwilę postrzegał, jak ojciec nachyla się i z pokorą usiłuje
pocałować rękę przyjezdnego pana. Lecz oto kamienna senność ogarnęła dziecięce jego ciało
światło zgasło i roztoczył się przed oczyma świat zgoła inny, pełen widziadeł.
Tymczasem gość, Kazimierz Machnicki, usiadł przy stole i nachylony do Olbromskiego
rzekł:
Przyjechałem specjalnie do ciebie.
A czemuż kazałeś jechać stąd na sandomierski trakt?
Dla niepoznaki. Miałem zamiar tam zanocować w jakiejkolwiek wiosce, a nazajutrz
wyjść o świcie i lasami dostać się znowu do ciebie.
55
Czemuż to taka ostrożność?
Ostrożność, i kwita. Złe stoi nasza sprawa.
Kiedy wyszedłeś z więzienia?
Rok temu, ale jestem pod dozorem szpiegów.
Jakżeś im się wymknął?
Wymknąłem się. Zmyliłem ich czujność udając chorego obłożnie. Przekradłem się, żeby
ci dać znać. Miej się na baczności!
Czemu? pytał Olbromski mrużąc oczy i wpatrując się w gościa.
Stało się coś niewarygodnego, coś, co zaprzeczyło wszystkiemu na ziemi... mówił
Machnicki spokojnym szeptem. Obejrzał się znowu na zamarznięte okna, na zamknięte drzwi.
Słuchał uważnie, jak wiatr śwista wokół domu. Począł mówić z cicha, bez jakiegokolwiek
wzruszenia:
Jeden człowiek, za którego dałbym był rękę prawą nie! dałbym był gardło i to nie!
dałbym był głowę ten człowiek nas wydał.
Kto? spytał z jękiem gospodarz.
Nie powiem imienia.
Skądże wiesz?
Z aresztów i połączeń widzę, że tylko ten człowiek mógł takie rzeczy wiedzieć i wydać.
Popadł w zadumę. Uśmiech pogardliwy przewinął się na zimnych, zaciętych jego wargach,
gdy mówił niemal do siebie, patrząc w drgający płomień świecy:
Jakie katusze musiał przeżyć ten człowiek, co przenieść, co ujrzeć wokoło siebie, jeżeli
wydał, jeżeli on wydał! Była to granitowa prawość, nieustraszone męstwo, święta wierność,
zaklęty honor. Przypatrzyłem się wszelkiej podłości prostej jak u Nagórskiego, złożonej,
judaszowej jak u Karskiego, wmyśliłem się we wszelkie szelmostwo szpiegów, w tchórzo-
stwo idące do drzwi zdrady i zdało mi się w pysze mojej, żem już wszystko widział. Teraz
przyszedł na mnie sztych nie miecza, nie szpady, nie topora, nie noża...
Nic cię nie rozumiem... mruknął Olbromski.
Mało mam czasu. Wiedz, że albo musisz uchodzić co tchu za granicę, albo przygotuj się
na porwanie lada dzień.
Taka to wieść... westchnął Rafał.
Lecz przed jakąkolwiek twoją decyzją ja cię jeszcze chciałem wziąć w służbę dzieła. Cóż
postanowisz?
Olbromski powiódł dłońmi po obrzękłej z nagła twarzy, do której krew napłynęła, po na-
brzmiałych jak strąki żyłach skroni. Pokasłując, rzekł z wolna:
Za granicę... w każdym razie... nie, nie ujdę. Dokądże to mam iść? Tu mam oto... dom...
Po chwili w zamyśleniu bezdzwięcznie poruszył wargami, Machnicki posłyszał to nie wy-
powiedziane słowo:
Hub...
Mówił, przeczekawszy chwilę:
Ty jesteś jeden, tyś tylko jeszcze został na wolności z dawnego braterstwa mularskiego.
Reszta w więzieniu albo w rozproszeniu. Musisz, zanim cię wezmą, to znaczy jutro rano, je-
chać w drogę aż na Wołyń i przestrzec całe Narodowe Patriotyczne Towarzystwo, jeżeli jesz-
cze jest na wolności tamten odłam.
Jutro rano? pytał Olbromski z twardym posłuszeństwem.
Sam widzisz. Jeżeli utworzyli nowe związki, niechże je od siebie co tchu odetną, wyzna-
czywszy zarząd. Niech papiery palą, nici przecinają i czekają na uwięzienie. Sam wszystko, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona startowa
- Wiech [Wiechecki Stefan] Wiech na 102
- NajpiÄkniejsze opowieĹci 08 Proroczy sen Ingulstad Fr
- 12.ZĹy sen
- Connie Wood Dark Moon
- Catherine George Hester i wielbiciele
- Glen Cook Darkwar 02 Warlock
- Kwasniewski Jan Dieta optymalna_ dieta
- Ciaza dla bystrzakow Wydanie III
- Wysoko_wydajny_PostgreSQL_9_0_wyssql
- HELENA SEKUśÂA Dziewczyna znikć d
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pajaa1981.pev.pl