[ Pobierz całość w formacie PDF ]
konwulsjami, które ciągle wstrząsały jej ciałem, i
zapłakana opadła z sił.
Donavan przytulił ją mocno i gładząc pieszczotliwie
jej mokre włosy, długo ją uspokajał.
- Właśnie na tym polega prawdziwa bliskość -
szepnÄ…Å‚ w pewnym momencie.
- A ja myślałam, że już wtedy, w hotelu... - szukała
odpowiednich słów.
- To był tylko wstęp do prawdziwej miłości - odparł
cicho. - I zdecydowanie nie dorównuje temu, co przed
chwilą przeżyliśmy. Prawda?
Nie naśmiewał się z niej ani nie żartował. Po prostu
stwierdził fakt.
- Naprawdę byliśmy jednym ciałem... - szepnęła,
tuląc twarz do przyjemnie chłodnej skóry na jego piersi.
- Tak. - MusnÄ…Å‚ jÄ… wargami.
Ogarnęło ją przyjemne znużenie, w całym ciele czuła
dziwny bezwład. Przysunęła się więc jeszcze bliżej i
ułożyła wygodnie, oplatając go nogami.
- Mogę tu zostać? - zapytała sennie.
- Powiem tak: tylko spróbuj stąd wyjść!
- Wcale nie chcÄ™...
- Najchętniej znowu bym się z tobą kochał -
oznajmił, chwytając zębami jej ucho. Pod jego dłonią
mocniej zabiło jej serce. - Zaczekamy z tym jednak do
rana. Czy bardzo cię bolało? Zwłaszcza za pierwszym
razem?
- Wcale - skłamała, garnąc się do niego. Właściwie
nie czuła wtedy bólu. Za to za drugim razem zdawało jej
się, że jest w niebie.
- Fay... - zaczął niepewnie, bawiąc się jej włosami -
zapomniałem się zabezpieczyć.
Nie odezwała się. Nawet się nie poruszyła. Zerknął
więc na nią zaskoczony. Zasnęła. Uniósł się lekko i
pocałował jej zamknięte powieki.
- Może to i lepiej, że mnie nie słyszałaś - szepnął,
kładąc dłoń na jej brzuchu. - Wiem, że chciałabyś mieć
dziecko. Ja też bym chciał. Kto wie, może właśnie
daliśmy mu życie... Jeśli tak, chciałbym cię przekonać, że
ono będzie dla nas radością, a nie kłopotem.
Fay dryfowała między jawą a snem. Miała wrażenie,
że słyszy Donavana mówiącego coś o radości, ale nie
miała siły otworzyć oczu.
Po chwili skapitulowała i zapadła w sen.
ROZDZIAA DZIEWITY
Kiedy Donavan wychodził ze stodoły, Fay nuciła
jakąś piosenkę. Nie obudził jej rano, więc otworzywszy
oczy, poczuła się zawiedziona, że nie ma go obok niej.
Miała cichą nadzieję, że po spędzonej wspólnie nocy w
Donavanie odżyją głębsze uczucia i nie będzie chciał się z
nią rozstawać. Wygląda jednak na to, że niepotrzebnie
robiła sobie nadzieje.
Gdy wszedł do domu, natychmiast ucichła.
Zawstydzona rzuciła mu krótkie, spłoszone spojrzenie.
- Dzień dobry - odezwała się cicho. Nic lepszego nie
przyszło jej do głowy.
Stanął w progu. Z jego twarzy niewiele dało się
wyczytać; z taką miną mógłby spokojnie grać w pokera.
Wyrazna rezerwa Fay powiedziała mu to, o czym wolał
nie wiedzieć. Był pewien, że minionej nocy było jej z nim
dobrze, łudził się więc, że będzie to moment przełomu,
po którym ich relacje zmienią się na lepsze.
Widocznie się pomylił. Widział, że Fay jest
skrępowana i ma taką minę, jakby chciała przed nim
uciec. Jeśli nawet żywi do niego jakieś ciepłe uczucia, w
ogóle ich nie okazuje. On natomiast musi mieć co do tego
pewność - bez niej nie odważyłby się wyznać, co czuje.
- Dzień dobry - odparł równie oficjalnym tonem. -
Jest już śniadanie?
- Zaraz będzie.
- Zawołam Jeffa - powiedział i wyszedł.
Podczas śniadania nie padło ani jedno słowo na
temat ich pierwszej wspólnej nocy. Nie było też żadnych
wyznań ani deklaracji. Fay wpatrywała się w Donavana
żałośnie, czekając na bodaj jeden ciepły błysk w szarych
oczach. On jednak ani razu na nią nie spojrzał. Był dla
niej bardzo uprzejmy, i to wszystko.
Wstawała od stołu przekonana, że ta noc absolutnie
niczego między nimi nie zmieni. Zwłaszcza że nic nie
wskazuje na to, by miała się powtórzyć. Donavan nawet
nie próbował się do niej zbliżyć.
Następnego dnia poszli razem do kościoła, a
popołudnie przesiedzieli przed telewizorem, oglądając
stare filmy. Prawie ze sobÄ… nie rozmawiali.
Ich dziwne zachowanie zaniepokoiło Jeffa.
- Martwisz siÄ™ czymÅ›? - zagadnÄ…Å‚ go Donavan po
kolacji.
- Tak, wujku. Trochę - odparł speszony chłopiec.
- O co chodzi?
- O ciebie i ciocię Fay - wyznał, zerkając ukradkiem
raz na niÄ…, raz na niego.
Fay wyglądała na zszokowaną, za to w oczach
Donavana błysnęła złość.
- Przepraszam, że się wtrącam - zaczął chłopiec - ale
jeśli jutro w sądzie będziecie zachowywali się tak jak dziś,
to na pewno będę musiał wrócić do szkoły kadetów. Czy
podczas procesu moglibyście udawać, że się lubicie?
- Oczywiście, nie będzie z tym żadnego problemu -
zapewnił go Donavan. - A teraz myj się i zmykaj do łóżka.
Jutro czeka cię ważny dzień.
Po wyjściu chłopca wstał i wyłączył telewizor. Zanim
się odezwał, długo wpatrywał się w twarz Fay.
- Dzieciak ma rację - stwierdził. - Jeśli nie będziemy
trzymali się razem, przegramy i będziemy musieli oddać
go ojczymowi.
- Wiem.
Fay skrzyżowała ręce na kolanach i zacisnąwszy
palce, z uwagą oglądała swoje paznokcie.
- Bez względu na to, co sobie myślisz - odezwała się
w końcu - uwierz, że bardzo chcę, żeby Jeff tu został. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona startowa
- Diana Castilleja [Aiza Clan 03] Unbound Trust (pdf)(1)
- Morgan Diana Szaleńcza eskapada(1)
- DePalo_Anna_ _Szesciu_wspanialych_04_ _Niechciana_milosc
- GR0956.Lewis_Jennifer_Zona_za_milion_dolarow_05
- Roberts_Alison_ _Jedna_szansa_na_milion
- Baxter Mary Lynn Plomien milosci
- Catherine George Tajemniczy milioner
- Markiz de Sade Zbrodnie milosci
- Hewitt Kate Zakochany milioner
- Fromm E. O Sztuce Milosci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bezglutenowo.pev.pl