[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ludzie; którym jak powiadasz, płaciłam rzekomo te rachunki, przyszli tutaj i zaprzysięgli, że
ode mnie dostawali pieniÄ…dze.
 Przyjdą, pani, możesz w to nie wątpić. Czy donieśliby mi z własnej woli o twoim postę-
powaniu, gdyby nie byli gotowi podtrzymać swoich zeznań? Jeden z nich chce nawet już dzi-
siaj, bez mojego wpływu, wnieść przeciw tobie pozew do sądu...
Gorzkie łzy płynęły z oczu nieszczęśliwej kobiety. Opuściła ją odwaga, ogarnęło zwątpie-
nie; przerażające były symptomy jej rozpaczy, biła w zapamiętaniu głową w marmurowe ko-
lumny, raniła sobie twarz.
 Zlituj się nade mną!  zawołała, rzucając się mężowi do nóg.  Jeśli chcesz się mnie po-
zbyć, możesz tego dokonać sposobem mniej okrutnym i bezlitosnym! Skoro moje istnienie
przeszkadza w radowaniu się zbrodnią, połóż mu kres jednym ciosem! Nie wtrącaj mnie do
grobu tak powolnie i podstępnie! Czy to moja wina, że cię kochałam? %7łe burzyłam się prze-
ciwko temu, co tak brutalnie pozbawiało mnie twych uczuć? Dobrze. Ukarz mnie, złoczyńco,
wez to żelazo  mówiła w gorączce, chwytając szpadę męża  i przebij mnie bez litości!
Niech chociaż umrę godna twego szacunku, niech zabiorę do mogiły jedyne pocieszenie, wia-
rę, że w twoich oczach niezdolna byłam do występków, o jakie mnie oskarżasz... po to jedy-
nie, aby ukryć swe własne...
Klęcząc u stóp Franvala ściskała pokrwawionymi rękami obnażone ostrze, usiłując ugo-
dzić się nim w pierś. Półnaga, z rozpuszczonymi włosami, zalana potokami łez, była pate-
tycznym i wyrazistym uosobieniem rozpaczy. Nigdy chyba cierpienie nie ukazało się w po-
staci równie szlachetnej, wzruszającej i pięknej.
 Nie, pani  powiedział Franval, wydzierając jej szpadę.  Nie zależy mi na twojej śmier-
ci, chcÄ™ tylko sprawiedliwej kary. PojmujÄ™ twojÄ… skruchÄ™, Å‚zy wcale mnie nie dziwiÄ…; szale-
jesz z rozpaczy, że zostałaś zdemaskowana. %7łal twój bardzo mnie cieszy, mogę mieć nadzieję
na pokutę i poprawę... którą przyśpieszy niewątpliwie los, jaki ci teraz przeznaczam... Zwrócę
w tym kierunku wszystkie swoje starania.
 Wstrzymaj się!  zawołała nieszczęśliwa.  Nie rozgłaszaj chociaż swojej hańby, niech
świat się nie dowie, że jesteś jednocześnie krzywoprzysiężcą, fałszerzem, kazirodcą i
oszczercą! Chcesz się mnie pozbyć, wyjadę, poszukam schronienia, gdzie nawet wspomnienie
o tobie zniknie z mej pamięci... Będziesz wolny, będziesz grzeszył bezkarnie... zapomnę cię...
jeżeli potrafię... A jeśli nawet twego bolesnego wizerunku nie zdołam wyrwać ze swego ser-
ca, jeżeli będzie mnie prześladował i na odległym wygnaniu, to się go nie pozbędę, niegodzi-
wy... nie, to byłoby ponad moje siły... ale ukarzę się za własne zaślepienie i złożę wówczas do
grobu tę zhańbioną świątynię, w której byłeś tak uwielbiony...
Uniesienie wyczerpało siły pani de Franval, osłabionej niedawną chorobą; osunęła się i
zemdlała. Chłodny cień śmierci położył się na jej różanej karnacji, tak wyniszczonej przez
cierpienie. Ciało jej było już prawie nieczułą bryłą, której wszelako nie opuszczał jeszcze
wdzięk, wstyd i piękno... wszystkie atrybuty cnoty. Nędznik wyszedł, aby wraz ze swoją wy-
stępną córką radować się odrażającym triumfem, który zbrodnia odniosła nad szczęściem i
niewinnością.
Szczegóły tego zajścia nadzwyczaj uradowały córkę Franvala; żałowała nawet, iż nie mo-
gła być jego świadkiem. Była zdania, że należało posunąć się dalej i skorzystać z okazji, aby
51
Valmont mógł wreszcie zatriumfować nad surowością jej matki, a Franval ich przychwycić.
Gdyby tak się stało, cóż mogłaby mieć na swoje usprawiedliwienie ich biedna ofiara? Nie
trzeba było pozbawić jej ostatnich argumentów? Takie to rozważania snuła Eugenia de Fra-
nval!
Nieszczęśliwa kobieta miała na pociechę tylko serce swej matki; nie zwlekała też z przed-
stawieniem jej nowych powodów troski. Pani de Farneille wpadła na pomysł, aby użyć po-
średnictwa księdza de Clervil, którego stan, wiek i powaga mogły, jak sądziła, wywrzeć jakiś
wpływ na jej zięcia. Nikt nie jest tak ufny, jak człowiek dotknięty nieszczęściem. Uświado-
miła czcigodnego kapłana o wszystkich wybrykach Franvala, przekonała go o faktach, w któ-
re dawniej nie chciał wierzyć, prosiła wreszcie, aby w rozmowie ze złoczyńcą użył perswazji
apelującej raczej do serca niż do rozumu. Jeżeli zaś powiedzie mu się z tym przewrotnym
człowiekiem, prosiła, aby porozmawiał także z Eugenią i w podobny sposób przekonał tę nie-
szczęsną istotę, jaka przepaść przed nią się otwiera, a wreszcie przywiódł ją, jeśli to możliwe,
z powrotem na Å‚ono matki i cnoty.
Franval dowiedział się dość wcześnie, że Clervil zamierza prosić o rozmowę z nim i z Eu-
genią; miał więc dosyć czasu, aby się z córką porozumieć i ułożyć odpowiedni plan działania.
Powiadomili spowiednika pani de Farneille, że oboje gotowi są go wysłuchać. Naiwna pani
de Franval wierzyła mocno w siłę argumentów poważnego kapłana; nieszczęśliwi gorliwie
uganiają się za chimerami, a tęskniąc za powodzeniem, którego rzeczywistość im odmawia,
chwytajÄ… siÄ™ Å‚apczywie wszelkich iluzji!
Clervil zjawił się o godzinie dziewiątej rano: Franval przyjął go w tym samym apartamen-
cie, gdzie zazwyczaj spędzał noce ze swoją córką. Kazał go urządzić z wytwornym przepy-
chem, zostawiając tam wszelako pewien subtelny nieład, który świadczył o ich występnych
rozkoszach. Ukryta w sąsiedztwie Eugenia mogła słyszeć całą rozmowę, aby lepiej przygoto-
wać się do roli, jaka miała z kolei jej przypaść.
 Ośmielam się zjawić u pana  powiedział Clervil  bardzo się obawiając, że mogę zakłó-
cić spokój tego domu. Ludzie mojego stanu są zazwyczaj tak niemile widziani wśród osób,
które jak pan oddają się przede wszystkim rozkoszom tego świata, że mam wyrzuty sumienia,
iż uległem namowom pani de Farneille i prosiłem pana o chwilę rozmowy.
 Zechce ksiądz usiąść. Póki rozsądek i poczucie sprawiedliwości będą dominować w
księdza wypowiedziach, póty nie ma obawy, abym się znudził lub zniecierpliwił.
 Jest pan przedmiotem uwielbienia młodej małżonki, pełnej wdzięku i cnót, która jednak-
że uważa pana za sprawcę swoich nieszczęść. Aatwo sobie wyobrazić, jak straszne jest jej
położenie, skoro może się powołać tylko na swoją naiwność i niewinność, skoro ma jedyne
oparcie w matce; a ubóstwia pana mimo tych wszystkich krzywd...
 Chciałbym, abyśmy od razu przeszli do faktów  przerwał Franval.  Wydaje mi się, że
za bardzo wikła ksiądz całą sprawę. Jaki jest cel tej misji?
 Przywrócić panu szczęście, Jeśli to jeszcze możliwe.
 A jeżeli okaże się, że jestem całkiem szczęśliwy, nie będzie miał ksiądz nic więcej mi do
powiedzenia?
 Niepodobna, aby szczęście mogło wywodzić się ze zbrodni!
 Zgadzam się! Ale ktoś, kto po głębokich rozważaniach i dojrzałym namyśle wzniósł się
na tak wysoki poziom świadomości, że potrafi zrozumieć, iż zło nie istnieje, potrafi spoglądać
z całym spokojem na wszystkie czyny ludzkie i traktować je jako nieuchronne skutki nacisku
obiektywnej siły, która dobra czy zła, ale zawsze przemożna inspiruje nas do działań zarówno
przez społeczeństwo pochwalanych, jak i potępianych, ale w rzeczywistości jednako jej obo-
jętnych, czyż taki człowiek, powiadam, nie może być równie szczęśliwy prowadząc mój tryb
życia, jak ksiądz wypełniając obowiązki swojego stanu? Szczęście jest pojęciem idealnym,
jest tworem imaginacji; to po prostu właściwa nam formuła wzruszenia, która zależy wyłącz-
nie od naszego sposobu widzenia i odczuwania świata zewnętrznego. Poza zaspokojeniem
52 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl