[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pojąć, przecie\ był tylko ekspracownikiem agencji reklamowej czy te\ ubezpieczeniowej.
W innym miejscu, w innym czasie zmagałby się z tym nadmiarem, któremu jego ignorancja
nie potrafiła stawić czoła. Teraz jednak strach przed nieznanym ustąpił miejsca uldze
poznania, które było tu\ tu\. Błogości doświadczenia, którego był integralną częścią, na
równych prawach, po kres tego posiłku. Sytuacja określiła świadomość Adama, gdy
rozsmarowywał konfitury. Nieistotne, czy Paweł i Michał zgadzali się z jego interpretacją
sytuacji, grunt, \e nie mieli nic przeciwko, byli teraz bierni i ulegli, tacy siÄ™ przynajmniej
wydawali. Mo\e to tylko chwila słabości, mo\e podstęp, zbieranie sił przed atakiem na to, co
jest, by było to, co ma być, co utwierdzi ich istnienie tak mocno osadzone w rzeczywistości.
Ach, skąd! To przecie\ rzeczywistość tak mocno siedzi w ich istnieniu, nie rozpuści się jej
w kawie ani w soku pomarańczowym. Adam się zaniepokoił, bo wątpliwości przybierały na
sile, za chwilę zaczną dewastować sytuację, choć wcią\ sobie na to nie zasłu\yła. Chwila,
następny łyk, jeszcze jedna kromka, jeszcze jedno milczenie, jeszcze jeden dowcip rzucony
złośliwie i \yczliwie, by cała trójka mogła się roześmiać jednocześnie. Nawet Helena
zamknęła oczy i ju\ ich nie obserwowała.
Choroba całkowicie odseparowała Adama od ło\a chłopców. Le\ał w pokoju, który
tymczasowo był jego pokojem, a za parę tygodni stanie się pokojem Kamili. Le\ał i nic nie
wiedział. Lekarz z pogotowia te\ nic nie wiedział.
 To chyba jakieś letnie osłabienie. Na słońcu nie przebywać. Witaminy łykać. Jak poczuje
się pan lepiej, to proszę się zgłosić na badania ogólne.
Ale ogólnie to Adamowi nic nie było. Było mu jakoś szczególnie, tylko za cholerę nie
potrafił powiedzieć, jak.
Paweł doglądał go troskliwie. Przynosił tabletki i rosołki.
Kiedyś nad ranem uniósł kołdrę.
 O, widzę, \e szybko wracasz do zdrowia! Nie mo\esz się tak ekscytować w tym stanie.
Myśl o polskich politykach, to ci opadnie.
Adam nie chciał jeszcze myśleć o najgorszym.
Wstał, umył się i ubrał.
Kilka dni pózniej sączyli drinki. Zapadał zmierzch.
 Rozglądałeś się za pracą, jak nas nie było?  Paweł pociągnął ze słomki.
 Tak, oczywiście. Ale wiesz, \e nie jest teraz łatwo.
Adam kłamał. Nie rozglądał się za pracą. Wcale nie chciał pracować. Chciał nie musieć
pracować.
 śadnych perspektyw? Ani tutaj? Ani w Warszawie? Nic?
 Nic. Nic nie świta. Rozpuściłem wici. Nic. Recesja wcią\.
Paweł westchnął i odło\ył szklankę.
 Trzeba będzie jakoś temu zaradzić. Musisz zacząć zarabiać, bo inaczej skończysz
w przytułku. Rozumiesz, w połowie września wprowadza się Kamila. Chyba bez sensu
mieszkać razem na kupie. Rozumiesz, więzy krwi...
 ... są silniejsze ni\ więzy spermy  wykończył Michał, który przeglądał jakiś zachodni
magazyn.
Paweł roześmiał się z zakłopotaniem.
 Nie o to chodzi, tylko... Ju\ jej obiecaliśmy. I byłoby głupio...
 Tak, oczywiście. Rozumiem.
Michał uniósł głowę.
 Wydajmy Adama za mą\. Znajdzmy mu dobrą, majętną partię, która wezmie go na swego
członka.
 Ale\ ja ju\ mam mÄ™\a!
 Obawiam siÄ™, \e siÄ™ trochÄ™ zdeza... zdezy... tfu! zdezukta... zdezuakta... zdezauk...
zdezaktualizował, uff!
Adam się stropił. Nie wiedział, czy chce ponownie wychodzić za mą\. Było mu dobrze, jak
jest. Byłoby mu dobrze, jak jest, gdyby wiedział, \e chłopcom te\ jest dobrze. Domyślał się
jednak, \e nieco ju\ im przeszkadza. Intymność pokryła się rutyną. Nawet udało mu się na
chwilę wrócić do ich łó\ka, ale seks występował coraz rzadziej. Michał w ogóle nie brał
w nim udziału. Nie dalej jak wczoraj w nocy wyciągnął rękę w kierunku Adama. Zanim
jednak ten zdą\ył poczuć dreszcz na widok zbli\ającego się dotyku, dłoń Michała minęła górą
jego ramię i pogłaskała Helenę, która zwinęła się na kołdrze. Adam zasnął zawiedziony.
 Tylko jak to rozegrać? Przecie\ nie damy ogłoszenia w internecie.
 Skoro ju\ mamy być swatkami, to zróbmy wieczorek zapoznawczy. Zaprosimy
znajomych wolnych singli, zapowiemy, \eby ka\dy singiel przyprowadził innego singla.
Pooglądają się, porozmawiają, pomacają i mo\e dzięki temu uszczęśliwimy nie tylko Adama?
 A co my będziemy z tego mieli?
 Dozgonną wdzięczność, Pawełku. Czego jeszcze się spodziewasz?
 Jak zwykle seksu. I ciekawej konwersacji.
 Wyłącznie jako skutek uboczny. Pamiętaj, \e cel jest matrymonialny. Zapowiemy jasno
i wyraznie, \e szukamy partnera dla Adama, przyjdą więc tylko ci, którzy mają powa\ne
zamiary.  Michał wrócił do oglądania pisma.
Swaty, swaty... Adam oswajał się w myślach z tym śmiesznym, staromodnym słowem
i nawet kilka razy uśmiechnął się w duchu. Więc jednak chcą się go pozbyć, chcą jego dobra,
wyrzucają go, troszczą się o niego. Na pewno nie będą go stręczyć byle komu. Wybierze
sobie faceta, dogadają się, przecie\ wie, jak się układać, ma doświadczenie w byciu parą, jest
solidny, w miarÄ™ przystojny i inteligentny, \aden przystojniak i intelektualista, ale swojÄ…
wartość zna. Będzie dobrze. Przecie\ nie mo\na tak ciągle być trzecim. Te\ się ju\ męczy.
Powinno się być chocia\ drugim. Pierwszym. Jedynym.
Paweł klasnął w dłonie.
 To jest pomysł! Trzeba ustalić skład i menu. Zrobię im sałatkę z brokułami.
14.
Byłam u Kotta. Doktora Artura, lekarza psychiatry. Za wstawienictwem chłopców. Nawet
mnie trochę pamiętał, choć Michał twierdził, \e nie ma pamięci do kobiecych twarzy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl