[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- ZamknÄ…? A niby dlaczego?
- No, bo jeśli ten człowiek poszedł do Kondrasa i, jak powiadają, nocował nawet u
niego, a potem znaleziono jego kości w lesie, to chyba nie kto inny go zabił, jak Kondras.
Pomyślałem o Hance, o jej tajemnicy. No tak. To dlatego Hanka tak dziwnie
zachowywała się, gdy po wiedziałem jej o szkielecie odnalezionym w starym bunkrze. I
dlatego znała nazwisko zabitego. Nikodem Pluta nocował w jej domu...
Zapłaciłem pani Pilarczykowej za niepotrzebne mi cygarniczki i wyszedłem na ulicę.
Już miałem wsiąść do samochodu i wrócić do obozu, gdy wydało mi się, że w głębi ulicy
mignęła postać pana Karola.  To jednak nie poszedł na ryby - pomyślałem. I choć pan Karol,
podobnie jak ja, także chyba od czasu do czasu bywał w miasteczku, aby kupić papierosy lub
jakieś wiktuały, to jednak pozostawiłem samochód przed skłepem Pilarczykowej i szybkim
krokiem pomaszerowałem w stronę rynku.
Tak, to był pan Karol. Wszedł do cukierni, mieszczącej się obok przystanku
autobusowego. Zbliżyłem się do dużej szyby wystawowej i zajrzałem do wnętrza.
Pana Karola nie było przy bufecie. Dojrzałem go w głębi, przy marmurowym
stoliczku. Właśnie witał się z kimś, kto czekał na niego. Gdy usiadł, zobaczyłem, że osoba, z
którą pan Karol umówił się w cukierni, to była... Teresa autostopowiczka.
Wróciłem do samochodu.  To taka historia? - medytowałem. - Czyżby Teresa zagięła
teraz parol na pana Karola?
Pojechałem do obozu. Był już wieczór. Pochmurny letni wieczór, powietrze
przesycała wilgoć.  W nocy zapewnt spadnie deszcz - pomyślałem.
Postawiłem  sama tuż obok namiotu, popatrzyłem na rzekę, ciągle jeszcze wezbraną
i brązową od niesionego mułu. ,,O tej porze ojciec Hanki zwykł zapalać światła w bojach
ostrzegawczych - przypomniałem sobie. Ciekawe, czy i dzisiaj będzie to robił i czy rozlegnie
się trzykrotne wołanie: Ba-ra-basz .
I znowu wyprowadziłem  sama . Pojechałem w las i w miejscu, gdzie ongiś dobijał
prom rzeczny, wjechałem w wodę. Płynąłem wolno pod prąd, środkiem rzeki, aby nie zostać
zauważonym z domu Hanki, znajdującym się tuż nad brzegiem. Potem wpłynąłem w jedną z
odnóg i wkrótce przybiłem do Wyspy Złoczyńców.
Wieczór zapadał coraz głębszy i bardziej mroczny. Z trudem odkryłem ścieżkę
wiodącą przez wyspę. Na krótki moment zatrzymałem się przy zbiorowej mogile bandy
Barabasza.
 Z tej bandy pozostało żywych tylko dwóch ludzi - zastanawiałem się. - Obydwaj po
piętnastu latach więzienia znalezli się na wolności. Pierwszy z nich, Nikodem Pluta, zginął
jesienią ubiegłego roku i zwłoki jego ukryto w starym bunkrze. Czy nie jest prawdopodobne,
że Pluta zabity został tą samą ręką, która napisała anonim i spowodowała rozbicie całej
bandy? Może ten ktoś zaprzysiągł zemstę wszystkim ludziom Barabasza, nawet i tym, którzy
odbyli karę długoletniego więzienia? A więc w grę nie wchodziły zbiory dziedzica Dunina,
lecz krwawa zemsta. Cóż jednak spowodowało, że Pluta prosto z więzienia właśnie w te
strony skierował swe pierwsze kroki? Co go tu przyciągało, jak ćmę blask ognia, od którego
skrzydła sobie opala i ginie?
Wolnym krokiem odszedłem od mogiły bandy Barabasza. Znalazłem się na drugiej
polanie, rezejrzałem się.
Koło drewnianej szopy ktoś stał. Był odwrócony plecamł do mnie, a twarzą do rzeki. Z
daleka widziałem tylko sylwetkę.
Nagle sylwetka ta zniknęła za drewnianą szopą, usłyszałem skrzyp zawiasów u drzwi.
 To zapewne Kondras - pomyślałem i już zupełnie śmiało ruszyłem przez polanę.
Wydawało mi słę, że trafia się doskonała okazja, aby porozmawiać z nim na temat oskarżeń, o
których mówiła Pilarczykowa.
- Co pan tu robi? - spytała mnie Hanka, wychodząc zza drewnianej szopy.
- To pani? - odpowiedziałem zaskoczony.
- Ojca wezwano na miłicję i jeszcze do tej pory nie wrócił. Zapada ciemność, ktoś
musi zapalić światła. Wiem, że w tej szopie ojciec miał zapasową latarnię, więc przyjechałam
po nią łódką.
- Pomogę pani - zaofiarowałem się. Kiwnęła głową. Była wyraznie uradowana
spotkaniem ze mnÄ….
- Brr - wstrząsnęła się zamykając drzwi szopy. - Nie lubię sama wchodzić do tej
komórki. I powtórzyła pytanie:
- Po co pan zjawił się na wyspie?
- Nie wiem - odrzekłem szczerze. - Ta wyspa po prostu intryguje mnie. Zdarzyło się na
niej tyle strasznych rzeczy...
- To prawda. Czy zna pan historię wyspy? Już w samym fakcie jej powstania jest coś [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl