[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Poprosiłem o trochę czasu do namysłu. Ale muszę ci się przyznać, że byłem
bliski się zgodzić bez żadnych wykrętów.
 Zwariowałeś! - wyrzuciła z siebie Livia.
Uczyniła to zbyt głośno. Księgowemu Militello, który siedział przy sąsiednim stoliku
po lewej, ręka z widelcem zawisła w powietrzu, a usta nie chciały się domknąć, natomiast
doktor Piscitello, który siedział po prawej, zakrztu - sił się łykiem wina.
 Dlaczego tak mówisz? - spytał wystraszony Montalbano, który nie spodziewał
się po niej tak gwałtownej reakcji.
 Jak to dlaczego? To nie on, PasÄ…uale, syn twojej ulubionej gosposi, jest
zawodowym przestępcą? To nie ty sam aresztowałeś go już wiele razy?
 I co z tego? Mam być ojcem chrzestnym noworodka, a on nie stał się jeszcze
zawodowym przestępcą jak jego ojciec.
 Nie o to mi chodzi. Ty chyba nie masz zielonego pojęcia, co to znaczy być
ojcem chrzestnym.
 Jakieś pojęcie mam. Trzeba trzymać niemowlę na rękach, kiedy ksiądz...
Livia zaprzeczyła bez słowa samym palcem wskazującym. Zapewniła go w ten
sposób, że sprawy wyglądają całkiem inaczej. Potem dodała:
 Drogi Salvo, kto zostaje ojcem chrzestnym, ten bierze na siebie konkretne
zobowiÄ…zanie. Nie wiesz o tym?
 Nie - odpowiedział szczerze Montalbano.
 Kiedy rodzonemu ojcu coś staje na przeszkodzie, chrzestny musi go zastąpić
we wszystkim, co dotyczy dziecka. Stać się po prostu drugim ojcem.
 Naprawdę? - upewnił się poruszony komisarz.
 Zapytaj, kogo chcesz, jeżeli mi nie wierzysz. Krótko mówiąc, może być i tak,
że ty aresztujesz Pasąuale, a kiedy on będzie siedział, ty, a nie kto inny, zatroszczysz się o
potrzeby jego syna, o wszystkie jego sprawki, o jego zachowanie... Masz pojęcie?
 Proszę mi powiedzieć, co dalej. Podać te ośmior - niczki? - spytał Enzo.
 Nie - odpowiedział mu Montalbano.
 Tak - powiedziała Livia.
A potem nie chciała, żeby odwiózł ją autem do Mari - nelli, i pojechała do domu
autobusem. Montalbano, kiedy uświadomił sobie, że bądz co bądz nic nie zjadł, wyrzekł się
przechadzki po molu i pojawił się w biurze, chociaż nie było jeszcze trzeciej. W wejściu
zatrzymał go Catarella.
 Panie komisarzu, oj, panie komisarzu! Telefonii pan kwestor!
 Kiedy?
 Teraz, teraz, j eszcze tu telefoni!
Podniósł słuchawkę od razu w portierni, która pełniła zarazem rolę centrali
telefonicznej.
 Montalbano? Proszę się natychmiast włączyć - powiedział władczym głosem
BonettiAlderighi.
Jak miał to zrobić? Nacisnąć na sobie jakiś guzik? Przekręcić jakąś dzwignię? W
głowie zaczęło mu huczeć, ledwo usłyszał głos kwestora. Czy już samo to nie świadczyło, że
się włączył?
 SÅ‚ucham, panie kwestorze.
 Przed chwilą dano mi znać, że komisarz Augello podczas prac w terenie upadł
i doznał obrażeń. Należy go natychmiast kimś zastąpić. Prowizorycznie spada to na pana. Ale
proszę nie robić nic z własnej inicjatywy. Postaram się w najbliższych godzinach posłać na
miejsce kogoś młodszego.
Jakiż uprzejmy i delikatny jest nasz pan kwestor!  Kogoś młodszego ! A co sam
myśli o sobie? Ze jest jeszcze chłopczykiem z pieluszką i smoczkiem?
 Galio!
W ten okrzyk, w to nazwisko starał się wpakować całą złość, która się w nim
nagromadziła. Galio przybiegł jak wystrzelony z procy.
 O co chodzi, panie komisarzu?
 Dowiedz się, gdzie jest teraz komisarz Augello. Chyba coś mu się stało.
Musimy jechać, żeby się nim zająć.
Galio był wstrząśnięty.
 Matko święta! - powiedział.
Dlaczego tak przejął się Mimi Augellem? Komisarz próbował go pocieszyć.
 Wiesz co, daję głowę, że nie stało się nic poważnego. Pewnie się poślizgnął i...
 Panie komisarzu, martwiÄ™ siÄ™ o siebie.
 A co z tobÄ…?
 Nie wiem, panie komisarzu, pewnie coś zjadłem... tak to wygląda, że brzuch
nie daje rady... ciÄ…gle siedzÄ™ w wychodku... biegam tam i z powrotem.
 To znaczy, że jednak jakoś sobie radzisz.
Galio wyszedł przygnębiony. Wrócił po kilku minutach.
Panie komisarzu, Augello z całą swoją grupą jest teraz w osadzie Cancello przy szosie
do Gallotty. Niecała godzina drogi stąd.
 Jedziemy. Bierzemy auto służbowe.
Jechali główną drogą już ponad godzinę, kiedy Galio popatrzył na Montalbana i
powiedział:
 Panie komisarzu, nie wytrzymam.
 Ile jeszcze do Cancello?
 Może trzy kilometry, może mniej, ale mnie...
 Dobrze, stawaj, gdzie ci dogodniej.
Po prawej odchodziła szeroka polna dróżka z krzewami po obu stronach, a przy
wjezdzie w nią, na słupie, namalowano czerwoną farbą na kawałku deski:  Zwieże jajka .
Wszędzie dokoła ciągnęły się nieuprawne pola zarośnięte gęstymi, wysokimi, wyschniętymi
chwastami.
Galio zjechał na ścieżkę, zatrzymał auto po kilku metrach, wysiadł i pobiegł. Zarośla
od razu go zakryły. Montalbano także wysiadł, zapalił papierosa. Przed nim, w odległości [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl