[ Pobierz całość w formacie PDF ]

\e jest umierajÄ…cy...
- Interesujące - powiedział szef. - Którą rzeką wyruszył na swoją wyprawę?
- To chyba nie to pytanie, które nale\y postawić - uśmiechnął się Allan. -
Problem w tym, \e sprawdzałem w dokumentach misji i nie znalazłem \adnego
misjonarza o takim nazwisku. Ani misji o takiej nazwie. Nie miałem dostępu do
wykazu nauczycieli w Nowej Zelandii, ale nie zdziwiłbym się, gdyby cała ta historia
była wyssana z palca...
RozwinÄ…Å‚ jeszcze jeden arkusz.
- Czterdzieści kilometrów od wioski, gdzie zginął mój przyjaciel - wskazał
punkt. - Miasto Raposo. Tak przynajmniej sądzę - dodał z zakłopotaniem. W dolinie,
obok pasma stromych bezlistnych drzew, widać było coś z grubsza prostokątnego
kształtu. Las wdarł się i tu, jednak wyraznie widać było kilka grup budynków i rzekę,
płynącą przez środek.
- Mo\emy to skopiować? - zapytał szef.
- Wezcie po prostu - uśmiechnął się gospodarz. - Tylko w razie odnalezienia
chciałbym, abyście opowiedzieli, co to właściwie było...
- Mamy kamerę, prześlemy film - obiecałem.
Uśmiechnął się.
- Na odnalezienie szczątków mojego dziadka dawno ju\ przestaliśmy liczyć,
ale chciałbym pokazać wam coś jeszcze.
Z szafki wyjął kamienną statuetkę, wykonaną z bazaltu. Posą\ek miał około
30 centymetrów wysokości.
- Mój ojciec zreprodukował to w ksią\ce o podró\ach dziadka - powiedział
gospodarz.
Pan Tomasz kiwnął głową.
- Widziałem ten posą\ek na ilustracji - powiedział w zadumie. - Ale teraz
mogę obejrzeć sobie dokładniej... Pawle, co o tym sądzisz?
Obejrzałem figurkę.
- Strasznie prymitywny wyrób - powiedziałem. - Ale jednocześnie jej
wykonanie wymagało kilku tygodni, jeśli nie miesięcy. Wyrzezbiona z jednego
kawałka i wypolerowana przypuszczalnie piaskiem... Stylem przypomina rzezby
indiańskie, które sprzedają na rynku w Cuiabie...
- I w dziesiątkach innych miast - dokończył gospodarz.
- Co do tych znaków... Mamy tu dwie litery greckie, egipski hieroglif, tylko \e
do góry nogami, jedną literę z greckiego alfabetu... Sądzę jednak, \e te znaki wyryto
tylko jako ozdobnik i nie posiadajÄ… \adnego znaczenia...
- Skąd to przypuszczenie? - zapytał zaciekawiony wnuk pułkownika.
- Mamy tu kilkadziesiąt znaków i \aden nie powtarza się dwukrotnie. Nie jest
to więc pismo alfabetyczne ani nawet sylabiczne. Sylabariusze liczą zazwyczaj około
400-800 znaków i prawdopodobnie któryś byłby powtórzony... Jedyne wyjaśnienie, \e
to pismo piktograficzne, ale znaki są zanadto uproszczone... Aby z obrazków,
oznaczających słowa, dojść do przedstawień symbolicznych, trzeba byłoby poczekać
co najmniej kilkaset lat i stworzyć du\ą liczbę zabytków, pokrytych znakami
pisarskimi. Taka cywilizacja nie zdołałaby chyba pozostać w ukryciu.
- Jeden człowiek, który widział ten posą\ek na fotografii, napisał potem, \e to
figurka fenicka. Rzekomo przedstawiająca kapłana w stroju obrzędowym... -
powiedziała Juanita. - Słyszałam o tym.
Szef uśmiechnął się lekko.
- Feniccy kapłani nie chodzili w pióropuszach na głowie - powiedział.
- O ile to pióropusz, a nie korona - wtrąciła.
Przyjrzałem się uwa\nie posą\kowi.
- Mo\e i faktycznie korona - mruknÄ…Å‚em. - Indianin w koronie?
- Nakrycia głowy w postaci obręczy były znane na przykład u Inków,
ceremonialne pióropusze stosowały chyba wszystkie ludy obu Ameryk - zauwa\ył
szef. - W ten sposób do niczego nie dojdziemy. Co powiesz o utlenieniu powierzchni?
- Minimalne - powiedziałem. - Figurka albo znajdowała się w ziemi przez
kilkaset lat, albo te\ le\ała na powierzchni w miejscu osłoniętym od wpływów
atmosferycznych, ale w takim przypadku nie mo\e być starsza ni\ kilkaset lat... Bazalt
jest dość odporny i cię\ko określić wiek odkutych z niego wyrobów...
- Skąd pochodzi ta figurka? - zapytał pan Tomasz
- W 1913 roku gubernator stanu Bahia pojechał konno brzegiem rzeki Sao
Francisco wraz z zaufanym Indianinem. Dotarli do bezludnych części stanu, następnie
porzucili rzekę, wspięli się na pasmo wzgórz, le\ące na wschód. Po przebyciu
kilkunastu kilometrów lasów natrafili na opuszczone, kamienne miasto - wyjaśnił
nasz gospodarz - Niestety, padł im jeden z koni. Musieli pilnie wracać do cywilizacji.
W ruinach znalezli ten właśnie posą\ek. Gubernator odsprzedał go pewnemu
angielskiemu pisarzowi, a ten sprezentował go około 1922 roku mojemu ojcu.
- A jak się nazywał ten pisarz? - zapytałem.
- W tym właśnie problem - smutno uśmiechnął się Allan. - To był Henry Rider
Haggard...
- Nic mi to nie mówi - pokręciła głową Juanita.
Przeniosłem wzrok na Michaiła. Zmarszczył czoło.
- To ten od  Kopalni króla Salomona ? - zapytał.
- Właśnie - kiwnął głową Pan Samochodzik. - Ale widzę, \e tobie, młoda
damo, nic to nie mówi?
- Niestety, słabo znam europejską literaturę, poza klasyką - uśmiechnęła się
smutno.
- Haggard był autorem ponad pięćdziesięciu powieści przygodowo-
podró\niczych - wyjaśniłem. - Spędził wiele lat w południowej Afryce i tam osadzał
akcję większości z nich. Bohaterowie włóczyli się po niezbadanych terenach wnętrza
kontynentu, znajdując kopalnie, zało\one przez biblijnego króla Salomona, święte
kwiaty, pierścienie królowej Saby, figurki z kości słoniowej i całą masę podobnych
wyrobów staro\ytnych cywilizacji. Zdaje się, były tam te\ opisy plemion białych
Murzynów i jakaś nieśmiertelna kapłanka, pilnująca zródła wody \ycia...
- Brawo - uśmiechnął się nasz gospodarz. - Teraz sami widzicie, \e
pochodzenie posą\ka staje się przez to nieco podejrzane. Haggard miał niesamowitą
wyobraznię, ale mój dziadek musiał chyba o tym wiedzieć... Tak czy inaczej,
potraktował to znalezisko powa\nie. Mo\e nawet zbyt powa\nie...
- Nikt więcej tego miasta nie widział? - upewniłem się.
- Nie, ale mój dziadek zaznaczył jego lokalizację na swojej mapie. Lokalizacja
jest oczywiście przybli\ona.
- A więc mamy do odszukania ju\ nie jedno podejrzane miejsce, ale trzy -
mruknÄ…Å‚ szef. - Tajemniczy punkt  Z , miasto z dokumentu Raposo i teraz jeszcze
to...
- To nie wszystko - uśmiechnął się gospodarz. - Jest jeszcze jedno miasto.
Cinque Citadel - nazwane tak z uwagi na pięć fortec, które go broniły. Miało się
znajdować gdzieś w stanie Rio Grande do Soul. W ka\dym razie, w czasach mojego
dziadka widziało je kilka osób i było traktowane jako  odkryte ... Niestety, zupełnie
nie znam jego lokalizacji, nawet przybli\onej.
- Skoncentrujmy się na razie na mieście  Z - Michaił ponownie rozwinął
fotografię i obejrzał uwa\nie podejrzane miejsce. - Nie mo\na na raz łapać wszystkich [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl