[ Pobierz całość w formacie PDF ]

to cudowna wiadomość! Gratuluję! Zaraz, zaraz... Pazdziernik, li-
stopad... Dziecko urodzi się na Boże Narodzenie, prawda? - Gdy
Angel potwierdziła to skinieniem głowy, Dulcie zaczęła podska-
kiwać z radości.
- To doskonała pora - mówiła Dulcie. - Przez te dwa, trzy mie-
siące nie ma zbyt dużo pracy na ranczo. Będziesz mogła poświęcić
cały czas dziecku. Wspaniale!
Dwie kobiety zaczęły ze sobą rozmawiać. Tye uścisnął jeszcze
raz Angel i poszedł do swojego pokoju, by zostawić tam rzeczy.
Ale nie był z siebie zadowolony.
Wrócili na ranczo, tam, gdzie Dulcie czuła się najlepiej. To był
jej świat. Całe jej życie obracało się wokół Red Arrow. Cokolwiek
robiła, zawsze zastanawiała się, jaki to będzie miało wpływ na
osoby mieszkajÄ…ce na ranczo.
Wydawało mu się, że jeśli Dulcie będzie miała swoją farmę, to
zajmie się nią z ogromnym zapałem, ale teraz nie był już tego taki
pewien. Tylko w Red Arrow czuła się szczęśliwa. Tu się urodziła,
rosła, spędziła większość swego życia i spokojnie oczekiwała ta-
kiego samego losu dla Ryana.
On był tylko zbędnym dodatkiem do tego wszystkiego.
128
S
R
Ryan rósł tak szybko. Przestał już być malutkim, bezradnym
noworodkiem, którego wręczono matce po porodzie. Dulcie sie-
działa na swoim ulubionym krześle w salonie i z miłością patrzyła
na synka, spoczywającego na jej kolanach. Właśnie skończyła go
karmić. Przytuliła chłopczyka do siebie i patrzyła w jego szeroko
otwarte oczy.
- Jaki z ciebie wspaniały mężczyzna. Gdy wyrośniesz, bę-
dziesz najzgrabniejszym, najsilniejszym kowbojem...
Ruchliwe usteczka Ryana rozciągnęły się w szerokim uśmie-
chu. Do tej pory potrafił tylko ziewać, krzywić się w płaczu, ale
tym razem był to prawdziwy uśmiech! Nie patrzył gdzieś w prze-
strzeń, patrzył na nią, na swoją mamę!
Odruchowo uniosła głowę, szukając Tye'a. Powinien być przy
nich. Zaniepokojona, popatrzyła na zegar. Tye naprawdę rzadko
opuszczał wieczorne karmienia, chyba że miał coś rzeczywiście
ważnego do załatwienia. Nie wspomniał przy kolacji, że będzie
zajęty.
Dulcie wstała z krzesła, ciągle się uśmiechając. Tye musi zoba-
czyć pierwszy uśmiech Ryana.
Pięć minut pózniej pukała do zamkniętych drzwi pokoju Tye'a.
Przeszukała już cały dom, a Day ją zapewnił, że nie ma go nigdzie
w obejściu. To było jedyne miejsce, gdzie mógł się schronić.
- Tye?
Drzwi otworzył się i stanął w nich Tye.
- Co się stało?
- Nic. - Uśmiechnęła się i wskazała na Ryana. - Kiedy go na-
karmiłam i trzymałam na ręku, mówiąc do niego, uśmiechnął się
do mnie. To był prawdziwy uśmiech, nie jeden z tych jego
śmiesznych grymasów, które tak cię bawiły.
129
S
R
Oczy Tye'a rozjaśniły się radością i wyciągnął ręce do dziecka.
- %7łartujesz! Szkoda, że tego nie widziałem. - Ułożył dziecko
na ramieniu i patrzył na jego buzię.
- Hej, maluszku, może uśmiechniesz się i do mnie? Czy tylko
robisz to dla swojej mamy? Wiem, że ona jest kimś wyjątkowym,
więc nawet nie mam o to do ciebie pretensji.
- Oczka Ryana zrobiły się okrągłe ze zdziwienia po takiej
przemowie. Tye roześmiał się. - Myślę, że postanowił uśmie
chać się tylko raz dziennie.
Ujął Dulcie za łokieć i wprowadził ją do pokoju.
- Wejdz na chwilę. Muszę z tobą porozmawiać.
Dulcie weszła do środka i od razu zauważyła torbę podróżną
leżącą na łóżku. Nie mogła powstrzymać okrzyku zdumienia.
- Dlaczego siÄ™ pakujesz?
Tye ciągle trzymał ją za ramię i machinalnie głaskał palcami jej
delikatną skórę.
- Rozmawiałem dzisiaj z McNallym. Ma dla mnie ciekawą
pracę. Wyjeżdżam na tydzień.
- Czy... czy zamierzasz potem wrócić do Red Arrow?
- Bała się na niego spojrzeć. Nie chciała, żeby zauważył, jakie
wrażenie zrobiła na niej ta wiadomość. Milczał przez chwilę,
a Dulcie czuła, że jej serce zmienia się w ciężki kamień.
- Chciałbym - odezwał się po chwili. - Ale tylko wtedy,
jeśli ty tego również tego chcesz.
Znowu mogła oddychać.
- Oczywiście. Chcemy, żebyś wrócił. - Dulcie wiedziała,
że te słowa brzmią zbyt oficjalnie, ale bała się, że jeśli pozwoli
sobie na trochę więcej uczucia, po prostu się rozpłacze. - Ryan
130
S
R
będzie tęsknił za tatusiem. - Gdy tylko wypowiedziała te słowa,
wzięła dziecko z jego rąk i szybko wyszła z pokoju. - Muszę go
zanieść do łóżeczka. Już dawno minęła jego pora spania.
Pobiegła do pokoju Ryana. Rozpłakała się, kładąc małego do
łóżeczka i otulając go kołderką. Po chwili nie widziała już nic, bo
łzy przesłoniły jej oczy. Wiedziała, że zachowuje się głupio, ale
nie potrafiła się opanować.
Drgnęła, bo ktoś dotknął jej ramienia.
- Dulcie?
Nie chciała, żeby Tye widział jej łzy, więc odwróciła twarz, ale
nie mogła powstrzymać łkania. Tye objął ją i przytulił do piersi.
Kołysał ją delikatnie, a jej łzy moczyły mu koszulę.
- Ty też będziesz za mną tęsknić? - zapytał cicho.
- Wiesz dobrze, że tak. - Azy płynęły nieprzerwanym strumie-
niem. Coraz bardziej przerażał ją wyjazd Tye'a.
- Przyrzekam, że wrócę. - Sięgnął po chusteczkę i wytarł jej
twarz, a potem włożył ją jej do ręki.
Wytarła nos.
- Przepraszam cię. Chyba moje hormony nie uspokoiły się jesz-
cze po ciąży.
- Naprawdę nie musisz ukrywać przede mną swych uczuć. Pro-
szę. - Ujął jej dłoń i pocałował lekko. - Pójdziemy do mnie? Ma-
rzę o tym, by móc cię znowu przytulić, by móc cię mieć tylko dla
siebie.
- Dobrze.
Poprowadził ją do swojego pokoju. Nie włączył światła, tylko
zamknÄ…Å‚ drzwi.
Potem wyprostował się i wziął ją w ramiona tak delikatnie, jak-
by była najdroższym i najbardziej kruchym przedmiotem na
131
S
R
świecie. Czuła ciepło jego ciała. Ujął ją pod brodę i uniósł jej twarz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl