[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przed tym uciec.
 Odepchn¹Å‚ mnie, wysun¹Å‚ siê przede mnie. O czym on, do diabÅ‚a, mySlaÅ‚?
A gdzie wy mieliScie głowy, do jasnej cholery?  zapytał Matthew, ponownie
odwracaj¹c siê do niej. OgarnêÅ‚a go potworna zÅ‚oSæ.  Po co podpÅ‚ywaliScie do
nas? Czy wy o niczym nie macie pojêcia? Gdy rekin poczuje krew, atakuje wszyst-
ko. PowinniScie natychmiast ruszyæ w stronê Å‚odzi. MieliSmy niewiarygodne szczê-
78
Scie, ¿e tak ogromna iloSæ krwi nie Sci¹gnêÅ‚a na ¿er tuzina rekinów. O czym wy-
Scie, do diabła, mySleli?
 O tobie  szepnêÅ‚a, wci¹¿ oparta plecami o Scianê.  S¹dzê, ¿e zarówno
Buck, jak i ja mySleliSmy o tobie. Nie pogodziÅ‚abym siê z tym, gdyby coS ci siê
staÅ‚o, Matthew. Nie prze¿yÅ‚abym tego. Kocham ciê.
Zdezorientowany przez chwilê wpatrywaÅ‚ siê w ni¹. Nikt nigdy w ¿yciu nie
powiedział mu tych słów.
 W takim razie jesteS gÅ‚upia  wydusiÅ‚ i przeczesaÅ‚ wÅ‚osy trzês¹cymi siê
palcami.
 Mo¿e.  KotÅ‚owaÅ‚o siê w niej tyle emocji, ¿e choæ zacisnêÅ‚a wargi, nie
zdoÅ‚aÅ‚a opanowaæ ich dr¿enia.  S¹dzê, ¿e ty równie¿ post¹piÅ‚eS bardzo gÅ‚upio.
PowinieneS zostawiæ Bucka. ByÅ‚eS przekonany, ¿e twój stryj nie ¿yje, wiêc powi-
nieneS uciec, gdy rekin trzymał go w pysku. Ale nie zrobiłeS tego. Czemu nie
popÅ‚yn¹Å‚eS w stronê Å‚odzi, Matthew?
Jedynie potrz¹sn¹Å‚ gÅ‚ow¹. Gdy podeszÅ‚a o krok bli¿ej, by go obj¹æ, ukryÅ‚
twarz w jej włosach.
 Tate.
 Ju¿ dobrze  mruknêÅ‚a, gÅ‚aszcz¹c go uspokajaj¹co po plecach.  Wszystko
bêdzie w porz¹dku. Spróbuj mi uwierzyæ.
 Przynoszê pecha.
 Bzdura. JesteS zmêczony i zdenerwowany. Chodx ze mn¹ na dół. Zaczeka-
my wszyscy razem.
Nie opuSciÅ‚a go ani na chwilê. MijaÅ‚y godziny, a oni wci¹¿ byli pogr¹¿eni
w sennym oczekiwaniu tak charakterystycznym dla wielu szpitali. Ludzie przy-
chodzili i wychodzili. Czasami rozlegaÅ‚o siê ciche stukanie butów na kauczuko-
wych podeszwach, poprzedzaj¹ce pojawienie siê w drzwiach jakiejS pielêgniarki,
a w powietrzu unosiÅ‚ siê ostry zapach zbyt dÅ‚ugo parzonej kawy i przenikliwa
woñ pÅ‚ynów antyseptycznych, które i tak nie likwidowaÅ‚y wszechobecnego odoru
towarzysz¹cego ludziom chorym. Sporadycznie sÅ‚ychaæ byÅ‚o cichy szum otwie-
raj¹cych siê i zamykaj¹cych drzwi windy.
Potem w okna zacz¹Å‚ stukaæ spokojny, drobny deszcz.
Tate drzemaÅ‚a z gÅ‚ow¹ wspart¹ na ramieniu Matthew. ObudziÅ‚a siê, kiedy
poczuÅ‚a, ¿e napi¹Å‚ wszystkie miêSnie. Instynktownie siêgnêÅ‚a po jego dÅ‚oñ, a po
chwili spostrzegła lekarza.
WszedÅ‚ bardzo cicho. ByÅ‚ to zaskakuj¹co mÅ‚ody czÅ‚owiek, ze zmarszczkami
zmêczenia wokół oczu i ust. Jego hebanowa skóra wygl¹daÅ‚a jak pofaÅ‚dowany
czarny jedwab.
 Szukam pana Lassitera.  Mimo wyraxnego znu¿enia, gÅ‚os miaÅ‚ melodyjny
jak wieczorny deszcz.
 To ja.  Matthew wstał, przygotowany na kondolencje.
 Nazywam siê Farrge, jestem lekarzem. Pañski stryj przeszedÅ‚ operacjê.
Proszê usi¹Sæ.
79
 Co to znaczy  przeszedł ?
 ZdoÅ‚aÅ‚ j¹ prze¿yæ.  Farrge usiadÅ‚ na brzegu Å‚awy i czekaÅ‚, a¿ Matthew siê
usadowi.  Jego stan jest krytyczny. Potwornie siê wykrwawiÅ‚. Trzy litry to bar-
dzo du¿o. Gdyby straciÅ‚ choæ odrobinê wiêcej krwi lub gdybyScie o dziesiêæ mi-
nut póxniej przywiexli go do szpitala, nie miaÅ‚by ¿adnych szans na prze¿ycie. Na
szczêScie ma bardzo mocne serce. JesteSmy optymistami.
Nadzieja sprawiaÅ‚a zbyt wielki ból. Matthew jedynie przytakn¹Å‚.
 Czy to znaczy, ¿e stryj bêdzie ¿yÅ‚?
 Z godziny na godzinê ma na to coraz wiêksze szanse.
 Jak one wygl¹daj¹ naprawdê?
Farrge przez chwilê oceniaÅ‚ mÅ‚odego mê¿czyznê. W przypadku niektórych
ludzi nie wystarcza sama ¿yczliwoSæ.
 Szansa prze¿ycia dzisiejszej nocy waha siê w granicach czterdziestu pro-
cent. Je¿eli mu siê to uda, zagro¿enie znacznie siê zmniejszy. OczywiScie, gdy
jego stan siê ustabilizuje, gdy pañski stryj nieco siê wzmocni, potrzebne bêdzie
dalsze leczenie. W odpowiednim czasie chêtnie polecê panu kilku specjalistów,
którzy uzyskuj¹ wspaniaÅ‚e wyniki w leczeniu pacjentów z amputowanymi koñ-
czynami.
 Czy Buck odzyskaÅ‚ przytomnoSæ?  zapytaÅ‚a cicho Marla.
 Nie. Jeszcze przez jakiS czas zostanie na sali pooperacyjnej, a potem prze-
niesiemy go na oddziaÅ‚ intensywnej terapii. Nie spodziewam siê, by odzyskaÅ‚
przytomnoSæ wczeSniej ni¿ za kilka godzin. Proponujê, by w dy¿urce pielêgnia-
rek zostawili pañstwo numer telefonu, pod którym bêd¹ pañstwo uchwytni? W ra-
zie jakiejkolwiek zmiany, skontaktujemy siê z wami.
 Ja zostajê  oSwiadczyÅ‚ Matthew.  ChciaÅ‚bym go zobaczyæ.
 Bêdzie to mo¿liwe, gdy przewieziemy pañskiego stryja na oddziaÅ‚ inten-
sywnej terapii. Ale wpuszczê pana tylko na chwilê.
 Wynajmiemy pokój w hotelu.  Ray wstaÅ‚ i poÅ‚o¿yÅ‚ dÅ‚oñ na ramieniu Mat-
thew.  Bêdziemy siê zmieniaæ.
 Nie mam zamiaru siê st¹d ruszaæ.
 Matthew.  Ray Scisn¹Å‚ delikatnie jego dÅ‚oñ.  Musimy pracowaæ zespoÅ‚o-
wo.  Zerkn¹Å‚ na córkê i zrozumiaÅ‚ jej spojrzenie.  Oboje z Marl¹ poszukamy
jakichS pokojów i pozałatwiamy formalnoSci. Za kilka godzin wrócimy, by zmie-
niæ ciebie i Tate.
Z le¿¹cej w łó¿ku nieruchomej postaci wystawaÅ‚o mnóstwo rurek. Urz¹dze-
nia szumiaÅ‚y i popiskiwaÅ‚y. Zza cienkiej kurtyny dobiegaÅ‚y ciche rozmowy pielê-
gniarek oraz ich energiczne kroki, gdy wykonywaÅ‚y swoje obowi¹zki i krz¹taÅ‚y
siê przy chorych.
W w¹skim i ciemnym pomieszczeniu Matthew byÅ‚ sam na sam z Buckiem.
ZmusiÅ‚ siê do popatrzenia na koc i le¿¹cy pod nim dziwny ksztaÅ‚t. DoszedÅ‚ do
wniosku, ¿e bêdzie musiaÅ‚ siê do tego przyzwyczaiæ. Obaj bêd¹ musieli siê do
tego przyzwyczaiæ.
80
JeSli Buck prze¿yje.
Na razie wcale nie wygl¹daÅ‚ jakby ju¿ nie ¿yÅ‚. MiaÅ‚ obwisÅ‚¹ twarz, a jego
ciaÅ‚o wyci¹gniête na łó¿ku wydawaÅ‚o siê dziwnie schludne. Matthew przypomniaÅ‚
sobie, ¿e Buck zawsze bardzo siê rzucaÅ‚, rozkopywaÅ‚ i zwijaÅ‚ przeScieradÅ‚a, a chra-
paÅ‚ tak gÅ‚oSno, ¿e tynk odpadaÅ‚ ze Scian.
Teraz jednak le¿aÅ‚ nieruchomo i cicho, niczym czÅ‚owiek w trumnie.
Matthew uj¹Å‚ ogromn¹, pokryt¹ bliznami dÅ‚oñ. WiedziaÅ‚, ¿e gdyby Buck byÅ‚
przytomny, ten gest wprawiÅ‚by ich obu w zakÅ‚opotanie. TrzymaÅ‚ j¹, bacznie przy-
gl¹daj¹c siê twarzy, któr¹, jak mu siê wydawaÅ‚o, znaÅ‚ niemal tak samo dobrze jak
swoj¹. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl