[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nagle potem wściekał, bił i wieszał, gdy mu innej zabrakło zabawy. Gdy Mina weszła, właśnie
trzymała dziewkę za kosę, a policzki jej czerwone świadczyły, że podniesiona ręka półksiężnej nie
próżnowała. Zobaczywszy obcą, popchnęła sługę i starszej, co obok stała, dała rozkaz, aby ją
ochłostano.
W izbie kochanki księżnej było dosyć pokazno, bo się świeżych łupów część jej dostała; ale
niedawno jeszcze ściany były odarte, skrzynie wypróżnione, bo przed wojną wszystko pozostawiano.
Sonka rada była i dumna ze zwycięstwa Aysego, obiecującego, że się próżny skarbiec zapełni.
Zmiarkowała Mina, że kobiecie dumnej przypochlebić się trzeba było, przystąpiła więc do niej z
pokorą i wdzięcząc się:
 Wyście tu, miłościwa pani, prawdziwa księżna  rzekła.  Winnam wam tylko, że mojego pana z
lochu dobyto, niechże Bóg wam za to zapłaci! Macie dobre, wspaniałe serce ksią-
żęce! Wy u Bolesława możecie, co zechcecie!
 Pewnie, że zrobię, co zechcę!  odpowiedziała, śmiejąc się i podnosząc nieco, Dorenowa, która
włosy piękne, w nieładzie rozpuszczone zawiązywała.
 A! Jakie wy śliczne włosy macie!  dodała Mina.  Nie dziw, że wasz stary głowę dla takiej
piękności traci, któż by nie oszalał dla niej!
Sonka uśmiechała się i pyszniła.
 A! Ty! pochlebnico!  mruczała.
 Księżno ty moja, ciebie by i królową nazwać się godziło  ciągnęła dalej Niemka  bądz
do końca miłosierną, jakeś poczęła! Dopomóż mnie, nieszczęśliwej! Mnie trzeba koniecznie mojego
biednego pana wyzwolić!
 O o, to trudno  szepnęła Dorenowa.  To trudno!
 A co dla was trudnego? Jak wy mu się uśmiechniecie i pogładzicie pod brodę?
Sonka głową kręciła.
 Ziemi kawałek musi dać  rzekła  nic nie pomoże; na ziemię mój Bolesław łakomy, bo mu już jej
mało zostało. O, ziemi musi dać!
44
 Ziemia, ziemia!  zawołała Mino.  Co ona warta? Grzywny lepsze.
 Grzywny  rozśmiała się Dorenowa  grzywny dla mnie, a dla niego ziemi szmat. Za wolność
warto zapłacić!
 Grzywny dla was i dla księcia lepsze  mówiła Mina.  Co po ziemi, którą nieustannie strzec
trzeba a i ludzi pilnować?
 Musi ziemię dać!  potwierdziła raz jeszcze Sonka.  Nic nie pomoże. Zaklął się Bolesław, że bez
ziemi nie puści.
Pochylone ku sobie dwie niewiasty szeptać poczęły, Mina mówna, żywa i śmiała przewagę miała nad
otyłą, ociężałą i niezbyt szczebiotliwą Dorenową. Rozstały się przyjaznie z sobą.
Gdy książę napiły, grajka wiodąc za sobą i przyśpiewując, do izby powrócił, a Dorenowę kazał
wołać do siebie, przyszła doń wystrojona, pogładziła pod brodę, siadła na łożu i poczęła za polskim
księciem przemawiać.
Książę, choć podpiwszy, jedno miał ciągle na ustach:
 Ziemi musi mi dać!
Od tego nie odstępował. Tymczasem, by się pozbyć natrętnej, grajkowi, usypiającemu ze znużenia,
klątwami i grozbami coraz oczy otwierał.
Nie wymogła nic na nim kochanka, bo pomrukiwał ciągle:
 Ziemi i grzywien! Skarbiec u niego bogaty. Ojciec skąpy był, na kościoły nie rozdał
wszystkiego. Kaliski stryjek mu przysporzył mienia. Muszą dać!
Sonka namówić chciała, aby się jakim tysiącem grzywien dał wykupić, ale Bolesław, ogromnym
kułakiem uderzywszy o krawędz łoża, zaklął się, że bez ziemi nie będzie nic.
 Każdy z tych jeńców musi mi dać po kawałku! Ani czeski król, ani cesarz nie pomoże, bo ja się ich
obu nie boję; dam ich pościnać, kiedy w ręku mam, albo głodem zamorzę!
Głaskała go Sonka próżno, nie dał się ugłaskać.
Wkrótce potem wtoczył się Henryk Otyły, syn Aysego, zwycięzca, któremu ojciec zawdzięczał książąt
niewolę. Krzyknął nań, aby do Przemka szedł, i oznajmił mu, że bez ziemi się nie uwolni, a i
grzywien dopłacić musi. Otyły miał mir u ojca, a sprawa obu jedną była.
Silniejszy i trzezwiejszego umysłu był. Głową potrząsł.
 Słuchajcie no, ojcze  rzekł powoli.  Dobra rzecz ziemi szmat wziąć i srebra, ale ja bym od
Przemka wolał grzywny. Da ci kawał Wielkiej Polski, niepokój kupim sobie. I on, i kaliski będą
napadali, tchnąć nam nie dadzą, aby wydrzeć nazad. Ja bym mu okup sowity kazał dać i puścił do
licha.
Sonka potwierdzała.
 Dobrze mówi! Rozum ma!
Ale Rogatka łajać począł ją i syna; dopiero postrzegłszy, iż się gniewu nie zlękli, złagodniał.
 Da ziemi czy nie, a żądać trzeba  rzekł.  Mów, że ziemi chcę!
Grajkowi śpiewać kazał i zaświstał nutę, którą on pochwycił.
Otyły z wolna powlókł się do czarnej izby. Od owego dnia, gdy ich w bitwie pobrał do niewoli, nie
widzieli się z sobą. Henryk młody był, rycerską dzielną miał postać, ale przed czasem się roztył, a
ojcowskie rozpasanie trochę na nim widać było. Przemko, ujrzawszy go wchodzącego, zadrgał cały,
z ławy się nie podniósł. Gniew zwyciężonego zawrzał mu w piersi. Henryk powoli szedł ku niemu.
 Ano!  rzekł.  Wysiedzieliście już pokutę, czas by wam do domu... Młoda żonka na was czeka!
Ojciec mnie tu posyła. Chcecie na swobodę? Z niewoli darmo nie puszcza nikt!
 Okup dam  rzekł Przemko krótko i sucho.
 Ojciec ziemi chce  odparł Otyły.
 Ziemi nie dam!  prędko zawołał Przemko.  Będę gnił tu, a ojcowizny nie pokraję.
Henryk Otyły, choć nie proszony, usiadł przy więzniu na ławie i w boki się ujął.
 A jak nazad do lochu wrzucÄ…?
 Wola boża  rzekł Przemko.  Wojna się raz powiedzie, drugi nie. Co jutro będzie, nikt nie wie.
45
Otyły uderzył go po kolanie.
 Co grzywien dacie?  spytał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl