[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyszło, że Lana może chcieć czegoś innego. Wydawało
mu siÄ™, że nie powinna go odrzucić. ByÅ‚o to bardzo aro­
ganckie i egoistyczne myślenie. Dopiero teraz zdał sobie
sprawę, że uznał za oczywiste coś, co wcale nie było
takie pewne. Przecież nie jest kimś, z kim chciałoby się
założyć rodzinę. Nie jest prawdziwym mężczyzną...
Nagle poczuł, że powraca do niego miniony koszmar.
%7łe odzywają się dawne obawy, chociaż wydawało mu
się, że pozbył się ich raz na zawsze.
- PrzestaÅ„ - powiedziaÅ‚ sam do siebie, chcÄ…c po­
wstrzymać strumień natrętnych myśli.
Nie chciaÅ‚ wierzyć w to, co mówiÅ‚ o nim ojciec. I je­
szcze nie przegraÅ‚, ale w tej chwili czuÅ‚ siÄ™ zupeÅ‚nie za­
gubiony. Nie miał pojęcia, co dalej. Jak Lana poradzi
sobie z dwójką dzieci? Dlaczego nie chce pozwolić, by
jej pomógł?
POWRÓT DO PROSPERINO 207
WyszedÅ‚ z sypialni, nie mogÄ…c dÅ‚użej patrzeć na Å›wie­
cę i łóżko, które kiedyś dzielił z Laną. Wrócił do kuchni
i jeszcze raz przeczytał list pożegnalny.
Dziękuje mu za czas, który z nim spędziła. To są ciepłe
i miłe słowa. Nie miał powodów wątpić w ich szczerość...
JeÅ›li spÄ™dziÅ‚a z nim najlepsze dwa miesiÄ…ce życia, dla­
czego teraz wyjechaÅ‚a? To jakoÅ› nie chciaÅ‚o mu siÄ™ po­
mieścić w głowie. Westchnął i odłożył kartkę na stół.
Czuł, że musi porozmawiać z Laną. To wszystko wymaga
wyjaśnień.
Musi coś zrobić! I to natychmiast! Wstał i podszedł
do drzwi, gotowy do działania. Na szczęście w dniu ich
ślubu odbierał Lanę z jej mieszkania, więc wiedział,
gdzie jej szukać. Po chwili pędził z rykiem silnika
w stronę Prosperino. Czuł się tak, jakby miał walczyć
o swoje życie. To było coś nowego. Nigdy wcześniej nie
doświadczał podobnie gwałtownych uczuć.
OdetchnÄ…Å‚ z ulgÄ…, kiedy zobaczyÅ‚ samochód Lany, sto­
jący przy jej bloku. Zaparkował obok i szybko pobiegł
na piętro. Dopiero tam zatrzymał się na chwilę, by się
trochÄ™ uspokoić. SpojrzaÅ‚ na swoje rÄ™ce, które nagle za­
częły mu drżeć. Dopiero kiedy drżenie stało się ledwo
widoczne, zdecydował się zapukać do drzwi.
Był pewny, że Lana zaraz mu otworzy, ale w środku
panowała cisza.
- Lano! - zawołał i zapukał raz jeszcze. - Proszę,
otwórz. Musimy porozmawiać.
%7Å‚adnej odpowiedzi. NacisnÄ…Å‚ klamkÄ™, ale drzwi nie
ustąpiły.
- Lano, proszę. Nie możemy tak tego zostawić. Nasze
dzieci mnie potrzebujÄ… - użyÅ‚, jak mu siÄ™ zdawaÅ‚o, osta­
tecznego argumentu.
208 CARLA CASSIDY
Drzwi do sÄ…siedniego mieszkania uchyliÅ‚y siÄ™ i na ko­
rytarz wyjrzała staruszka w papilotach. Chance omal nie
jęknął.
- Przepraszam paniÄ…, to sprawy prywatne.
Kobieta wzniosła oczy ku niebu.
- Ale odniosÅ‚am wrażenie, że chciaÅ‚ pan je upublicz­
nić. Mógłby pan krzyczeć trochę ciszej? - Posłała mu
pełne nagany spojrzenie i zatrzasnęła drzwi.
Ciekawe, jak wyobraża sobie taki  cichy krzyk".
Chance musiał wołać nieco głośniej, bo bał się, że Lana
go nie usłyszy.
- Lano! - zawołał i zerknął w stronę sąsiednich
drzwi.
A może jednak nie ma jej w domu. Mogła na przykład
wpaść do niej siostra i pojechały gdzieś samochodem
Mai. JeÅ›li tak, to nie ma pojÄ™cia, gdzie jej szukać. W koÅ„­
cu, po paru minutach wsłuchiwania się w każdy odgłos
dobiegajÄ…cy ze Å›rodka, Chance niechÄ™tnie wyszedÅ‚ na par­
king przed blokiem.
WsiadÅ‚ do auta, zastanawiajÄ…c siÄ™, co dalej. Gdzie mó­
gÅ‚by jÄ… znalezć? PrzebiegaÅ‚ myÅ›lami przez wszystkie zna­
ne mu miejsca. Wiedział tylko jedno: nie wróci na ranczo
bez Lany.
Meredith usiadÅ‚a na tylnym siedzeniu policyjnego wo­
zu i wzięła Emily za rękę. Rand siedział z przodu, wraz
ze śledczym Thadem Law. Za nimi jechał jeszcze jeden
policyjny samochód.
Wszyscy milczeli, a Meredith wpatrywaÅ‚a siÄ™ inten­
sywnie w krajobraz za oknem. To był jej dom. Nareszcie
tu wróciła.
Rand odwrócił się i posłał jej krzepiący uśmiech. Po-
POWRÓT DO PROSPERINO
209
myślała, że to między innymi dzięki niemu zdołała tu
wrócić. CzuÅ‚a gÅ‚Ä™bokÄ… wdziÄ™czność dla swego syna. Mia­
ła nadzieję, że odzyska w ten sposób całą swoją rodzinę.
Meredith wiedziaÅ‚a, że kiedy skontaktowaÅ‚ siÄ™ z po­
licjÄ… w Prosperino i opowiedziaÅ‚ historiÄ™ o blizniacz­
kach, które zamieniły się miejscami, nikt początkowo nie
chciaÅ‚ wierzyć. Takie historie zdarzaÅ‚y siÄ™ tylko w książ­
kach albo serialach telewizyjnych...
Na szczęście wszyscy w Prosperino znali i cenili Ran­
da. Poza tym był on człowiekiem spokojnym i upartym.
Tak długo powtarzał swą historię, aż ktoś się nią w końcu
zainteresował. A kiedy dziś rano pojawili się razem na
posterunku, wszyscy, którzy znali Patsy w jej nowej roli,
dosłownie osłupieli.
Meredith staraÅ‚a siÄ™ skupić uwagÄ™ na mijanych miej­
scach. Niektóre z nich budziły w niej pozytywne emocje.
Inne rozpoznawała, przypominając sobie związane z nimi
wydarzenia. Przejażdżki z mężem. Rodzinne pikniki.
Wyprawy do Fort Bragg... Po następnych paru minutach
zobaczyła lśniący w słońcu dach i serce skoczyło jej do
gardła.
Dom! Meredith wprost nie mogła oderwać od niego
oczu. Natychmiast przypomniaÅ‚a sobie wspaniaÅ‚e kolum­
ny i biaÅ‚e Å›ciany, a także budynki obok. To wszystko by­
ło takie swojskie. Chciało jej się płakać, ale starała się
powstrzymać łzy. Wiedziała, że nie jest to największe ze
wzruszeń, jakie ją dziś czekają. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl