[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie twoja sprawa  stwierdziła stanowczo i od-
sunęła od niego notatnik.
Cade usiadł na krześle po drugiej stronie biurka i uważ-
nie przyglądał się dziewczynie.
 Możesz mi powiedzieć, co się stało?
 To, co siÄ™ dzieje od poczÄ…tku.
 Ach.  Nie spuszczał jej z oka.  Gramy według
twoich reguł. W czym problem?
Już za pózno, żeby te reguły mogły coś dać, pomyślała
dziewczyna. W tym problem. Po podróży do Nowego
Jorku i dniach, jakie tam spędzili, zaangażowała się tak
mocno, że straciła nad tym kontrolę. Potrzebowała dys-
tansu, ale na to właśnie nie można było liczyć.
Szczerze mówiąc, wiedziała też, że w tej chwili nawet
dystans już by nie pomógł.
 Odezwij się do mnie  poprosił Cade spokojnie.
Ryan wypuściła powietrze z płuc.
 Przepraszam, mam kłopoty z samą sobą.  Nagle
rozpaczliwie zapragnęła, żeby Cade nie wyglądał tak
wspaniale i żeby już wyszedł.  Chodz, wracajmy i spró-
bujmy jeszcze raz.
Szum włączonych przez sprzątaczki odkurzaczy próż-
niowych niósł się echem po pustych korytarzach Beck-
man Markham. Ryan podniosła wzrok znad komputera
i przetarła oczy. Została w pracy dłużej niż koledzy
i próbowała nadrobić stracony czas. Nieudane nagranie
pochłonęło znaczną część popołudnia, ale miała poważne
wątpliwości, czy będzie się nadawało do wykorzystania.
Chociaż bardzo starała się skupić, zacinała się, bo roz-
praszał ją widok twarzy Cade a, jego dłoni, rozważania,
o czym on teraz myśli.
I pożądanie.
Poziom jej frustracji rósł z każdą pomyłką. Ilekroć Pete
wołał: ,,Cięcie!  , jej cierpliwość słabła. W końcu zrezyg-
nowali i umówili się na nagranie w Worcester z przyszłym
tygodniu. Kiedy Ryan zasiadła wreszcie za biurkiem,
miała nerwy w strzępach.
Znów skupiła uwagę na ekranie komputera, na którym
próbowała wypisać najważniejsze założenia nowego
kursu.
 Zarządzanie projektem  wymamrotała pod nosem.
Zasada numer jeden: nie sypiaj z członkami zespołu
przed rozpoczęciem realizacji projektu. Zasada numer
dwa: kontaktuj się z członkami zespołu jedynie telefo-
nicznie, jeśli na ich widok myślisz tylko o tym, żeby się na
nich rzucić. Zasada numer trzy: nie myśl o tym, jak się
czułaś, kiedy oboje byliście nadzy, kiedy on rozsunął
twoje uda, pieścił cię ustami, kiedy wsunął czubek ję-
zyka w...
Ryan w przypływie rozpaczy uderzyła ręką w blat
biurka. To się musi skończyć!
Ryan zahamowała gwałtownie przed zespołem bu-
dynków, które wyglądały jak bezładnie rozsypane
przez dziecko klocki z kamienia i szkła. Słońce chowało
się już za horyzontem, powietrze było zadziwiająco
ciepłe jak na tę porę roku. Jabłonie stały obsypane
kwiatami, ale Ryan nie miała czasu, by je podziwiać.
Weszła do holu i odszukała nazwisko Cade a. Jego
mieszkanie znajdowało się na najwyższym piętrze.
Naturalnie.
Zobaczy siÄ™ z nim i razem uporajÄ… siÄ™ z tym galimatia-
sem, myślała, jadąc w górę windą. Jeśli to oznacza seks,
niech i tak będzie. Wysiadła na ostatnim piętrze i odnalaz-
ła jego drzwi. Nacisnęła dzwonek i czekała przez dłuższą
chwilę, zniecierpliwiona zadzwoniła ponownie. Wreszcie
usłyszała odgłos zbliżających się kroków.
Drzwi otwarły się gwałtownie i stanął w nich Cade.
Miał na sobie stary, niegdyś granatowy podkoszulek
wyrzucony na równie stare, sprane dżinsy. Z głębi
mieszkania dobiegał dzwięk spokojnego bluesa. W ręku
trzymał kieliszek bladozłotego wina. Był boso.
 Ryan.
Stał przez chwilę w milczeniu i wpatrywał się w dziew-
czynę. Miała na sobie ciemnoczerwoną spódnicę od
kostiumu, w którym widział ją dzisiaj w pracy, ale
pozbyła się żakietu. Jedwabna bluzka wyglądała na nie-
mal równie miękką i gładką jak znana mu, ukryta pod nią
skóra. Jego oczy przesunęły się wzdłuż długiej szyi ku
rozpiętej teraz u góry bluzce, ku miejscu, w którym
zaczynała się delikatna wypukłość piersi. Włosy Ryan,
przedtem starannie upięte, teraz opadały w nieładzie na
ramiona.
 Mogę wejść?  zapytała Ryan z mocno bijącym
sercem.
 Jasne.  Przesunął się w bok i szeroko otworzył przed
nią drzwi.  Coś się stało?
Weszła do holu.
 Musimy porozmawiać.
Cade miał się na baczności. Zyskał nieco na czasie,
starannie zamykając drzwi, wreszcie zwrócił się ku Ryan.
 Zacznijmy od najważniejszego: wyglądasz, jakbyś
bardzo potrzebowała drinka.
Ryan szła za nim korytarzem. Po prawej dostrzegła
prowadzące w górę schody, poręcz ze złotego dębu lśniła
jak słońce. Schody wiodą do sypialni, pomyślała i zalała ją
fala gorąca. Chodnik utrzymany w tonacji głębokiego
błękitu tłumił postukiwanie jej obcasów. Po lewej widzia-
ła łukowate wejście do przestronnego salonu, którego
okna wychodziły na rzekę.
Cade wszedł do wygodnej, czystej kuchni, utrzymanej
w bladych szarościach i kolorze burgunda, i odstawił
kieliszek na blat. Marudził przez chwilę, starając się
odsunąć na bok podejrzliwość i cieszyć się obecnością
Ryan w swoim mieszkaniu.
 Mam schłodzone Pinot Grigio, ale mogę ci otworzyć
czerwone wino.
 Nie, białe będzie świetne.
Postawił wysoki, smukły kieliszek na granitowym
blacie, napełnił go bladozłotym płynem i podał Ryan.
Podniósł swoje wino i oparł się o blat.
 Za czyste życie  powiedział i stuknął kieliszkiem
o jej kieliszek, aż zabrzęczało kryształowe szkło.
Ryan upiła spory łyk i podniosła wzrok na Cade a.
 Doszłam do wniosku, że powinniśmy ze sobą sy-
piać.  Mężczyzna stał jak wmurowany, więc ciągnęła:
 Słuchaj, walczyłam z tym i o mało nie zwariowałam.
Przez cały dzień nie mogłam pracować, ty też nie.
 Zdawała sobie sprawę, że mówi zbyt szybko, ale potok
słów sam się z niej wylewał.  Przemyślałam to i doszłam
do wniosku, że na Manhattanie miałeś rację. Powinniśmy
po prostu to zrobić i uwolnić się od tej obsesji.
Cade opierał się o ladę i w milczeniu przyglądał się
Ryan.
 Mam na myśli wyłącznie seks  powiedziała. Za-
częła krążyć po kuchni, postukując obcasami o mar-
murową posadzkę.  Mnóstwo ludzi uprawia seks dla
seksu. Dlaczego nie mielibyśmy tego robić i my? Idziemy
do łóżka, dobrze się bawimy i mamy to z głowy.  Urwała,
napiła się wina.  Co o tym myślisz?
Przez chwilę tylko na nią patrzył.
 Myślę, że powinniśmy usiąść.
Ryan szła za nim korytarzem. Zbliżali się do drzwi
salonu i Ryan spodziewała się, że tam wejdą. Ale Cade
skręcił w lewo i ruszył po schodach na górę. W jej żyłach
płynęła już chyba czysta adrenalina. Powiedziała to, co
naprawdę myślała, ale nie przypuszczała, że Cade bez
dalszej rozmowy złapie ją za słowo. To się dzieje za
szybko, pomyślała w przypływie paniki.
Na górze skręcił z niewielkiego holu do męskiej sy-
pialni.
 Zaczekaj!  rzuciła, wchodząc za nim do pokoju.
Cade stanął i spojrzał na nią pytająco, z ręką na
uchwycie przesuwanych szklanych drzwi. Za nimi wid-
niał drewniany podest wychodzący na rzekę.
 Och.  Ryan odetchnęła z ulgą.
 Co?
 Nic. Myślałam tylko...
Kąciki ust Cade a wygięły się w lekkim uśmiechu.
 Martwiłaś się, że nie tracę czasu?
 CoÅ› w tym rodzaju.
Podszedł do niej tak blisko, że pomimo własnego,
głośno walącego serca, Ryan słyszała cichy szmer jego
oddechu.
 Cóż, możemy zabrać się za to od razu, jeśli sobie
życzysz, ja jednak sądzę, że nie zawadziłoby przedtem
nieco porozmawiać.  Wrócił do przeszklonych drzwi,
rozsunął je i wyszedł na drewnianą platformę. Ryan
podążyła za nim.
Cytrynowe świece aromatyzowały powietrze. Blues,
który słyszała przy wejściu, płynął z umocowanych do [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl