[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się do niego zbliżali.
Również zagraniczni mężowie stanu nie byli chronieni przed jego wściekłym prozelityzmem.
Zawsze byłam zszokowana argumentami, na jakie się powoływał, gdy Mussolini lub Horthy
próbowali go namówić do złagodzenia polityki wobec Żydów.
W takich momentach Hitler wychodził poza wszelkie protokolarne formy i w najbardziej
makabrycznych barwach odmalowywał wobec swych partnerów żydowskie niebezpieczeństwo.
Jego długie wywody kończyły się zawsze konkluzją, że Żydów trzeba za wszelką cenę
wyeliminować.
Nigdy nie używał określenia bardziej precyzyjnego - zawsze było to słowo "eliminacja";
wypowiadane z tak nienawistną pogardą, że nikt nie mógł mieć wątpliwości co do jego
prawdziwego znaczenia.
Zawsze był w doskonałym nastroju, gdy mógł nam opowiedzieć, że zagraniczni goście zapoznali
go z restrykcjami rasowymi podjętymi w ich krajach.
W dniu, w którym Antonescu zawiadomił go o "zniknięciu" Żydów w Bessarabii, niemal wzniósł
się w swoim podziwie.
Z drugiej strony, widziałam Hitlera, jak pozostawał nieugięty wobec żarliwej argumentacji
Horthy'ego próbującego mu wyjaśnić, że mimo wszystko nie można Żydów tak po prostu wyrzucić
na ulice i zastrzelić.
Również w trakcie rozmów dyplomatycznych Hitler pozwalał sobie na gwałtowne uwagi o wrogich
sobie politykach.
Nigdy nie omieszkał namawiać swoich gości, aby traktowali jego wrogów w taki sam sposób, w
jaki on to zrobił w obozach koncentracyjnych.
Nie wahał się też mówić o deportacji i środkach represji, gdy czynił aluzje wobec rodzin
królewskich we Włoszech, w Rumunii i w Jugosławii.
Wiedział, że środowiska te były mu wrogie: w całkowicie więc naturalny sposób dawał wyraz
swym nienawistnym oskarżeniom.
Rozdział 15 Nie mam następcy.
Hitler 16 lutego 1945 roku czekałam na Hitlera w małej sali w Kancelarii Rzeszy, gdzie mieliśmy
razem zjeść obiad.
Wszystko było już gotowe na jego przyjęcie.
Zasłony w jadalni, która znajdowała się w prawym skrzydle Pałacu Radziwiłłów, były całkowicie
zaciągnięte, aby oszczędzić Fiihrerowi Trzeciej Rzeszy widoku zniszczeń dokonanych w drugiej
części pałacu.
Mimo że na zewnątrz ostre zimowe słońce grało wśród ruin i zgliszcz, sala była oświetlona.
Od czasu do czasu podchodził maitre d'hótel, aby rzucić okiem na przygotowany z dużym smakiem
stół.
Obok nakrycia Hitlera, w małych, starannie ułożonych kupkach, leżały pigułki, które zażywał
przed i po posiłku.
Była też lampka wina "Pepsin", które popijał w trakcie obiadu.
Około trzeciej podszedł do mnie kierownik sali i szepnął mi na ucho, że "szef" właśnie nadchodzi.
Chwilę później pojawił się Hitler i z posępną miną ruszył w moją stronę.
Patrząc gdzieś w dal, pocałował mnie jak zwykle w rękę.
Był w najwyższym stopniu podekscytowany i jak tylko usiadł, od razu dał upust swemu
niezadowoleniu.
Po chwili stwierdziłem,
nieskuteczne".
że zadowolili się jedynie wylaniem betonu, co jest absolutnie
"W końcu nie mogę już nikomu ufać i zostałem tylko biednym, zdradzonym przez wszystkich
człowiekiem.
To mnie przyprawia o chorobę.
Gdybym nie miał przy sobie mojego wiernego Morella, nie mógłbym doprowadzić mojego dzieła
do końca.
I pomyśleć, że doktorzy Brandt i Hasselbach, ci dwaj idioci, chcieli, żebym uwolnił się od niego,
nie pytając, co by ze mną było bez jego opieki.
Gdyby coś się stało, Niemcy zostałyby bez Fuhrera, bo ja nie mam następcy.
Pierwszy, którego do tej roli przewidywałem, stracił rozum (Hess).
Drugi stracił całą sympatię narodu (Goering).
Trzeci stracił zaufanie partii (Himmler)".
Hitler wymieniał tę trójkę z najwyższą irytacją.
Gdy, chcąc poznać jego głębszą opinię, zapytałam ostrożnie: "Ależ mój Fiihrerze, naród dużo
mówi o Himmlerze jako o tym, który został wyznaczony na waszego zastępcę", Hitler wykrzyknął
gwałtownie: "Nie wiem, co pani chce przez to powiedzieć.
Himmler to człowiek bez żadnej artystycznej kultury!".
Odpowiedziałam, że akurat teraz problem sztuk pięknych nie ma żadnego znaczenia i że Himmler
zawsze przecież będzie miał możliwość skorzystania z usług doradców artystycznych.
Na te
słowa Hitler rzucił mi wściekłe spojrzenie i stracił nad sobą wszelką kontrolę: "Niech pani nie
opowiada takich głupot!
Co pani sobie myśli!?
Że tak łatwo otoczyć się wartościowymi ludźmi?
Nie oczekiwałbym od pani żadnych rad, żeby to zrobić, gdybym miał taką możliwość!".
Zostałam jakby ogłuszona i już nie wydobyłam z siebie żadnego słowa.
"Ten Albrecht (jeden z jego osobistych adiutantów) doprowadza mnie do szału.
Eva ma rację, mówiąc, że go nie znosi.
Muszę wszystkiego sam pilnować, bo oszukują mnie z każdej strony.
Kazałem żelaznymi sztabami zaryglować wejście do mojego bunkra od strony Voss-Strasse.
Zapytałem Albrechta, czy zostało to zrobione zgodnie z moimi instrukcjami, a on odpowiedział
twierdząco.
Hitler natomiast nadal wyrzucał z siebie pretensje, wpadając w niekończący się monolog, po czym
powoli zaczął się uspokajać.
Gdy wreszcie opanował wściekłość i zauważył moje posępne milczenie, klepnął mnie życzliwie po
ramieniu: "Widzę, że przy stole nie należy mówić o polityce.
Proszę wybaczyć, że rozpętałem tak niedorzeczną dyskusję".
Wstając od stołu, zamyślił się jeszcze na chwilę.
Stał obok mnie w postawie człowieka, który godzi się z faktem, że jego dzieło powoli się rozpada:
"No dobrze, niech pani dalej szuka kogoś, kto mógłby być moim następcą.
Jeśli chodzi o mnie, nie przestaję o tym problemie myśleć, ale nie mogę znaleźć żadnego
rozwiązania". [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl