[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- O tobie! Udajesz, że ci na mnie zależy. Udajesz, że przejmujesz się
Betty i ZÅ‚otkiem, i wyglÄ…dasz tak seksownie, kiedy...
- ZÅ‚otko? Seksownie? UdajÄ™?
Pokręcił głową. Na dole otworzyły się drzwi i Komar coś zawołał.
Odwróciła się, ale on chwycił ją za ramię i wciągnął do pokoju.
- 122 -
S
R
- Co.... - Wziął głęboki oddech i zamknął za nią drzwi. - Nie mówiłem o
tym, co robiłaś ze mną. - I nie miał zamiaru, bo samo wspomnienie sprawiało,
że czuł się o krok od wybuchu. - Mówię o tym, co robiłaś z Tonym.
- Z Tonym? - Zamrugała. - Chodzi ci o... filmowanie wydr? Na moment
zgłupiał.
- Nie słyszałem jeszcze, by tak to nazywano. Popatrzyła groznie.
- Uważamy, że Xena jest w ciąży. Rzeczne wydry nie czują się najlepiej
na wolności, więc pastor Tony chce zrobić niespodziankę swojej żonie i dać jej
jedno z małych, zadbać o nie, może potem wziąć jeszcze parę. Obserwowaliśmy
ją, chcemy zgadnąć, gdzie zrobi sobie gniazdo. - Uniosła kamerę wideo. -
Chcemy sfilmować narodziny, ale nie widzieliśmy jej od kilku dni.
CoÅ› takiego!
- To znaczy, że wy nie... - Nagle zabrakło mu słów.
- Nie co? - Przechyliła głowę.
- Nie masz romansu z Tonym?
- To mój pastor. W dodatku żonaty.
- Tak czy nie?
- Nie!
Serce podskoczyło mu w piersi, ale zaszedł już za daleko, by teraz się
wycofać.
- A z Billem?
- Z Billem?!
- Sypiasz z Billem?
Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, ale po chwili ruszyła w
stronÄ™ drzwi.
Chwycił ją za ramię i odwrócił do siebie.
- Naćpałeś się czegoś? - syknęła.
- Nawet nie paliłem. Dlatego moja cierpliwość nie jest rewelacyjna.
Odpowiedz mi.
- 123 -
S
R
- Nie mam romansu z Billem.
- A z Cecilem?
Opadła jej szczęka. Oddychała z trudem i wpatrywała się w niego z
widocznym przerażeniem.
Cisza. Poruszył się niespokojnie pod jej spojrzeniem, ale i tak nie puścił
jej ramion.
- Zwariowałeś.
Skrzywił się. Teraz, kiedy się nad tym zastanowił, było możliwe, że ona
ma rację, może jego zdolności detektywistyczne rzeczywiście trochę wymknęły
się spod kontroli, ale przecież to nie tylko jego wina. To przez głód nikotynowy
i bezsenność i... przez nią. Nie powinna wyglądać tak pięknie i pachnieć tak
kusząco i... krzyczeć.
- Zakładam, że to znaczy  nie".
- Możesz sobie zakładać, co tylko chcesz - prychnęła i wyrwała się z jego
uścisku. - I jeszcze to - dodała, kopiąc go w piszczel.
Jęknął z bólu i złapał się za nogę. Ona miała już dłoń na klamce.
- Jesika! - Znowu chwycił ją za ramię. Uniosła pięść. Wykonał
pojednawczy gest.
- Czy ty... - Odetchnął głęboko. - Jesteś pewna? Zmrużyła oczy.
- MacCormick, twoim zdaniem nie zauważyłabym, że mam romans?
Kiedy tak to ujęła, jego podejrzenia wydawały się dość nielogiczne.
Wciąż patrzyła na niego złowrogo. I pewnie miała ku temu powody.
OdchrzÄ…knÄ…Å‚.
- Posłuchaj, ja... być może jestem ci winien przeprosiny. Wciąż
wpatrywała się w niego.
- Ostatnio nie byłem całkiem sobą.
- Ach? - Zacisnęła wargi. - A kim byłeś? Skrzywił się.
- Kretynem.
- Dostrzegam podobieństwo.
- 124 -
S
R
Nie wiedział, czy ma się roześmiać, czy groznie zmarszczyć.
Przeczesał więc włosy palcami i wziął głęboki oddech, przygotowując się
w ten sposób do najgłupszego uczynku swojego życia.
- SÅ‚uchaj, Sorenson, ja...
Nie mógł wydusić z siebie prawdy o swoich uczuciach. Czuł to już
przedtem, kochał i bywał porzucany. Ludzie inteligentni nie narażają się na ból i
porzucenie. Zamiast tego unikają ich, stawiają mury chroniące przed bólem,
wolą przewidywać najgorsze. A on był inteligentnym człowiekiem.
- Co? - zapytała.
- Nic - odparł. - Ta noc znaczyła coś dla mnie - wykrztusił.
Czyżby wstrzymała oddech?
- A co?
Zaszedł za daleko. Nie powinien. Jego serce biło na alarm.
- Wiem, co to jest sam seks... - Urwał, nakazując sobie przerwać póki
jeszcze czas, ale było za pózno. - To nie było tak.
- Jak co? - jej głos był niewiele głośniejszy od szeptu.
- Jak... - zaczął, ale ona była taka piękna, taka kusząca, taka bliska. Nie
mógł się powstrzymać, by nie sięgnąć po nią, nie chwycić jej w ramiona, nie
przytulić. Nie pocałować jej.
Oddała mu pocałunek. Gorączkowo szukał słów, które miałyby chociaż
pozory sensu i powoli odsunÄ…Å‚ siÄ™, nie wypuszczajÄ…c jej jednak z ramion.
- Jak to. - Jego głos brzmiał głucho. Jej ramiona obejmowały go w pasie.
- Ach - westchnęła. - A co to było?
Miłość, podpowiadał mu umysł, ale wargi nie chciały wypowiedzieć tego
słowa.
- Nie wiem - szepnął. - Nigdy wcześniej tego nie zaznałem. Zamrugała.
- No, to może powinniśmy spróbować jeszcze raz.
- Dla celów badawczych.
- Dla dobra nauki - mruknęła, a on ją pocałował.
- 125 -
S
R
Zalała go fala uczuć, uniósł ją i delikatnie ułożył na swoim łóżku.
Pocałunek przerwał tylko na chwilę, kiedy położył się obok niej. Ich ubrania
opadły najwyrazniej z własnej inicjatywy, a oni nagle byli nadzy. Leżeli na
boku, ze splecionymi nogami. Jej skóra była cudownie gładka pod jego dłońmi,
a jej wargi smakowały jak wino.
- Jesika - szepnął, głaszcząc jej ramię. - Kiedyś śniłem o tym. %7łe jesteś
tutaj, w moim łóżku. - Przesunął rękę niżej, na jej brzuch.
- Naprawdę? - zapytała, mrucząc cicho, gdy jego ręka kontynuowała
wędrówkę.
- Tak. Zamknęła oczy.
- Kiedy?
- Ostatniej nocy.
Na jej wargach pojawił się uśmiech, który zaraz zamienił się w jęk
rozkoszy, kiedy przyciągnął ją bliżej.
- I noc przed tym. - Przytulił ją do siebie. - I dziesięć lat wcześniej.
- MacCormick...
- Co takiego? - zapytał, pochylając głowę, by dosłyszeć jej szept.
- Pragnę cię... Zaschło mu w gardle.
- Dobrze - wykrztusił.
Ich miłość była gorączkowa i płomienna, zaniosła ich na szczyty
rozkoszy, zanim zasnęli w swoich ramionach. W środku nocy on się obudził, a
jej ciało, takie miękkie i ciepłe, było zbyt pociągające, zbyt cudowne, by mógł
mu się oprzeć.
Znowu się kochali, tym razem wolniej i on nie spał jeszcze długo po tym,
jak ona zasnęła.
To niczego nie zmienia, powtarzał sobie. On nadal musiał napisać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl