[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Oxfordzie. Waleczny żołnierz w czasie wojny. Grał w& (tu załączono listę spek-
takli). Interesował się kryminologią. Trzy lata temu po wypadku motocyklowym
przeżył załamanie nerwowe. Od tego czasu nikt o nim nie słyszał. Nie wiadomo,
gdzie przebywa obecnie. Wiek: 35 lat, wzrost: 176 cm, cera jasna, oczy niebie-
skie, włosy ciemne.
Claud Dafrell. Nazwisko przypuszczalnie prawdziwe. Rodzina nieznana. Grał w
music hallach i sztukach repertuarowych. Nie miał przyjaciół. W 1919 r. odwie-
89
dził Chiny. Wracał do kraju przez Amerykę. Wystąpił w kilku przedstawieniach w
Nowym Jorku. Pewnego wieczoru nie stawił się do pracy i od tej pory nikt go
nie widział. Policja w Nowym Jorku uznała go za zaginionego. Wiek: około 33
lat, włosy ciemne, cera jasna, oczy szare. Wzrost: 178 cm.
- To bardzo interesujące - powiedziałem, odkładając kartkę. - Sporządzenie ta-
kiej listy zajęło ci aż kilka miesięcy? Tylko cztery nazwiska. Którego z nich
podejrzewasz?
Poirot machnął ręką.
- Mon ami, na to pytanie nie potrafię ci odpowiedzieć. Zwróć uwagę, że Claud
Darrell był w Chinach i w Ameryce. Fakt ten ma pewne znaczenie, ale nie wolno
nam wyciągać pochopnych wniosków. Możliwe, że to zwykły przypadek.
- Co dalej? - spytałem podniecony.
- Maszyna została wprawiona w ruch. Codziennie w prasie ukazują się oględnie
sformułowane ogłoszenia. Przyjaciół i krewnych tego i owego aktora proszę o
kontakt z moim prawnikiem. Możliwe, że jeszcze dzisiaj& Ach, telefon! Pewnie
ktoś, jak zwykle, wykręcił niewłaściwy numer i za chwilę będzie mnie przepra-
szał za kłopot. Chociaż może się okazać, że jednak zdarzyło się coś ciekawego.
Podszedłem do telefonu.
- Tak, tak. Mieszkanie pana Poirot. Tak, kapitan Hastings przy telefonie. Ach,
to pan, McNeil! - McNeil i Hodgson to prawnicy Poirota. - Tak, zaraz powiem.
Za chwilę będziemy. - Drżąc z podniecenia, odłożyłem słuchawkę.
- Poirot, do biura przyszła panna Flossie Monro! Jest przyjaciółką Clauda Dar-
rella. McNeil chce, żebyśmy tam natychmiast pojechali.
- W tej chwili! - zawołał Poirot.
Pobiegł do swojej sypialni, ale po chwili był już z powrotem, z kapeluszem w
ręce.
Wzięliśmy taksówkę. Na miejscu poproszono nas do gabinetu pana McNeila. W fo-
telu naprzeciw prawnika siedziała dość dziwnie wyglądająca dama, której pierw-
sza młodość już przeminęła. Jaskrawożółte włosy nad uszami zwijały się jej w
obfite loki. Rzęsy miała mocno uczernione; nie pożałowała też sobie różu ani
szminki.
- Ach, wreszcie pan jest, Poirot! - przywitał nas pan McNeil. - Pan Poirot;
panna& Monro. Pani pofatygowała się tutaj, żeby udzielić nam pewnych informa-
cji.
- To bardzo uprzejme z pani strony - powiedział Poirot. Podszedł do dziwnie
wyglądającej damy i uścisnął jej dłoń.
- Wniosła pani do tego starego, surowego biura powiew świeżości - dodał, nie
zważając na obecność pana McNeila.
90
Jego pochlebstwo zostało przyjęte bardzo przychylnie. Panna Monro zaczerwieni-
ła się i uśmiechnęła uwodzicielsko.
- Ależ panie Poirot! - zawołała. - Wy, Francuzi, jesteście nieznośni!
- Rzeczywiście; widząc prawdziwe piękno, nie potrafimy milczeć jak Anglicy.
Chociaż, prawdę mówiąc, nie jestem Francuzem tylko Belgiem.
- Byłam kiedyś w Ostendzie - powiedziała panna Monro. Poirot wyglądał na zado-
wolonego.
- Rozumiem, że ma nam pani coś do powiedzenia o panu Darrellu? - spytał Po-
irot.
- Kiedyś znałam pana Darrella - wyjaśniła kobieta.- Właśnie wyszłam już ze
sklepu, kiedy zobaczyłam ogłoszenie w gazecie. Pomyślałam sobie: jakiś prawnik
zainteresował się biednym Claudiem, może chłopak odziedziczył po kimś pienią-
dze? Miałam właśnie trochę wolnego czasu, postanowiłam więc tu wpaść. Pan Mc-
Neil wstał.
- Pewnie chciałby pan porozmawiać z panią Monro na osobności, panie Poirot?
- Bardzo pan uprzejmy. Proszę jednak nie wychodzić. Właśnie przyszedł mi do
głowy pewien pomysł. Zbliża się pora drugiego śniadania. Może zjemy coś razem
na mieście?
Oczy panny Monro zalśniły radością. Pomyślałem, że pewnie brakuje jej pienię-
dzy i chętnie skorzysta z okazji, żeby zjeść coś porządnego.
Kilka minut pózniej siedzieliśmy w taksówce. Poirot podał adres jednej z naj-
droższych restauracji w Londynie. Kiedy znalezliśmy się na miejscu, mój przy-
jaciel najpierw zamówił jedzenie i dopiero potem całą uwagę poświęcił swojemu
gościowi.
- Na jakie wino ma pani ochotę? Może szampana? Panna Monro powiedziała, że
jest jej wszystko jedno. Podczas posiłku rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym,
jak starzy przyjaciele. Poirot dbał o to, żeby kieliszek panny Monro nie był
pusty. Po pewnym czasie przeszedł do spraw bliższych jego sercu.
- Biedny pan Darrell. Szkoda, że nie ma go wśród nas.
- Tak, wielka szkoda - westchnęła panna Monro. - Biedny chłopak; często się
zastanawiam, co też się z nim stało.
- Zdaje się, że dawno go pani nie widziała?
- Od wieków& to znaczy od czasu wojny. Zmieszny chłopak z tego Claudiego. Taki
zamknięty, nigdy o sobie nie mówił. Dlatego zaczęłam podejrzewać, że pewnie
odziedziczył jakąś fortunę. Czy należy mu się tytuł szlachecki, panie Poirot?
- Niestety, nie; chodzi tylko o pieniądze - skłamał Poirot.
- Widzi pani, możemy mieć kłopoty z ustaleniem tożsamości. Dlatego szukamy ko-
goś, kto dobrze znał pana Darrella. Zdaje się, że pani znała go bardzo dobrze?
91
- Nie robię z tego tajemnicy, panie Poirot. Jest pan dżentelmenem. Pan wie,
jak ugościć damę. Dzisiejsza młodzież tego nie potrafi. Wszystko schodzi na
psy. Pan jest Francuzem, więc nie będzie pan urażony moją szczerością. Ach,
Francuzi! Niegrzeczni chłopcy, bardzo niegrzeczni! - Panna Monro pogroziła Po-
irotowi palcem. - Oboje z Claudiem - mówiła dalej - byliśmy tacy młodzi. To [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl