[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Mogłabyś iść na ten festyn i pokazać mu, co stracił.
Serio, ta impreza to ostatnia rzecz, jakiej potrzebowałam, bo: a) tak jakby złożyłam przysięgę, że nie
będę się już wymykać ze szkoły, b) gdybym chciała iść, musiałabym zabrać ze sobą Zacha (już to
widzę), i c) nie miałam w szafie nic, co mogłoby konkurować z różowymi rękawiczkami bez palców
pod względem uroku!
Zamierzałam już wymienić te oczywiste fakty, ale dotarło do mnie nagle, co właściwie powiedziała
Bex.
- Zaraz - powiedziałam. - Skąd wiesz o festynie?
- Cam - wyjaśniła łagodnie Bex. - Słychać was było w słuchawkach.
O. Mój. Boże.
Jakby nie wystarczyło, że właśnie odbyłam jedną z najbardziej traumatycznych i bolesnych rozmów
w moim młodym życiu, to musiałam na dodatek mieć przy sobie zestaw
119
głośnomówiący! Moje koleżanki wszystko słyszały... pan Solomon wszystko słyszał... doktor Steve
wszystko słyszał! Miałam okazję zrehabilitować się w oczach chłopaków z Blackthorne'a, ale mnie
zamurowało. Ja, Cammie Kameleon, zostałam przyuważona... przez swojego byłego chłopaka... i
jego nową dziewczynę... i zamurowało mnie.
Moje współlokatorki musiały wspólnymi siłami zaciągnąć mnie do holu głównego na kolację.
Ledwie wysiedziałam do deseru, a potem się wymknęłam. (No bo naprawdę nie ma powodu, żeby
rezygnować z przepysznego creme brulśe).
Jednak wkrótce szłam brudnymi, rzadko używanymi korytarzami, mijałam wejścia do sekretnych
tuneli i walczyłam z pokusą, żeby wejść do któregoś z nich, aż w koń-
cu stanęłam w długim, pustym holu, spojrzałam na gobelin przedstawiający drzewo genealogiczne
rodziny Gallagherów i zapragnęłam się za niego wcisnąć - wejść do swojego ulubionego tajemnego
przejścia i zniknąć.
I być może tak właśnie bym zrobiła, gdybym nie usłyszała za sobą czyjegoś głosu.
- Wiesz co, wydaje mi się, że nie skończyłaś mnie jeszcze oprowadzać.
Zach. Tuż za mną stał Zach. Był w połowie korytarza i patrzył na mnie, a ja nie wiedziałam, co było
straszniejsze: to, że byłam tak nieuważna, że go w porę nie usłyszałam, czy to, że on był na tyle
dobry, że nie dał się przyłapać.
- Co ty na to, Dziewczyno z Gallagher? - Podszedł do mnie, a potem odchylił palcem wiekowy
gobelin i zajrzał za niego. - Czy nie czas na moją wycieczkę pod tytułem
 Cammie Morgan przedstawia: sekretne przejścia i tajne kryjówki"?
- Skąd wiesz o...
Wskazał na siebie palcem i powiedział:
- Szpieg.
120
Przekrzywił głowę i oparł się ramieniem o zimną, kamienną ścianę, a ja nagle wyraznie poczułam, że
byliśmy... Sami.
- A więc to był Jimmy?
- Josh - poprawiłam.
- Co za różnica - odparł Zach i zbył ten drobny szczegół machnięciem ręki. -
Przystojniak z niego.
No... więc... Josh był przystojniakiem, ale szczerze wątpiłam, że Zach mówił
poważnie, więc tylko przewróciłam oczami.
- Czego chcesz, Zach? Jeśli przyszedłeś się ze mnie ponabijać, nie krępuj się. -
Mówiąc to, obnażyłam się przed nim (przynajmniej na tyle, na ile to możliwe w przypadku
dziewczyny ubranej w zatwierdzony ministerialnie mundurek szkolny). -
Proszę, kpij sobie.
Przyglądał mi się przez dłuższy czas, z trudem powstrzymując uśmiech, a potem powiedział:
- Rany, wiesz co, zrobiłbym tak... ale przez ciebie zupełnie straciłem ochotę.
- Przykro mi.
Chciałam się szybko oddalić, ale Zach zastąpił mi drogę.
- Hej - szepnął. - Czemu tak cię dziś zamurowało? -Nagle przestał być tym samym chłopakiem, który
puścił do mnie oko w Waszyngtonie, i nie przypominał już ani trochę chłopaka, który wygrzewał się
w słońcu na schodach do altany. Widziałam już trzy różne oblicza Zachary'ego Goode'a i nie miałam
pojęcia, które z nich było prawdziwe, a które było tylko grą.
- Nic mi nie jest - powiedziałam. - Już mi przeszło.
- Nie, nie przeszło, Dziewczyno z Gallagher. Ale przejdzie.
Idąc w niedzielę wieczorem do gabinetu mamy, cały czas myślałam tylko o tym, kiedy w końcu
będzie mi lżej.
116
Josh nie był już moim chłopakiem, a mimo to moje życie wciąż było jednym wielkim związkowym
dramatem. Czy znaczna część moich ferii nie poszła właśnie na to, żeby wreszcie uporządkować te
sprawy? Ale to było, zanim się przekonałam, że jestem do bani w kontrobserwacji - a dramat będzie
mi towarzyszył w każdej dziedzinie.
Kilka minut pózniej mama pojawiła się w drzwiach gabinetu.
- Jak się masz, malutka?
- Dobrze.
Jednak jedną z wad faktu, że masz mamę superagentkę jest to, że na ogół wiesz, kiedy ją okłamujesz -
ją albo siebie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl