[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mi tylko trzysta dolarów. Bagatelka, wobec tego, ¿e Niemiec Brandt zostawi u pana dwadzie-
298
Scia piêæ tysiêcy dolarów, a ten m³ody Amerykanin Savey, co to piêknie tañczy i gwi¿d¿e. 
co najmniej piêædziesi¹t tysiêcy. A inni? A to, co przewinie siê przez gabineciki i czarny bu-
duar piêknej pani Kustand¿i?... Nie! Trzysta dolarów  to drobiazg...
 Aj  aj  aj!  zapiszcza³ Ormianin.  Towarzyszu, prêdko bêdziecie miljonerem, jak
Rotschild!
 Wtedy do was na bankiet i raut nie przyjdê!  odpar³ Burow, klepi¹c gospodarza po ra-
mieniu.
Kustand¿i wcisn¹³ di kieszeni kurtki milicjanta paczkê banknotów.
 Napiszê protokó³, ¿e dokonana rewizja nie wykry³a nic karygodnego  rzek³ Burow. 
Chcê pokazaæ memu przyjacielowi wasz pa³acyk, towarzyszu Kustand¿i!
 Bardzo proszê! Mo¿e winka, koniaczku?  zaproponowa³ Ormianin.
 Nie, dziêkujemy... jesteSmy abstynentami surowymi!  zaSmia³ siê Burow.
 Aj  aj  aj! Napró¿no!  cmokaj¹c g³oSno, mrukn¹³ Kustand¿i.  Mo¿e jutro ju¿ ¿yæ nie
bêdziecie, poco siê krêpowaæ... Aj  aj  aj!
Ormianin pobieg³ na spotkanie nowych goSci.
Byli to jacyS zupe³nie proSci ludzie, a ich groxne, drapie¿ne twarze i Smia³e oczy zwraca³y
na siebie uwagê.
 Chi  chi!  cicho zaSmia³ siê Burow.  Weso³o tu dziS bêdzie! Przybyli bandyci, a ci
z nimi sam herszt Cze³kan. Nie bój siê! Nikogo rabowaæ nie bêd¹ ci d¿entelmeni. Wczoraj
uda³a siê im pewna dochodowa impreza... Przyszli siê rozerwaæ, graæ w karty, hulaæ, bo co
maj¹ robiæ z pieniêdzmi? I tak jutro wpadn¹ w rêce  czeki ; sami pójd¹ pod mur, a pieni¹-
dze, je¿eli coS zostanie z nich,  do kieszeni towarzysza Guzmana, prezesa tej wielce sza-
nownej instytucji!
 O ile zrozumia³em, to Kustand¿i da³ ci... ³apówkê?  szeptem zapyta³ Bo³dyrew.
 Fi, jakie bur¿uazyjne s³owo!  odpar³ ze Smiechem Burow.  Zap³aci³ mi okup. A có¿ ty my-
Slisz, ¿e ja ca³e ¿ycie zamierzam spêdziæ w tem bagnie komunistycznem? O, nie, mój drogi! Uciu-
³am sobie kilka tysiêcy dolarów i drapnê zagranicê. DoSæ ju¿ mam tych zbrodniarzy i oszustów?
Piotr z podziwem patrzy³ na kolegê. Pycie i jego ugniot³o i przerobi³o na swoj¹ mod³ê, 
inaczej, ni¿ jego brata Grzegorza i rodzinê Sergejewych.
 Nie s¹dx, a nie bêdziesz os¹dzony...
Spyta³ kolegê ju¿ spokojnym g³osem:
 Jak to mo¿e byæ, ¿e bandyci wchodz¹ do lokalu, w którym znajduje siê milicja?
 Cha  cha! Oni wiedz¹, ¿e Kustand¿i ju¿ tê sprawê za³atwi spokojnie!  zaSmia³ siê
Burow.  Ale chodxmy! Poka¿ê ci lokal. Wart jest obejrzenia! Jestem przekonany, ¿e nic po-
dobnego nie istnieje na ca³ym Swiecie... Mo¿e w Buenos Ayres, bo Kustand¿i przysiêga, ¿e
naSladowa³ najlepsze wzory argentyñskie. MySlê jednak, ¿e ³¿e...
Szli d³ugim korytarzem. Z obu stron jego ci¹gnê³y siê pokoje, wspaniale przybrane kobier-
cami, wschodniemi tkaninami, wzorzystemi poduszkami, zwierciad³ami. Drzwi, zas³oniête
przezroczystemi draperjami, pozwala³y widzieæ wszystko, co siê dzia³o w pó³ciemnych przy-
tu³kach rozpusty.
Przychodzili tu goScie z sali gry i z dancingu, przygl¹dali siê z zaciekawieniem, z podnie-
ceniem w oczach i robili g³oSne uwagi, ¿artuj¹c i Smiej¹c siê.
 Kraj, w którym rozpusta tak bezczelnie siê panoszy, skazany jest na zag³adê! dziwnie
powa¿nym g³osem zauwa¿y³ Burow.
299
Piotr ze zdumieniem podniós³ na niego oczy.
Milicjant, nie zmieniaj¹c tonu i patrz¹c ponuro, mówi³:
 Zgasili wiarê, pozamykali i zbezczeScili koScio³y, ikony Swiête sprzedali do muze-
ów zagranicznych. Gwa³t i rozpustê uczynili religj¹ swoj¹. To musi siê zemSciæ! Tem
bardziej, ¿e Lenin zupe³nie szczerze, jak fanatyczny asceta, pêdzi ¿ycie moralne, skrom-
ne i proste, wierzy niewzruszenie, ob³êdnie niemal, i¿ d¹¿y do szczêScia ludzkoSci... Jest
w tem wszystkiem djabelski fa³sz, odurzaj¹ca ludzi trucizna, tumani¹ca mózgi i parali-
¿uj¹ca wolê. Gdyby Lenin przyszed³ do Kustand¿i, nie w¹tpiê, ¿e paln¹³by mu w ³eb,
a póxniej  sobie!
Przeszli do  czarnego buduaru . By³a to spora sala o wielkiem lustrze na suficie. Rciany, [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl