[ Pobierz całość w formacie PDF ]

za sobÄ… drzwi Å‚azienki, odcinajÄ…c jej drogÄ™ odwrotu. Byli sami.
- Cześć - powiedziała zmieszana.
Wpadające przez okno słońce oświetliło twarz Maxa.
- PosÅ‚uchaj, Paula - rzekÅ‚ schrypniÄ™tym gÅ‚osem - nie mo¬
żemy tego tak zostawić. Przecież widzę, jak się męczysz. Ja też
się męczę; to były dwa najgorsze tygodnie w moim życiu. Nie
jest tak, jak powiedziałem wtedy w restauracji. Nie pozwolę ci
odejść. Musimy coś z tym zrobić.
Nie bardzo rozumiała, o co mu chodzi.
- Czemu?
Objął ją, milcząc; poczuła jego chłodną skórę i jego wargi
na twarzy, na karku, we włosach. Nie zrobiła żadnego ruchu,
by się uwolnić z jego ramion. Max zaczął zdejmować z niej
kostium. Jeszcze moment, a nie bÄ™dzie w stanie mu prze¬
szkodzić...
- Są takie chwile, kiedy mężczyzna musi sam zdecydować
- oÅ›wiadczyÅ‚. - Zamierzam to zrobić, nie pozwolÄ™ ci wszystkie¬
go zepsuć. Nigdy nie chciałaś, żebym cię zobaczył nago, zawsze
kochaliśmy się po ciemku... Pewnie pomyślałaś, że twoje ciało
jest czymś niedoskonałym, i przestraszyłaś się. Spójrz w lustro,
Paula, zobacz, jaka jesteś piękna!
Drgnęła. Zawsze kochali się w ciemnościach i zawsze
szczelnie się okrywała, kiedy musiała wstać. Ale przecież to nie
był prawdziwy powód ich rozstania.
JESZCZE ZAZWIECI SAOCCE 143
- Widzisz - szepnÄ…Å‚ - czujÄ™, jak bije twoje serce. Zawsze je
słyszałem, kiedy się kochaliśmy, a teraz mogę zobaczyć, jak
bije.
Ona również to ujrzała. Jej serce biło pomiędzy żebrami jak
serduszko jednego z maleńkich ptaszków w jej ogródku.
- Jesteś żywą istotą i potrzebujesz miłości - mówił Max.
- JesteÅ› niezwykle piÄ™kna, masz cudownie gÅ‚adkÄ… skórÄ™, de¬
likatne ramiona i maleńkie stopy, masz śliczną jędrną pierś
i to cudowne miejsce, gdzie bije twoje serce. Dotykam twojej
blizny i kocham ciÄ™ coraz bardziej. Zaufaj mi, proszÄ™, zaufaj
mnie i swojemu sercu. Zaufaj swojemu ciału. Kocham cię,
Paula.
Nie spodziewaÅ‚a siÄ™, że kiedykolwiek usÅ‚yszy podobne sÅ‚o¬
wa. Nie była przygotowana na tak wielką miłość i nie potrafiła
znieść ciężaru jego uczucia. Max nić nie rozumie; sądził, że
pieszcząc jej ciało, przywróci im ich wspólną przyszłość, a jej
chodzi o dziecko... Od przyjazdu do Arizony ani razu nie miała
miesiączki, a przecież upłynęły już dwa miesiące. Bywało już
- tak; czasem nawet przez cztery miesiące nie miewała okresu.
Bezpośrednio po chemioterapii przerwa trwała pół roku. Max
nie wypuszczał jej z ramion, patrząc na nią w lustrze. Oczy
Pauli wypełniły się łzami.
Max powinien mieć żonę, która da mu dzieci!
- Nie - szepnęła - nie, proszę...
Pochyliła się, chwyciła swój kostium i jakiś ręcznik, otuliła
się i uciekła do pokoju obok. Szybko włożyła na siebie kostium
i - po raz pierwszy od pięciu lat nie sprawdzając, czy dobrze
leży - zbiegła na dół. W ogrodzie goście właśnie się posilali.
Szybko siÄ™gnęła po plażowÄ… sukienkÄ™ i torbÄ™ i dopadÅ‚a w prze¬
locie Briana.
- Przepraszam, ale muszę iść do domu, trochę niedobrze się
czuję. Pożegnaj ode mnie Lindę.
Machnęła ręką w stronę Deborah dającej jej znaki i.. .wpadła
prosto na Vaughana.
144 JESZCZE ZAZWIECI SAOCCE
- Wiem, kochanie, że strasznie ci siÄ™ podobam - zaczÄ…Å‚ do¬
wcipnie - i nie musisz udawać, że przede mną uciekasz.
- Przepraszam, ale muszę już iść...
- Nie przepraszaj, uspokój się i zaczekaj chwilę.
- Muszę iść do domu!
- Ale najpierw zostaw mi swój numer telefonu.
- Ja naprawdÄ™ muszÄ™...
- A ja najpierw cię muszę o coś zapytać. Czy jako lekarz
uważasz, że to zdrowo dla dziecka, żeby tak leżało z buzią
w wodzie?
Co takiego? Paula rozejrzała się w popłochu. W basenie, na
błękitnej wodzie, unosiła się trzyletnia córeczka Wandy, jasne
włosy falowały wokół jej buzi.
W tej samej chwili przerazliwy krzyk Wandy przeszyÅ‚ po¬
wietrze.
- Elizabeth!
Ktoś jednak był szybszy. Max. Musiał zobaczyć dziecko
przez okno; błyskawicznie zbiegł po schodach i rzucił się do
basenu, zanim ktokolwiek z obecnych zdążył zrobić ruch. Paula
usłyszała za sobą głos Briana:
- Daj mi dziecko, Wanda. UsiÄ…dz, bo upadniesz. Deborah
przytrzymaj jÄ…, widzisz, co siÄ™ z niÄ… dzieje? Max zaraz jÄ… wy¬
ciÄ…gnie!
Jim, mąż Wandy, jęknął i złapał się za głowę.
- Przed chwilą tu była, widziałem ją, była tu minutę temu.
Boże, tylko jedna minuta... Mówiłem jej, że nie wolno zbliżać
się do basenu, mówiłem tysiące razy...
Max wyjmował dziewczynkę z wody. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl