[ Pobierz całość w formacie PDF ]

– A co ze Steph?
– Stephanie? – Oliver zawahał się przez sekundę,
jakby starał się przypomnieć sobie, o kogo chodzi.
Jeśli tak prędko zapomniał, kim jest Stephanie, to
dlaczego tak łatwo zapamiętał imię Nicolette? Czyżby
był nią zainteresowany? Stephen w jednej chwili z nad-
opiekuńczego brata zmienił się w zazdrosnego rywala.
– Stephanie Brooks – dodał szybko – Kobieta, która
cię zastępowała – wycedził przez zęby.
– Wiem. Tak, ona zostanie tutaj, żeby mi pomóc.
– Jest świetną lekarką – zauważył Stephen.
Oliver wzruszył ramionami i odszedł do pacjentów.
Stephen patrzył na niego przez chwilę, po czym wrócił
do Nicolette. Przekazał jej polecenie ordynatora.
– W porządku, wypełnię tylko te papiery i możemy
iść do samochodu. Kto ma kluczyki, ty czy ja?
– Ty je miałaś.
– Ach, rzeczywiście. – Dotknęła kieszeni spodni.
Wręczyła mu kluczyki i skoncentrowała się na tym, co
jeszcze ma zrobić. Nie było to łatwe.
Stephen stał tuż przy niej, bliżej niż zwykle pochylo-
ny, by zobaczyć, co pisze. Czuła ciepło emanujące
DZIEWCZYNA Z OBRAZU
115
z jego ciała i zastanawiała się, co by zrobił, gdyby lekko
przesunęła się, dotykając go niby przypadkowo. Czy by
w ogóle zareagował? Pewnie nie. To znowu działanie
jej wybujałej wyobraźni. Ona i Stephen unikali się przez
ostatnie dwa tygodnie, więc dlaczego miałby się teraz
nią zainteresować?
– Załatwione – powiedziała wreszcie zduszonym
głosem. – Gdzie jest Stephanie?
Stephen wskazał w kierunku, gdzie jego siostra sie-
działa obok może trzynastoletniego chłopca, który doty-
kał jej sterczących włosów. Uśmiechnęli się oboje na
ten widok.
– Cała Steph – mruknął.
– To samo sobie pomyślałam. Zostaje tutaj, czy ma-
my ją zabrać? – spytała Nicolette.
– Zostaje z Wielkim Bossem.
– O, bawimy się w przezwiska – roześmiała się
Nicolette. – Coś mi się zdaje, że wyczuwasz emocje
siostry. Jeśli on spróbuje ją pocałować, to dasz mu
w pysk? – zachichotała.
W odpowiedzi Stephen wziął ją za ramię i poprowa-
dził do drzwi. Zdążyła jeszcze tylko chwycić żakiet
i znaleźli się na dworze. Owiało ich mroźne nocne
powietrze.
– Cóż, szybki marsz do samochodu powinien nas
rozgrzać – powiedziała, starając się nie zwracać uwagi
na podniecenie wywołane dotykiem ręki Stephena.
– Przepraszam. – Zatrzymał ich policjant. – Czy
państwo chcą wrócić do swojego samochodu?
– Tak. Zostawiliśmy go za estakadą przy drodze do
Blackheath – odparł Stephen.
– Zawiozę państwa, doktorze. Proszę za mną.
116
LUCY CLARK
Nicolette była zadowolona z tej propozycji, gdyż
dokuczał jej zimny wiatr. Gdy dojechali, okazało się, że
ciężarówka z węglem została już usunięta, a ekipy dro-
gowców naprawiały właśnie przerwaną barierę.
– Oto on. – Stephen wskazał swój samochód. Po
chwili jechali już w stronę szpitala, włączywszy na
pełny regulator ogrzewanie. – Co za wieczór! – wes-
tchnął.
– No i przepadła nam kolacja – zauważyła Nicolette.
– Co się odwlecze, to nie uciecze. – Zdziwiły go
jego własne słowa. Czy naprawdę chciałby siedzieć
naprzeciw Nicolette, jedząc z nią kolację, prowadząc
rozmowę, a pod stołem dotykając jej stóp? Tak. Zdecy-
dowanie tak! Właśnie to planował, umawiając się z nią
na dzisiejszy wieczór. Nic już z tego wszystkiego nie
rozumiał. Jego stosunek do Nicolette jeszcze raz się
zmienił w ciągu tego wieczoru i teraz nie miał już
pojęcia, czego chce.
Przestał się nad tym zastanawiać, gdy podjechali pod
szpital. Od razu udali się na oddział wypadkowy. Jęk-
nęli na widok tej samej scenerii co na stacji.
– Gotowa do drugiej rundy? – spytał, gdy szli do
przebieralni.
– Jak zawsze. – Nicolette szybko wzięła prysznic
i włożyła strój chirurgiczny. Kiedy wyszła na korytarz,
zobaczyła, że i Stephen tak się ubrał.
– Co najpierw? – zwróciła się do Sophie.
Pielęgniarka podała jej karty i podniosła słuchawkę.
Upłynęły następne trzy godziny, zanim sytuacja na od-
dziale została jako tako opanowana.
– W drogę? – spytał Stephen, gdy weszła do dyżurki.
– Tak, jeśli pozwolą nam stąd wyjść.
DZIEWCZYNA Z OBRAZU
117
– Jedźcie – powiedziała Stephanie. – Wszystko jest
pod kontrolą. – Uśmiechnęła się, choć było widać, że
pada ze zmęczenia. – Jeśli będziecie potrzebni, zadzwo-
nię, ale chyba sobie poradzimy. Najciężej ranni zostali
przewiezieni do Sydney, a ci, których mamy u nas, są
już opatrzeni.
– To już ta godzina? – Nicolette spojrzała na zegar
na ścianie i na swój zegarek.
– Podobno szczęśliwi czasu nie liczą – uśmiechnęła
się Stephanie.
– Trzecia? Naprawdę jest trzecia w nocy?
– Czas, żebyście się trochę przespali przed jutrzej-
szym dniem – poradziła Stephanie.
– To prawda. – Nicolette uściskała przyjaciółkę
i skierowała się do drzwi.
– Masz jutro wolne, więc czekam z drugim śniada-
niem o jedenastej – powiedział Stephen do siostry.
Stephanie oparła głowę na ramieniu brata, po czym
podniosła ku niemu wzrok.
– A zatem do zobaczenia – rzuciła.
– Nie do wiary, jaka jestem zmęczona – westchnęła
Nicolette, gdy znaleźli się w samochodzie. – Wystar-
czyło, że spojrzałam na zegar i od razu zachciało mi się
spać.
– Twój organizm domaga się odpoczynku – odparł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl