[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zimna?!
Nie minęła chwila, a Hannah znowu pojawiła się na progu. Tym razem
przyniosła flanelową nocną koszulę w ró\e.
To moja. W niej będzie ci ciepło. Mam jeszcze coś.
Podała parę grubych skarpet Nale\ą do lorda. Ale czego oczy nie widzą,
tego sercu nie \al. Wszyscy śpimy w skarpetkach a\ do lata, a czasem jeszcze
dłu\ej. No dobrze, teraz usiądz, przyniosę kolację.
Posiłek był smaczny i obfity, do niego butelka wina.
Nie dosypał arszeniku zapytała Meryl, ostro\nie upijając łyk.
Te\ pomysł oburzyła się Hannah. Kuchnia to moje królestwo i nikomu
nic do tego.
A jego lordowska mość? Nie musicie mu pokornie słu\yć?
Zamiast odpowiedzi Hannah tylko prychnęła, wyraznie dając do zrozumienia,
co sądzi o takim stawianiu sprawy. Poprawiła ogień i wyszła, zapowiadając, \e
pózniej jeszcze zajrzy.
Metyl zapatrzyła się w migoczący ogień. Przyjemnie było rozkoszować się
bijącym od niego ciepłem. Przypominała sobie wydarzenia dzisiejszego dnia.
Ciemne, ciągnące się w nieskończoność wrzosowiska i pierwsze spotkanie z
lordem Larne em. Potem dramatyczne chwile, gdy znalazła się w lodowatej
wodzie. I zaskakujące wra\enie, gdy poczuła obejmujące ją silne ramiona.
Ciągle pamięta twardy dotyk muskularnej, mocnej piersi Jaryisa. Tak, to było
przyjemne.
Mę\czyzni, jakich znała, byli z innego świata. Skoncentrowani na sobie,
ostro\nie wa\ący ka\de słowo, eleganccy i wyrafinowani. Miło spędza się z
nimi czas, lecz takie kontakty są powierzchowne i błahe. W razie problemów nie
mogłaby na nich liczyć.
Na szczęście nie musiała. Miała wystarczająco du\o pieniędzy, by o nic się nie
martwić.
Ziewnęła, przeciągnęła się i z uśmiechem popatrzyła na szerokie łó\ko.
Odchyliła zasłonę. W środku było ciepło i zacisznie. Mo\e jednak
średniowieczni przodkowie znali się na rzeczy?
Zmieniła zdanie, gdy tylko wślizgnęła się pod kołdrę i wyciągnęła na materacu.
Musiał być wypchany średnio wieczną słomą.
Wszystko jasne. Tu lokowani są goście, których gospodarz chce jak najszybciej
się pozbyć i zniechęcić do następnych odwiedzin. A więc będzie to pierwsza
rzecz, jaką Meryl tu zmieni... o ile postanowi pozostać w tym zamku.
ROZDZIAA TRZECI
Kiedy się obudziła, powitał ją półmrok. Meryl wstała, podeszła do okna i
odsunęła cię\ką zasłonę. Promienie słoń ca zalały pokój.
Po burzy nie było śladu. Wstawał piękny wiosenny po ranek. Tu\ pod
migoczącą powierzchnią wody srebrzył się wąski pasek grobli, od której wiodła
ginąca wśród wrzosowisk droga. Po lewej stronie jaśniały zabudowania
miasteczka, przy nadbrze\u kołysały się łódki.
Urzekający sielski widok. Meryl wyszła na balkonik i wystawiła twarz do
słońca. Napawała się kojącą ciszą przerywaną tylko krzykiem morskich ptaków
i rytmicznym pluskiem fal. Przepełniła ją niczym nie zakłócona radość.
Wreszcie do sypialni weszła Hannah, przynosząc starannie wyprasowane
ubranie i parujÄ…cy dzbanek.
My pijemy herbatę, ale dla ciebie zaparzyłam kawę. Jesteś przecie\
AmerykankÄ….
Powiedziała to tak, jakby miała do czynienia z przybyszem z innej planety.
Meryl skryła uśmiech.
Dzięki, Hannah. Wspaniała kawa pochwaliła, upiwszy parę łyków. Nie
było to tak całkim zgodne z prawdą, lecz chciała mieć gosposię po swojej
stronie.
Jak będziesz gotowa, zejdz na dół na śniadanie Zmierzyła Meryl
uwa\nym spojrzeniem. Biedactwo, musisz słaniać się z głodu. Ale nie martw
siÄ™, ju\ ja ciebie podkarmiÄ™.
Hannah wyraznie chciała ją obłaskawić. Czy coś knuła? A mo\e lord Larne
czekał na mą z wiadrem wrzącego oleju? Wszystko mo\liwe...
Po kilku minutach ostro\nie weszła do pokoju śniadaniowego i usłyszała
nieznany, sympatyczny głos:
Dzień dobry! Oglądamy przyszłą posiadłość?
Przy oknie stał szczupły młody mę\czyzna o pogodnej twarzy i roześmianych
niebieskich oczach. Przyglądał się Meryl z jawną ciekawością.
Przyszłą posiadłość zdumiała się, patrząc na niego nieufnie.
Tak będzie, jeśli zostaniesz lady Lanie.
Skąd pomysł, \e... Nagle ją olśniło Ferdy powiedziała. Ferdy
Ashton.
Rozpromienił się jeszcze bardziej.
Wreszcie nadeszła dawno wyglądana sława!
Meryl zatrzymała się tu\ przed nim.
Lepiej stąd znikaj, nim lord Lanie cię udusi. Albo ja. Jak śmiałeś wysłać do
mnie ten list!
Nie miałem wyjścia. Jaryis robił straszne problemy.
Zaraz się przekonasz, co to są prawdziwe problemy. A\ mnie ręce świerzbią!
Chciałem dobrze Zrobił ura\oną minę. Taka przyjacielska pomoc. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona startowa
- Gordon R. Dickson Smok i Jerzy 4 Smok na wojnie
- Gordon Korman Bruno & Boots 01 This Can't Be Happening At Macdonald Hall
- Gordon Dickson Childe 03 Soldier, Ask Not (v2.2)
- Gordon Dickson Time to Teleport (v1.0) (lit)
- Lindsay Gordon Was Hexen wollen
- Gordon Korman Our Man Weston
- 157. Gordon Abigail Za młoda na miłość
- Dickson, Gordon R D3, Nigromante
- Gordon Dickson The Right to Arm Bears
- Lauren_Kate_ _Fallen_2 _Tormen
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- skromny19.pev.pl