[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dwa razy.
 No, wiesz, sejf bankowy w stajni to może już trochę za bardzo nietypowe  za-
protestowała w pierwszej chwili.
 Z sejfu zrobimy skrytkę pod żłobem. A pożar trzeba pokazać, bo to ma być wido-
wisko, a nie drętwe gadanie!
 A nie mógłby się zakraść zwyczajnie i wygrzebać te taśmy ze żłobu? Mówiłaś, że
w stajniach nie ma psów i nikt nie będzie szczekał!
 Ale w tym boksie może być kozioł. Sałagaj miał kozła, żył w przyjazni z koniem.
Z rogami. Kozioł, znaczy, z rogami, nie koń. Więc on się boi kozła i woli spalić.
 Oszalałaś, mamy spalić żywe zwierzęta...?!
 Zwierzęta uratujemy wszystkie co do jednego i w ogóle nie może się to sfajczyć
do imentu, pożar ugasimy, bo taśmy należy ocalić... A w ogóle kota masz? Przecież staj-
nia to ostateczność, on podpala jego willę, też bez skutku, bo pokażemy, jak Aukasz tuż
przedtem wynosi taśmy...
 Czekaj, zaraz! Przed trupem czy po trupie?
 Po oczywiście. Po pierwszym, widz już ma sensację...
 To nie Aukasz wynosi, to Marek!
Zakłopotałam się na malutki momencik, bo okazało się, że mylę bohaterów naszego
serialu. No nic, uporządkuję ich sobie pózniej...
 Wszystko jedno! W ogóle nie pokażemy, kto wynosi. A w ten sposób, rozumiesz,
zostają na nim ślady tego podpalania i widzi je przypadkowy człowiek, i już mamy na-
miar na drugiego trupa...
 Ale przecież nie możemy ich tak ścieśniać, jednego za drugim!
 Skąd, po drodze będzie dużo! Ja streszczam. A właśnie po drugim trupie dojdzie-
my do sprawcy, a przedtem już wszystko będzie wyglądało beznadziejnie, rozumiesz,
niech się widz zdenerwuje, podejrzenia padają na niewinnego i w ogóle straszne rze-
czy!
Martusi się to spodobało, pochwaliła mnie z ogniem, zdolnym wywołać ten zaplano-
wany pożar, ale wciąż usiłowała myśleć praktycznie.
 To nam wszystko cholernie podroży, teatr nie przewiduje...
Przerwałam jej, od razu rozzłoszczona.
27
 Co teatr, jaki teatr, ty odchromol siÄ™ ode mnie z tym teatrem telewizji! Wszystkie
sceny w jednym pokoju, nawet widoku za oknem nie można zobaczyć, takie rzeczy
działają klaustrofobicznie! Ja czegoś podobnego nie będę pisać, potrzebuję przestrzeni!
Każdy człowiek potrzebuje przestrzeni, z wyjątkiem myszy pod miotłą!
 Dlaczego myszy pod miotłą?
 Ona chyba lubi zacisznie. Proszę bardzo, możemy napisać dialog dwóch myszy
pod miotłą, ale wątpię, czy starczy na serial. I jeśli jedna drugą rąbnie, nie będzie już
miała z kim gadać. Monolog...?
 O Boże...! Przestań mnie straszyć, dobrze?
 Więc sama widzisz. A wydarzenia podejrzane, zagadkowe i do tego przestępcze
interesują wszystkich, od maglarki do biskupa, chociaż biskup się nie przyzna. Będzie
oglądał ukradkiem.
 Ale będzie...?
 Otóż to! A jeszcze ci bonzowie z telewizji poczytają w scenariuszu sami o sobie
i każdy dozna ulgi, że nie on chował, nie on kradł i nie on podpalał. A jeśli on, nie wy-
chodzi na jaw i ma z głowy, a za to może liczyć na tę waszą tajemniczą oglądalność!
 Tu masz rację, podsuniemy im tekst na przynętę, ale zastanów się, na końcu wyj-
dą koszty! Wystraszą ich tak, że nawet nie zaczną czytać!
 Ostatnią stronę chwilowo zgubisz  poradziłam beztrosko.  Ewentualnie mo-
żesz coś sfałszować, przeoczysz jakąś pozycję albo co.
Marta zastanawiała się przez chwilę.
 No owszem, to jest możliwe. Sfałszuję... Zwariowałaś, jakie sfałszuję, to mowy nie
ma! Ale mogę zrobić kosztorys alternatywny, oszczędnościowy...
 Ta droższa wersja zginie!  ucieszyłam się.
 Chwilowo się gdzieś zapodzieje  skorygowała Martusia.  A skoro tak, to pisz!
No dobrze, idziemy na całość!
Potrzebny mi się zatem okazał dom do podpalenia, bo, jak zwykle, musiałam sobie
znalezć jakieś realia. Udałam się na rekonesans. Odruchowo zupełnie, wręcz, można po-
wiedzieć, bezwiednie, pomyślałam o siedzibach dawnych prominentów, niewidzialną
siecią powiązanych z nieboszczykiem Słodkim Kociem Ptaszyńskim. Czy może o słu-
gach i pomagierach prominentów, bo, wedle mojej wiedzy, osobiście bali się z nim kon-
taktować, delegowali zaufany personel. Z dawnych akt i nieco pózniejszych okruchów
informacji mniej więcej wiedziałam, gdzie mieszkali kiedyś, a nawet gdzie mieszkają
obecnie. Mgliste to było dosyć i należało może zadzwonić w tej sprawie do Anity, ale
przecież szukać ich naprawdę i świadomie wcale nie zamierzałam.
Pomijając już to, że nie zamierzałam także nikogo podpalać. Po prostu teren, dostęp,
jakieś zabezpieczenia czy cokolwiek innego, mogły mi nasunąć twórcze pomysły.
28
Minęły czasy, kiedy upierałam się przy detalach i koniecznie musiałam osobiście błą-
kać się nocą po jeziorze lub też przełazić przez żywopłoty w czasie gradobicia, potrafi-
łam sobie mniej więcej wyobrazić rozmaite warunki atmosferyczne z doświadczenia, na [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl