[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dziewczynę z kłopotów, w które wciągnął ją razem z Jerrym. Obmyślił ju\ kilka sposobów
zwrócenia na siebie uwagi przestępców, ale to nie gwarantowało bezpieczeństwa Liz.
Wiedział, \e nie zgodzi się wyjechać do Houston i rozumiał jej obawy o dobro córki.
Wydawało mu się, \e z upływem dni coraz lepiej poznaje Liz. Była samotniczką, ale
tylko dlatego, \e uznała to za najbezpieczniejsze. Była kobietą interesu, ale tylko dlatego, \e
liczyło się dla niej jedynie dobro Faith. Tak naprawdę Liz była kobietą z niespełnionymi
marzeniami i przepełnioną miłością, której nie dawała ujścia. Odmawiała sobie wszystkiego
ze względu na dziecko. I udało jej się przekonać siebie samą, \e jest zadowolona ze swojego
\ycia. To akurat rozumiał bardzo dobrze, bo sam jeszcze kilka tygodni temu te\ myślał, \e
jest szczęśliwy. Dopiero teraz, gdy mógł spojrzeć na siebie z dystansu, zrozumiał, \e zaledwie
ślizgał się po powierzchni \ycia. Być mo\e, po odrzuceniu zewnętrznych pozorów, oka\e się,
\e Jonas wcale nie ró\ni się od brata tak bardzo, jak myślał. Dla obu \yciowy sukces był
najwa\niejszy, ró\niły ich tylko sposoby docierania do celu. Wprawdzie Jonas miał dom i
doskonałą pracę, ale w jego \yciu nigdy nie było wa\nej kobiety. Zawsze stawiał karierę na
pierwszym miejscu. Jednak poznawanie tajników prawa było jedynie płatnym zajęciem.
Wygrywanie spraw dawało tylko przelotną satysfakcję. Być mo\e Jonas przeczuwał to ju\ od
dawna? Kupił przecie\ ten stary, wiktoriański dom, aby mieć choć namiastkę stabilizacji. Ale
kiedy zaczął pragnąć kogoś u swego boku?
Có\, zastanawianie się nad własnym \yciem nie rozwią\e problemu Liz Palmer. Nie
mogła wrócić do Houston, ale istniały jeszcze inne miejsca, gdzie mogłaby przeczekać, a\ jej
\ycie wróci do normy. Pomyślał o swoich rodzicach i ich spokojnym domu w Lancaster. Liz
mogłaby nawet pojechać tam z córką. To uspokoiłoby nieco sumienie Jonasa. Był pewien, \e
rodzice je przyjmą i być mo\e nawet zwariują na ich punkcie.
A gdy sam skończy sprawy na wyspie Cozumel, pojedzie do nich. Chciałby zobaczyć
Liz w otoczeniu, które znał i kochał. Pragnął z nią rozmawiać o prostych codziennych
sprawach. Marzył o tym, aby znów usłyszeć jej beztroski śmiech. Chciał z nią być i do diabła
z resztą świata! Było w niej coś takiego, \e zaczynał myśleć o leniwych wieczorach, huśtawce
na ganku i długich spacerach przy księ\ycu. W Filadelfii nie miał czasu na to wszystko.
Nawet spotkania towarzyskie stały się okazjami do załatwiania interesów. Wiedział, \e tak\e
Liz nie pozwalała sobie na chwilę wytchnienia. Dlaczego on, człowiek zajęty swą pracą,
marzy o leniwych popołudniach w towarzystwie kobiety, która równie\ jest zajęta swoją
pracÄ…?
Liz stanowiła dla niego tajemnicę i mo\e właśnie to była odpowiedz, której szukał.
Tajemnicza Liz Palmer wiązała się z zagadkową śmiercią jego brata. Jak mógł myśleć o
jednym, nie wspominając drugiego? Rozdra\niony, spojrzał na zegarek. W Filadelfii musiało
być ju\ po dziewiątej. Zadzwonię do biura, zdecydował. Zdą\ył podnieść słuchawkę, gdy do
pokoju weszła Liz.
- Nie wiedziałam, \e ju\ wstałeś - zmieszała się i zaczęła walczyć z paskiem szlafroka.
- Myślałem, \e pośpisz dłu\ej - powiedział i odło\ył słuchawkę.
- Nigdy nie śpię dłu\ej ni\ do szóstej - odparła i podeszła do okna, by ukryć swoje
onieśmielenie. - Cudowny widok.
- Tak, z pewnością.
- Nie byłam w hotelu... od lat - dokończyła niezręcznie. - Gdy dotarłam na Cozumel,
podjęłam pracę w tym samym hotelu, w którym zatrzymywaliśmy się z rodzicami. To było
dość dziwne. Teraz zresztą te\ czuję się niepewnie.
- Nie czujesz potrzeby zmiany pościeli albo przyniesienia świe\ych ręczników?
- Nie, nawet odrobiny - zaśmiała się i za\enowanie ustąpiło.
- Liz, kiedy ju\ skończymy z tym wszystkim, kiedy minie całe zamieszanie,
porozmawiasz ze mnÄ… o tamtym okresie twojego \ycia?
- Gdy zamkniemy tę sprawę, nie będzie ju\ powodów do takiej rozmowy - odparła,
patrzÄ…c na niego powa\nym wzrokiem.
Jonas wstał, ujął jej dłonie w swoje i powoli podniósł je do ust. Oczy dziewczyny
lekko się zamgliły. Oboje byli zaskoczeni jego niespodziewanym gestem.
- Ja wcale nie jestem tego pewien - wymruczał. - A ty?
Liz nie mogła być pewna niczego, gdy przemawiał do niej tym cichym głosem i
gładził jej dłonie. Przez chwilę czuła się kobietą, o którą dba jej mę\czyzna. Lecz zaraz
cofnęła się, wiedząc, \e to jedyne rozsądne wyjście z sytuacji.
- Jonas, powiedziałeś kiedyś, \e mamy ten sam problem. Nie chciałam w to wierzyć,
ale okazało się, \e to prawda. Ale kiedy go rozwią\emy, nic nie będzie nas łączyć. Wiesz, \e
dzieli nas o wiele więcej ni\ tylko odległość między naszymi domami.
- Nie musi wcale tak być - oznajmił Jonas i pomyślał o domu, który kupił.
- Był taki czas, \e wierzyłam w podobne zapewnienia.
- śyjesz przeszłością - powiedział i w zdenerwowaniu chwycił ją mocno za ramiona. -
Zacznij wreszcie walkę ze swoimi lękami.
- Mo\e gnębią mnie duchy przeszłości, ale wcale nią nie \yję. Nie stać mnie na to.
- Dobrze. Na razie będzie, jak chcesz - powiedział lekko. - Ale pamiętaj, \e to jeszcze
nie koniec. Jesteś głodna?
Liz nie miała pojęcia, co mo\e oznaczać ta jego nagła kapitulacja, ale odczuła ulgę.
- Zjadłabym coś - pokiwała głową.
- To chodzmy na śniadanie. Mamy du\o czasu do odlotu.
Liz mu nie ufała. Choć w czasie śniadania Jonas prowadził z nią lekką rozmowę,
wcią\ czekała na jego ruch. Był sprytny i dobrze o tym wiedziała. Mo\e ona nie była sprytna,
ale za to na pewno była uparta. śaden mę\czyzna, nawet Jonas, nie zmieni jej postanowień,
które podjęła przed laty. W jej \yciu było miejsce tylko na dwie wielkie miłości. Faith i pracę.
- Nie mógłbym się zmusić do zjedzenia czegoś takiego o tej porze - powiedział, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl