[ Pobierz całość w formacie PDF ]

arystokratów, zaczęła zapraszać gości, którzy ją bawili,
żeby się nią zajmowali. Podziwiany poeta, zabawny
malarz, jeden czy dwóch znanych myślicieli (chociaż
myśliciele szybko znudzili się rozmową z poetami) albo
córka sławnej kiedyś kurtyzany (to byłaby Tommy)  i
spotkania w jej salonie szybko stały się modne. W związku
z tym młodzi arystokraci pojawiali się w nim
obowiÄ…zkowo.
A poznawszy Tommy, wracali. I przynosili coraz lepsze
trunki, ponieważ hrabina miała świetny tytuł, ale skromny i
szybko niknÄ…cy majÄ…tek.
I tak narodził się cotygodniowy Salon.
To był drugi powód, dla którego Jonathan nie miał dziś
szczególnej ochoty odwiedzać Salonu: Tommy mogła być
intrygująca, ale on znał jej prawdziwe oblicze: kłopoty.
W salonie dzwięczały głębokie barytony i cichy kobiecy
śmiech. Poeta aspirujący do sławy Byrona stał w kącie,
gestykulując dziko, podczas gdy inny mężczyzna, pisarz o
zbyt długich włosach  tak jakby głębokie myśli za bardzo
go zajmowały, żeby miał czas je obciąć  słuchał, kiwając
głową na zgodę. Malarz o nazwisku Wyndham, który
podobno namalował portret Tommy, ale wcześniej, jak
wiedział Jonathan, wyprodukował serię barwnych i
śmiałych dzieł sztuki dla burdelu Pod Aksamitną
Rękawicą, stał obok nich, nie starając się ukryć znudzenia
i niedowierzania  i za to Jonathan go polubił.
Był tam jeszcze lord Prescott, który zbliżał się podobno
do trzydziestki. Starszy od pozostałych, za chudy jak na
swój wzrost, opierał się o ścianę, samotny i nieruchomy 
z wyjątkiem oczu. Nie spuszczał ich z Tommy.
I jak dotąd, wydawał się jedyną osobą, której starannie
unikała.
InteresujÄ…ce.
Prescott był wicehrabią. Bogatym. Nieżonatym.
 Raczej oschły typ  określił go kiedyś Argosy,
spotkawszy go kiedyÅ› w towarzystwie. Wyrok, w istocie.
Hrabina Mirabeau zasiadała w innym kącie, obok
dużego marmurowego kominka, ozdobionego, zdaniem
Jonathana nadmierną ilością cherubinków. Ich pucołowate
policzki i pośladki pięły się po ścianie, tworząc niewielki,
zmysłowy łuk. Dzisiaj hrabina występowała w todze,
wieńcu na głowie i sandałach.
 Grecka moda, czy tak, pani?  zagadnął ją wcześniej.
 Carpe diem, panie Redmond. Carpe diem.
 Postaram się carpe, dziękuję. Miło widzieć panią w
tak dobrej formie.
 Ciebie również, młody człowieku. Ale czy nie ubrałeś
się za grubo? Czy nie byłoby ci wygodniej w todze?
 Bez wątpienia  zgodził się.  Może następnym razem.
Zastanawiał się, czy się nie przenieść w drugi koniec
sali, żeby pogawędzić teraz z hrabiną, ponieważ jej
łagodne szaleństwo bardzo odpowiadało jego nastrojowi,
kiedy Argosy powiedział:
 Chodz jutro ze mnÄ… do Tattersalla, Redmond.
Przydałaby mi się twoja rada co do nowej klaczy.
Argosy usiłował go wyciągnąć z coraz bardziej
obezwładniającej melancholii.
 Poszedłbym, gdyby nie to, że Tattersall jest bardziej
torturą niż przyjemnością, kiedy nie ma się grosza przy
duszy.
 To tak samo nie odpowiada mnie jak tobie. Twoja
decyzja pozbawiła mnie nagle najznośniejszego
przyjaciela.
Jonathan parsknÄ…Å‚.
 Przejmujący ból, zaiste.
 Dlaczego utopiłeś wszystkie zyski w następnej
inwestycji, Redmond?
 Bo czas był odpowiedni i myślę, że moja inwestycja
zwróci się w dwójnasób, jeśli nie więcej i to wkrótce.
Wspaniałe jedwabie. I dlatego, że się spodziewałem, że
będę mógł, czekając, bezpiecznie czerpać z mojej pensji.
To był błąd. Nie popełnię go po raz drugi.
Argosy marszczył dyskretnie brwi, słuchając
przyjaciela.
 Po pierwsze, skąd ty możesz wiedzieć takie rzeczy?
Czy nie byłoby prawie równie korzystnie albo
przewidywalnie utopić zyski w kasynie przy stole gry? Po
drugie, nie jestem pewien, czy mężczyznie przystoi
opisywać jedwabie jako wspaniałe. Po trzecie, masz
bogatego ojca. Nie musisz wiedzieć, jak się coś
szczególnego robi, z wyjątkiem może jazdy konnej,
strzelania i tańca, które to umiejętności nabyłeś już w
stopniu niebywałym.
 Po pierwsze, uważam, że prawie wszystko, co
przynosi zysk, jest wspaniałe. Jedwabie są wspaniałe.
Zwiatło gazowe jest wspaniałe. Wytwarzanie bawełny jest
wspaniałe. Nowa prasa do kolorowego druku? Wspaniała.
Po drugie, podejrzewam, że jeśli posiadam jakiś dar, to
odziedziczyłem go po ojcu, niech go piekło& Ale
zasmakowałem w tym i jestem w tym diabelnie dobry i
lubię to. Po trzecie, nie jestem pewien, czy mężczyzna
powinien komplementować drugiego mężczyznę za jego
umiejętności taneczne, ale miło, że zwróciłeś uwagę.
Argosy wyszczerzył zęby w uśmiechu.
 Powiem ci, co jest wspaniałe. A raczej, kto. 
Wskazał dyskretnie kształtnym podbródkiem Thomassinę
de Ballesteros, która stała bokiem do nich, zajmując
jakiegoś gościa rozmową.
Jonathan podniósł nieco głos.
 Thomasina de Tarapatas? Ta bardzo pospolita kobieta
z rudymi włosami?
Nie przestawała mówić. Ale kącik jej ust drgał lekko, a
ramię powolutku zwracało się w ich stronę, jakby była
poruszanym wiatrem blaszanym kogucikiem na dachu.
Wiedział, że słuchała.
Argosy odwrócił się do niego gwałtownie.
 Oszalałeś?  szepnął z oburzeniem.  Popatrz na jej
skórę. Bursztyn i mleko! A jej włosy są& Och, Boże& nie
mów już ani słowa& ona idzie& ona tu idzie& ona idzie,
ona idzie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl