[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyjadÄ™...
Musiała oprzeć się o ścianę, kiedy wieszała słuchawkę.
PociemniaÅ‚o jej w oczach. To siÄ™ nie może powtórzyć, my­
ślała. Ten koszmar w Innstad, nie, to niemożliwe...
- Boże w niebiesiech, nie możesz zrobić tego, co zrobiłeś
tamtym razem - prosiÅ‚a półgÅ‚osem. - Uratuj Margrethe, Bo­
że, błagam cię!
Dopiero potem zdaÅ‚a sobie sprawÄ™ z tego, że nie wspo­
mniała o dziecku. O nie się nie modliła. Tyle jednak Pan
ROZDZIAA 13
Bóg sam wie, pomyÅ›laÅ‚a. On wie, że modlitwa dotyczy oboj­
ga, chociaż ona przede wszystkim bÅ‚aga o ratunek dla Mar­
Kiedy Mali dotarÅ‚a do Innstad, byÅ‚a kompletnie przemarz­
grethe...
nięta. Włosy, które wysunęły się spod wielkiej chustki, którą
Odwróciła się gwałtownie i drgnęła. Ktoś stał przed nią opatuliła głowę i ramiona, były białe od szronu. Zasłaniała
w drzwiach. Przez krótki, szalony moment miała wrażenie,
rÄ™kami twarz dla ochrony przed mroznym wiatrem i zacina­
że to Eline, i gęsia skórka pokryła jej ciało. Odskoczyła
jącym śniegiem. Odwróciła się i spojrzała na Stortind.
w tył.
Niebo ponad białym szczytem było niebieskoczarne,
- Rany boskie, co się stało? - spytał Johan, patrząc na
w górach szalała zadymka. Straszna pogoda, myślała Mali,
jej kredowobiałą twarz. - Mam nadzieję, że nikt nie umarł?
biegnÄ…c do drzwi.
Nie, jeszcze nie umarł, pomyślała Mali. Opanowała się,
W progu staÅ‚a Halldis Innstad i wyciÄ…gaÅ‚a rÄ™ce na powi­
odetchnęła głęboko i wyprostowała plecy.
tanie. Oczy, w które Mali spojrzaÅ‚a, byÅ‚y czarne niczym ka­
- Nie, to Margrethe - powiedziała. - Zaczyna rodzić. wałki węgla i płonęły niespokojnie w poszarzałej twarzy.
- Bogu dzięki, że jesteś - powiedziała cicho i przytuliła
Mali. - Tutaj... to jakby Eline wróciła.
I nagle wybuchnęła płaczem. Wtuliła się w Mali
w śmiertelnym przerażeniu.
- Nie wolno ci nawet tak myÅ›leć! - powiedziaÅ‚a Mali su­
rowo. - Ale ja rozumiem, co czujesz. Sama jestem taka
przerażona, że ledwo się trzymam na nogach. Nie możemy
jednak naszego strachu pokazywać Margrethe. Tu nie cho­
dzi o nas, Halldis. Tu chodzi o Margrethe i dziecko. Płakać
bÄ™dziemy pózniej - dodaÅ‚a. - Gdyby sprawy poszÅ‚y napraw­
dÄ™ zle.
- Ja nie wiem, czy dam radÄ™...
173
- Dasz, Halldis - zapewniła Mali stanowczo. - Damy radę
Pierwsze, co ją uderzyło, kiedy otworzyła drzwi do sypialni na
obie, i ty, i ja. Nie mamy prawa się załamywać. Gdzie Bengt?
górze, to zapach różnego rodzaju ziół. W pokoju było gorąco
- Siedzi przy Margrethe. On też się strasznie boi. Gdyby
i duszno. Kiedy Mali weszła, akuszerka odwróciła się do niej.
straciÅ‚ Margrethe, to skoÅ„czy we fiordzie, jestem tego pew­
- Ach, to ty? - powiedziała. - To bardzo dobrze. Twoja
na - rozszlochała się znowu.
siostra bezustannie się o ciebie dopytuje. Myślę, że twoja
- Ale jeszcze jej nie stracił - rzekła Mali. - Margrethe
obecność jej pomoże. I bÄ™dziesz nas musiaÅ‚a wspierać, Ma­
jest młoda i silna, Halldis. Przeprowadzimy ją przez to.
li, bo wydaje mi się, że może być zle. O ile potrafię ocenić,
A Bengt nie może skończyć we fiordzie, cokolwiek by się
to dzieci jest dwoje. Sama wiesz, co to oznacza...
stało. On ma już przecież jednego syna, zapomniałaś?
Mali z trudem chwytała powietrze. A więc to jednak
- Nie, nie zapomniaÅ‚am, że jest Olaus, możesz być pew­
bliznięta! Ponad miesiąc przed czasem, bez lekarza i ze
na - wyszeptała. - I... akuszerka już przyjechała. I Johanna
Å›nieżycÄ… szalejÄ…cÄ… za oknami. A bÄ™dzie pewnie jeszcze go­
z Viken też. Obie są na górze. Tylko doktor utknął gdzieś
rzej, słychać było, jak wiatr tłucze się o węgły domu. Wiele
w Rindalen. Bóg wie, kiedy się go spodziewać.
złych sił sprzysięgło się przeciwko nim.
- Margrethe ma wystarczajÄ…co dobrÄ… opiekÄ™ - stwierdzi­
- Mali! Mali!
ła Mali zdecydowanie. - Muszę ci powiedzieć, że ja nie mam
Margrethe dostrzegÅ‚a siostrÄ™ i uniosÅ‚a siÄ™ na łóżku. Mia­
wielkiego zaufania do tego doktora. Co powiedziaÅ‚y aku­
Å‚a ceglaste rumieÅ„ce na policzkach, a oczy pÅ‚onęły gorÄ…cz­
szerka i Johanna, kiedy się dowiedziały, że ja przyjadę?
kowo. Wyciągała ręce do siostry. Mali podeszła do łóżka
-Akuszerka się ucieszyła, mówi, że to dobrze, i my
i ujęła jej spoconą dłoń.
wszyscy też tak uważamy. To dla nas wielka pociecha, że tu
- Co ty wyprawiasz? - spytała i bardzo się starała, żeby
jesteÅ›. A przede wszystkim dla Margrethe.
jej uÅ›miech wyglÄ…daÅ‚ naturalnie. - ZdawaÅ‚o mi siÄ™, że mówi­
Niewiele udało mi się zdziałać ostatnim razem, kiedy się
Å‚aÅ› o lutym? A dzisiaj mamy dopiero piÄ…tego stycznia. Ale
do tego zabrałam, westchnęła Mali ze smutkiem. Zdjęła
przyjmiemy to, co przyjdzie, w czasie, który sobie wybierze
z siebie chustkę, płaszcz i wysokie buty. Szron we włosach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl