[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ich hierarchii. Najważniejszym i najpotężniejszym był Fort, a następnie Benden, potem
Dalekie Rubieże, gorący Igen, nadmorska Ista oraz na końcu, równinny Telgar. Ale jak na
razie nie usłyszała żadnego wyjaśnienia, kiedy i dlaczego opuszczono te pięć Weyrów. Nikt
też nie mógł wyjaśnić Lessie, dlaczego wielki Benden, który może w niezliczonych jaskiniach
pomieścić pięćset bestii, utrzymuje zaledwie dwieście. R'gul próbował oczywiście oszukać
nową władczynię Weyr wygodnym tłumaczeniem, że to wina Jory. Nieudolna i głupia
poprzedniczka Lessy pozwalała swej smoczej królowej na niepohamowane obżarstwo. (Nikt
nie wyjaśnił jednak Lessie, dlaczego zachowanie Jory było aż tak niekorzystne, ani też
dlaczego wszyscy są zachwyceni, gdy Ramoth opycha się jedzeniem). Oczywiście, Ramoth
rosła. Rosła tak, że zmiany były zauważalne już po upływie nawet jednej nocy.
Lessa uśmiechnęła się z czułością. Przestała się przejmować obecnością R'gula i S'lela.
Spojrzała znad swojej tabliczki do pisania w kierunku korytarza, który prowadził z Sali Obrad
do wielkiej jaskini, gdzie mieścił się weyr Ramoth. Czuła, że Ramoth nadal głęboko śpi.
Tęskniła już za przebudzeniem się smoczycy. Tak pragnęła ujrzeć znowu tęczowe oczy swojej
królowej, które sprawiły, że życie w Weyr stawało się znośne. Czasami Lessa czuła, że są w
niej dwie osoby: wesoła i pełnowartościowa, gdy przebywa z Ramoth oraz ponura i
sfrustrowana, gdy smoczyca śpi. Lessa gwałtownie przerwała te przygnębiające rozmyślania i
pochyliła się znowu nad swoją tabliczką.
Czerwonej Gwiazdy przejście.
Ach, ta ciemna, zarażona życiem Czerwona Gwiazda. Lessa wycisnęła rylcem w
miękkim wosku znak oznaczający koniec lekcji.
Przypomniała sobie inne wydarzenie z dzieciństwa. Było to tego niezapomnianego
świtu, jakieś dwa pełne Obroty temu, gdy została wyrwana ze snu przez złowieszcze
przeczucie. Pamięta, że leżała na wilgotnej słomie w serowni w Ruatha, a promienie
Czerwonej Gwiazdy padały wprost na nią.
A teraz tkwi tutaj, gdzie ta pełna nadziei przyszłość, którą tak pięknie odmalowywał
F'lar, nie urzeczywistniła się. Zamiast wykorzystywać swą wrodzoną moc do kierowania
zdarzeniami i ludzmi dla dobra Pernu, została siłą wepchnięta w kierat nic nie znaczących,
nudnych dni, zanudzana codziennymi lekcjami R'gula i S'lela. Była władczynią Weyr tylko w
swych apartamentach (choć musiała przyznać, że były one znacznie przyjemniejsze niż
skrawek podłogi w serowni) oraz pastwisk i jeziora kąpielowego. Tylko czasem używała
swych umiejętności do skracania tych nasiadówek ze swoimi, tak zwanymi, wychowawcami.
Zgrzytając zębami pomyślała, że gdyby nie Ramoth, to po prostu by odeszła. Wygnałaby syna
Gemmy i odebrała swoją posiadłość w Ruatha, co powinna zrobić zaraz po śmierci Faxa.
Zmiejąc się sama z siebie przygryzła zębami wargi. Gdyby nie Ramoth, w żadnym razie
nie zostałaby tutaj ani chwili po Naznaczeniu. Ale od tego momentu w Wylęgarni, kiedy to jej
oczy spotkały się z oczami młodej królowej, nie liczyło się już nic poza smoczycą. Lessa
należała do Ramoth, a Ramoth należała do niej. Były dobrane umysłem i sercem. Tylko
śmierć mogła rozerwać tę niewiarygodną więz.
Zdarzało się, że pozbawiony smoka jezdziec pozostawał przy życiu; przydarzyło się to
chociażby Lytolowi, zarządcy Ruatha, ale był on na wpół człowiekiem, a jego "ja" było
rozdarte. Natomiast gdy ginął jezdziec, smok znikał w pomiędzy. Umierał w tej mrożącej
nicości, poprzez którą potrafił w jednej chwili przeprowadzić niegdyś siebie i swego jezdzca z
jednego miejsca na Pernie do innego. Wejście w pomiędzy stanowiło zagrożenie dla nie
wtajemniczonych. Lessa wiedziała o niebezpieczeństwie wpadnięcia w potrzask w pomiędzy
na czas dłuższy niż człowiek potrzebuje, aby zakasłać trzy razy.
Po pierwszym locie na karku Mnementha, Lessa chciała znowu powtórzyć to
podniecające doświadczenie. Sądziła naiwnie, że będzie nauczana tak samo jak młodzi
jezdzcy i smoczątka. Była jednak najważniejszą, zaraz po Ramoth, mieszkanką Weyr.
Pozostawała więc przywiązana do ziemi, podczas gdy młodzieńcy wlatywali i wyłaniali się z
pomiędzy ponad Weyr, w czasie nie kończących się ćwiczeń. To niesprawiedliwe według niej
ograniczenie mocno ją irytowało. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl