[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zapomnijmy o nim - zaproponowała. - Pora przygotować
kolacjÄ™.
Tego dnia Roger wybierał się na siłownię, więc Penny umówiła
się z nim na pózny wieczór.
Gdy spaghetti bolognese było już gotowe, okazało się, że żadna
z dziewczyn nie ma apetytu. Zasiadły więc przy pełnych półmiskach i
od niechcenia skubały makaron, znacznie bardziej zainteresowane
czerwonym winem w kieliszkach.
Godzinę pózniej rozległ się dzwonek do drzwi. Kit odetchnęła z
ulgą. Przybycie Rogera oznaczało, że będzie miała trochę czasu tylko
dla siebie.
132
RS
- Mamy spędzić z tobą wieczór? - spytała Penny w drodze do
drzwi. Razem z narzeczonym wybierała się do kina, ale była gotowa
się poświęcić dla dobra przyjaciółki. - Może nie powinnaś siedzieć
tutaj sama?
Kit uśmiechnęła się z wdzięcznością.
- Szczerze mówiąc, wolałabym w odosobnieniu pozbierać myśli.
- Na pewno? - Penny nie wydawała się przekonana.
- Zdecydowanie. - Kit wstała, aby posprzątać po kolacji, ale
talerze niemal wypadły jej z rąk, gdy stanęła twarzą w twarz z
Marcusem.
- Czego chcesz? - warknęła nieuprzejmie, zbyt zaszokowana,
aby się silić na uprzejmości.
- Nie jesteś pierwszą osobą dzisiejszego wieczoru, która zadaje
mi to pytanie - mruknął z ironią i wymownie popatrzył na Penny,
stojÄ…cÄ… za jego plecami, w przedpokoju.
- Więc może powinieneś w końcu na nie odpowiedzieć -
burknęła Penny. - Przepraszam cię, Kit, on po prostu władował się do
mieszkania.
Kit ostrożnie odłożyła talerze, z trudem powstrzymując drżenie
rÄ…k.
- Czy mogę z tobą porozmawiać, Kit? - spytał. - Na osobności.
- I jeszcze masz czelność...
- W porządku, Penny - przerwała jej Kit. - Wiem, że musisz
wyjść, i jestem pewna, że pan Maitland nie zabawi tutaj długo.
- Skoro faktycznie jesteś tego pewna... - Penny zawiesiła głos.
Kit wiedziała jednak, że przyjaciółka nie ma się czego obawiać.
133
RS
- Tak, jestem pewna. - Uśmiechnęła się do Penny. Penny
odwzajemniła uśmiech i spojrzała na Marcusa.
- Nie waż się jej jeszcze bardziej denerwować - ostrzegła go.
- Nie zamierzam. Tak na marginesie, ja również ciebie
polubiłem.
Gdyby wzrok zabijał, Marcus padłby trupem. Penny się
odwróciła, wyszła i cicho zamknęła za sobą drzwi.
- No i? - spytała Kit po długim milczeniu.
- No i co?
Kit uniosła ręce w geście frustracji.
- Ty do mnie dzwoniłeś, ty do mnie przyszedłeś. Po co?
- Kiedy rozmawiałem z Penny, odniosłem wrażenie, że w twoim
życiu dzieje się coś ważnego, nie związanego z naszą dzisiejszą...
kłótnią.
- Nie przypominam sobie kłótni. Po prostu wywaliłeś mnie z
pracy i tyle.
ZacisnÄ…Å‚ wargi.
- PrzyjÄ…Å‚em twojÄ… rezygnacjÄ™ ze skutkiem natych...
- Kłamstwo! - oburzyła się.
- Zabrałaś z biura swoje rzeczy i zostawiłaś klucze...
- Tylko dlatego, że jasno dałeś mi do zrozumienia, że i tak mnie
wylejesz.
- Wszystko jedno. Liczy siÄ™ skutek.
Kit wbrew sobie zauważyła, że Marcus wygląda szalenie
atrakcyjnie w czarnych dżinsach i koszuli z rozpiętym kołnierzykiem.
134
RS
- Istnieje gigantyczna różnica między rezygnacją a wyrzuceniem
z pracy.
- Boisz się, że nie dam ci dobrych referencji?
Jej oczy zapłonęły z wściekłości.
- Ani trochę - syknęła. - Może wreszcie wyjaśnisz mi, po co
przyszedłeś, a potem sobie pójdziesz?
- Dlaczego jesteś zdenerwowana? Czy w twoim życiu doszło do
jakiegoÅ› smutnego zdarzenia?
- Straciłam pracę...
- To nie dlatego - mruknÄ…Å‚ Marcus.
- Owszem, dlatego. Nie każdy jest milionerem, niektórzy muszą
zapracować na czynsz i czasem powinni coś zjeść.
Wpatrywał się w nią przez kilka sekund i znowu pokręcił
przecząco głową.
- To nie dlatego - powtórzył. - Kit, co się stało w ten weekend?
Nie wyjdę, dopóki mi nie powiesz.
Jakby dla podkreślenia wagi swoich słów usiadł na jednym z
foteli.
Kit ostatecznie dala za wygranÄ….
- Moja mama jest chora - wyznała.
- Na co?
- Na poważną chorobę - burknęła. - To nie twoja sprawa,
prawda?
- MartwiÄ™ siÄ™ o ciebie, Kit.
- Daj spokój - zirytowała się.
135
RS
- Poważnie. - Zerwał się z miejsca. - Nie chcę tego, ale nie
potrafię przestać o tobie myśleć.
Spojrzała na niego z uwagą, lecz w jego zimnych oczach
dostrzegła tylko złość.
- Nie przejmuj się, Marcus - westchnęła. - Podejrzewam, że
dopadło cię coś w rodzaju letniego przeziębienia. Przez kilka dni jest
trochÄ™ dokuczliwe, ale szybko mija.
- Nie kpij ze mnie - poprosił. - Nie powiesz mi prawdy?
- Wyjaśniłam ci przecież, że mam chorą mamę. Denerwuję się.
- Jakoś nie chce mi się wierzyć, że tylko o to chodzi - wyznał
powoli.
Spróbowała zrobić obojętną minę.
- Myśl sobie, co chcesz. I tak zwykle masz własne zdanie. A
teraz bądz łaskaw... - Wymownie spojrzała w kierunku drzwi.
Marcus ani drgnÄ…Å‚.
- Zadzwoniłem do ciebie, bo wcześniej zatelefonował do mnie
Desmond Hayes, aby zaprosić nas oboje na jutrzejszą oficjalną
kolację, w której wezmie udział jego żona.
Twarz Kit pojaśniała.
- Więc są znowu razem?
- Na to wygląda - potwierdził Marcus.
- Bardzo się cieszę, naprawdę! - westchnęła ze szczerym
zadowoleniem.
- Ja również. Więc jak?
Chyba nie oczekiwał, że w zaistniałej sytuacji spokojnie
pojedzie z nim na kolacjÄ™?
136
RS
- Niestety, to wykluczone - odparła cicho.
- Powiedziałem to Desmondowi, kiedy nas zapraszał, ale uparł
się, abym mimo wszystko jeszcze ciebie spytał.
Kit zacisnęła dłonie. Marcus celowo informował ją, że również
nie ma ochoty spędzać czasu w jej towarzystwie.
- No to już mnie spytałeś. Jeszcze coś?
- Nie - odparł po krótkiej przerwie i wstał. - Wobec tego jutro
wieczorem przekażę Desmondowi i Jackie pozdrowienia od ciebie,
zgoda?
- Pewnie.
- Kit...
- Czy możesz już sobie pójść? - Czuła, że lada moment straci
panowanie nad sobÄ….
Odetchnął głęboko.
- CoÅ› przede mnÄ… ukrywasz.
- Nie muszę ci się zwierzać. Nie jesteś już moim pracodawcą -
przypomniała pośpiesznie.
- To prawda - przyznał z ciężkim sercem. - Ale i tak się dowiem,
co ciÄ™ trapi.
- Wątpię. - Wzruszyła ramionami i popatrzyła mu prosto w oczy.
-Masz mi jeszcze coś do powiedzenia? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl