[ Pobierz całość w formacie PDF ]

decyzje, jeśli siedzisz dziesięć metrów
od tych cholernych maszyn! Z ColÄ…,
słodyczami i kanapkami!
Tu nagle naszła mnie straszna myśl.
- I kuchenka mikrofalowa! - wrzasnÄ…Å‚em.
- Przecież oni podgrzewają sandwicze
kuchenkÄ… mikrofalowÄ…!
Zaczął coś mówić, ale nie zwracałem na
niego uwagi. Uciekłem. Kuchenka
mikrofalowa wszystko mi wyjaśniła.
Musiałem uciec. Właśnie przez nią miałem
ten straszny ból głowy. Pamiętam, że
widziałem faney, Kate Younger z reklamy
i Mert Strong od łączności z
czytelnikami, jak stały i gapiły się na
mnie. Musiały usłyszeć wrzaski.
Moje biuro było piętro niżej. Zbiegłem
po schodach, pogasiłem wszystkie światła
i zabrałem teczkę. Na dół zjechałem
windą, teczkę postawiłem miedzy nogami i
z całej siły zatykałem palcami uszy.
Pamiętam też, że trzy czy cztery osoby
zjeżdżające tą samą windą patrzyły na
mnie raczej dziwnie. Redaktor roześmiał
siÄ™ sucho.
- Były przerażone. I nie ma się czemu
dziwić. Każdy zamknięty w klatce z
wariatem ma prawo się bać.
- Och, z pewnością nie było aż tak zle
- powiedziała żona agenta.
- Dokładnie tak. Szaleństwo przecież
gdzieś się musi zacząć. A ja, jeśli w
ogóle opowiadam o cz y m s - jeżeli
zdarzenia z własnego życia można nazwać
czymś - to mówię o początkach
szaleństwa. Ono musi się gdzieś zacząć i
do czegoś doprowadzić. Jak droga. Albo
wystrzelona z rewolweru kula...
Gdzieś się musiałem podziać, wiec
poszedłem do  Four Fathers", baru na
Czterdziestej Dziewiątej. Pamiętam, że
specjalnie wybrałem ten bar, bo nie było
tam szafy grajÄ…cej, kolorowego
telewizora i jasnych świateł. Pamiętam,
że zamawiałem drinka, pierwszego drinka,
a pózniej już nic. Obudziłem się w domu,
we własnym łóżku. Na podłodze leżały
zaschnięte rzygowiny, a w powłoczce
wypalona była wielka dziura. Zalany w
trupa uniknąłem najwyrazniej dość
nieprzyjemnej śmierci: spalenia lub
uduszenia w dymie. Ale i tak bym tego
pewnie nie poczuł.
- O, jak rany! - powiedział agent
prawie z szacunkiem.
- Przerwa w życiorysie. Po raz pierwszy
miałem autentyczną, pełną przerwę w
życiorysie. Nie zdarzają się zbyt
często, bo po prostu nie ma na nie
czasu. To początek zbliżającego się
końca. A taki czy inny, ten koniec
następuje szybko. Tylko, że każdy
alkoholik powie wam, że przerwa w
życiorysie w niczym nie przypomina
omdlenia. Dla wszystkich byłoby lepiej,
żeby przypominała, ale nie. Kiedy
alkoholik ma przerwę w życiorysie -
działa! Jest nawet cholernie pracowity!
Jak jakiś oszalały fornit. Dzwoni do
swojej byłej żony, żeby jej nawymyślać,
wjeżdża pod prąd na autostradę i ładuje
się na samochód pełen dzieciaków. Może
rzucić prace, obrabować sklep, zastawić
obrÄ…czkÄ™. Jest pracowity jak cholera.
Ja najwyrazniej zdecydowałem się wrócić
do domu i napisać list. Ale nie do Rega.
Do siebie. I to nie ja go pisałem - tak
przynajmniej wynikało z listu.
- A kto? - zapytała żona pisarza.
- Bellis.
- A to co?
- Jego fornit - odpowiedział pisarz,
który najwyrazniej błądził myślami
gdzieś daleko i miał nieprzytomne,
nieobecne spojrzenie.
- Właśnie - powiedział redaktor, który
wcale nie wyglądał na zaskoczonego.
Wyrecytował im ten list w słodkim,
świeżym powietrzu nocy, podkreślając co
ważniejsze fragmenty ruchem palca.
"Pozdrowienia od Bellis. Przykro mi, że
masz problemy, przyjacielu, lecz
chciałbym ci od razu wytłumaczyć, że nie
jesteś jedynym gościem z problemami.
Mnie też nie jest łatwo. Mogę zasypać te
twoją przeklętą maszynę do pisania
fornusem jak stąd do wieczności, ale
przyciskanie KLAWISZY to chyba Twoje
zajęcie. PO TO Bóg stworzył takich
wielkich ludzi. Wiec trochÄ™ Ci
współczuje, ale nie licz na to, że tego
współczucia będzie więcej.
Rozumiem, że martwisz się o Rega
Thorpe'a. Ja siÄ™ nie martwiÄ™ o Rega
Thorpe'a, ja siÄ™ martwiÄ™ o mojego brata
Rackne. Thorpe martwi siÄ™, co z nim
będzie, jak Rackne odejdzie, ale to
dlatego, że jest samolubem.Przekleństwo
służenia pisarzom polega na tym, że
wszyscy sÄ… samolubami. Ja siÄ™ martwiÄ™ o
to, co będzie z Rackne, jak Thorpe
odejdzie. El bonzo seco. Ta myśl
najwyrazniej nie raczyła się pojawić w
jego jakże wrażliwym umyśle. Nasze
szczęście polega na tym, że na krótką
metÄ™. wszystkie problemy majÄ… proste
rozwiązania, wiec wytężam moje wątłe
ręce i krótkie ciałko, żeby ci je podać,
mój ty drogi Pijaku. Ty możesz szukać
rozwiązań długofalowych, ale zapewniam
Cię, że coś takiego nie istnieje.
Wszystko jest śmiertelne. Bierz, co jest
Ci dane. Czasami znajdujesz węzeł na
sznurze, ale każdy sznur ma swój koniec.
Wiec co? Błogosław węzeł i nie trać
oddechu, by przeklinać upadek. Wdzięczne
serca wiedzą, że i tak wszyscy w końcu
spadniemy.
Sam musisz mu zapłacić za to
opowiadanie. Tylko nie wysyłaj
normalnego czeku! Thorpe ma poważne, być
może nawet grozne kłopoty z głową, ale
to wcale nie oznacza gupoty."
Redaktor przerwał i przeliterował: g-u-
p-o-t-y.
"WyciÄ…gnij osiemset i coÅ›-tam-jeszcze
dolarów ze swojego konta i każ bankowi
założyć dla siebie nowe konto pod hasłem
Arvin Publishing Inc. Upewnij się, że
zrozumieli, że chcesz mieć bardzo
profesjonalnie wyglÄ…dajÄ…ce czeki,
żadnych ślicznych piesków i malowniczych
kanionów. Poproś przyjaciela, kogoś,
komu możesz zaufać i zarejestruj go jako
wspólnika, to ci będzie te czeki
kontrsygnował. Kiedy je już dostaniesz,
wypisz jeden na 800 dolarów i daj
wspólnikowi do podpisu. Pózniej wyślij
go Regowi Thorpe'owi. Na jakiÅ› czas
będziesz miał spokój.
Koniec. Bez odbioru."
Podpisano - Bellis. Nie znaczkiem. Na
maszynie.
- Phi! - mruknÄ…Å‚ pisarz.
- Kiedy wstałem, w oczy rzuciła mi się
najpierw maszyna, wyglądała, jakby ją [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl