[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jasne. ProponujÄ™, podnosimy na trzy. Raz, dwa i... hop!
- 62 -
S
R
Obie kobiety z łatwością podniosły materac i wniosły do chaty. Stelaż był już w
środku. Wniosły jeszcze stoliczek i krzesła, potem zamknęły porządnie drzwi, żeby
odgrodzić się od porywistego wiatru, zapowiadającego deszcz ze śniegiem.
- Brr... Zimno tu jak w psiarni. Włączę grzejnik - zaproponowała Maggie,
rozcierając zmarznięte dłonie. Zajęła się grzejnikiem, Ella w tym czasie rozłożyła
jasny dywan, na oknach powiesiła zasłony z grubego materiału.
- Lijah będzie ci bardzo wdzięczny - powiedziała Maggie, kiedy razem
rozkładały prześcieradło na materacu. - On nie umie o nic prosić. Dla siebie, bo kiedy
ktoś inny jest w potrzebie, Lijah pierwszy wyciąga pomocną dłoń.
- Masz rację - przytaknęła Ella. - O siebie nie dba. Tyle razy zapraszałam go na
ciepły posiłek, a on nie i nie. Owszem, przyjmie owoce, ser, kanapki. Udało mi się
zwabić go na kawę. Nalał sobie do termosu, podziękował, ale jeść nie chciał.
Maggie uśmiechnęła się pod nosem. Wszyscy w ośrodku słyszeli już o
zdolnościach kulinarnych Elli.
- On w ogóle jest chyba odludkiem, prawda? Jak myślisz, Maggie?
- Odludkiem? Ależ skąd! Po prostu nie jest gadułą. Odzywa się wtedy, kiedy
ma naprawdę coś do powiedzenia. Chętnie służy radą. Lijah nazywa siebie
Strażnikiem.
- Strażnikiem? Jak mam to rozumieć?
- Dosłownie. Lijah patrzy, rozumiesz? Patrzy na wszystko takim pełnym
spokoju wzrokiem i dostrzega wszystko. Z czasem sama zauważysz. Takie właśnie są
sowy. Siedzą sobie spokojniutko na gałęzi i wyłapują wszystkie dzwięki i obrazy. Jak
radary. Tak, Lijah to taka sowa. Może dlatego ptaki go lubią? Zwykle, kiedy ktoś
wchodzi do woliery, są niespokojne. Zwłaszcza kiedy widzą kogoś po raz pierwszy. A
do Lijaha od razu czują zaufanie. On porusza się powoli, ma łagodny głos. Ale ja
myślę, że to coś więcej. Kiedy spytałam go o to wprost, uśmiechnął się tylko pod
nosem i wzruszył ramionami. Tak to jest z tym naszym Lijahem. A ty podobno
pracowałaś jako pielęgniarka?
- Tak. Na pediatrii. Pracowałam na ostrym dyżurze, przedtem na oddziale
intensywnej terapii. Trzeba przyznać, że często było tam urwanie głowy.
- U nas w klinice też rzadko jest spokój.
- 63 -
S
R
- Domyślam się. Ale tu gracie o trochę niższą stawkę, prawda?
- Oczywiście. Z tym że o życie ptaka walczymy z taką samą determinacją.
Jedyna różnica to ta, że w przypadku niepowodzenia podejmujemy decyzję o uśpieniu.
Wypuszczenie kaleki oznaczałoby dla niego tylko męczarnię. Dlaczego prze-
kwalifikowałaś się na opiekunkę?
- Musiałam to zrobić, po prostu nadszedł taki moment. Kiedy zaczynałam
pracę, byłam idealistką. Nie wiedziałam, jak ciężko patrzeć na śmierć dziecka...
Ręce Maggie znieruchomiały.
- Ja sobie w ogóle tego nie wyobrażam.
- Powtarzali mi w kółko, że z czasem się przyzwyczaję. Schowam się w takiej
skorupie i przetrwam. Nie udało się. Nie zapominałam o tych najsmutniejszych
chwilach. W końcu, w ciągu tych dziesięciu lat, tyle się ich nagromadziło, że pewnego
dnia po prostu coś we mnie pękło. Stwierdziłam, że dalej już nie mogę.
- Przepraszam. Nie chciałam tak wchodzić z kopytami...
- Ależ Maggie! Co ty mówisz! - Ella chwyciła za poduszkę i zaczęła wkładać
do powłoczki. - Bardzo dobrze, że mogę z tobą o tym pogadać. W każdym razie
dlatego postanowiłam odejść z zawodu. Przynajmniej na jakiś czas. Powiedziałam
Harrisowi, że mogę zatrudnić się tu na rok. Jeden rok powinien wystarczyć, żeby
ustabilizować poziom cukru we krwi Marion i przyzwyczaić oboje, dziecko i ojca, do
pewnego reżimu. A potem... Wiesz, brakuje mi trochę tej szpitalnej gonitwy. Tutaj
czas biegnie powoli. Na pewno podśmiewacie się, że ze mnie taki sierżant w spódnicy.
Harrisowi na pewno niełatwo wytrzymać ze mną pod jednym dachem...
- Bywało mu gorzej.
- Co?!
- Ach, nic ważnego.
- Maggie, powiedz. Chodzi o jakąś kobietę? Maggie chrząknęła znacząco.
- O, proszę! Jesteśmy ciekawi?
- A skąd! No... może trochę.
Ella starannie zbiła poduszkę, Maggie rozłożyła na kocach cienką kołdrę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona startowa
- Mary Norton Pożyczalscy I Kłopoty Rodu Pożyczalskich
- Laurie King Mary Russel 05 O Jerusalem
- D265. Baxter Mary Lynn Mężczyzna z licytacji
- Baxter Mary Lynn Plomien milosci
- 0032. Monroe Lucy Grecki magnat
- Denise Rossetti Gift Of The Goddess (pdf)(1)
- Feehan, Christine Dark 09 Dark Guardian
- Harrison Harry Bill, Bohater Galaktyki 3 Na Planecie Niesmacznej Przyjemnosci
- 09 Zapach luksusu
- Ebook Kazimierz Bartoszewicz Konstytucya 3 Maja
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mendoza76.opx.pl