[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Gdy nazajutrz przyszÅ‚a do biura, ubrana w skromny, grana­
towy kostium, od razu skierowała się do gabinetu ojca.
- Tato? Czy możemy chwilkę porozmawiać?
- Zawsze mam dla ciebie czas, księżniczko. Skończymy
pózniej, Dolores - zwrócił się do sekretarki.
Freddie zauważyła maskowaną irytację na twarzy Dolores.
Sekretarka była zła z powodu odprawy.
Czy ojciec przerwaÅ‚by swoje zajÄ™cia dla jakiegokolwiek in­
nego pracownika?
- Tato, nie nazywaj mnie w pracy  księżniczkÄ…" - poprosi­
Å‚a, zmieszana.
- A to dlaczego? - Roześmiał się. - Przecież jesteś moją
księżniczką.
- To nie brzmi poważnie.
- Ale ty nazywasz mnie tatÄ…, prawda?
Nie zdawała sobie z tego sprawy.
- To nie to samo.
- Ale prawie. A poza tym to moja firma i mogę nazywać
ciÄ™, jak chcÄ™.
- Właśnie, powinniśmy o tym porozmawiać. - Freddie nie
usiadła. - Marzę, by zostać twoim partnerem.
UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ pobÅ‚ażliwie. Dlaczego wczeÅ›niej nie zauwa­
żyła, że zawsze uśmiechał się do niej jak do niegrzecznego
dziecka?
- Uważam, księżniczko, że jesteś na to trochę za młoda.
- Wiek nie ma z tym nic wspólnego. Przysparzam firmie
dużych zysków! - Wyjęła kartkę papieru, zapisaną liczbami.
- Oto zestawienie, ilustrujące, ile zysku przysporzyłam firmie.
A tu porównanie z innymi pracownikami...
Frederick Loren nawet nie zerknÄ…Å‚ na jej zapiski.
- Wiesz, kochanie, że jestem z ciebie bardzo dumny. - Jego
głos brzmiał tak, jakby zdobyła drugie miejsce w konkursie
lepienia garnków na letnim obozie.
- Cieszę się, że jesteś ze mnie dumny, ale czas najwyższy,
by również inni dowiedzieli się o moich sukcesach.
Westchnął i potarł ręką szczękę.
- Najpierw powinnaś chyba odchować dzieci.
Poczuła w sercu lodowaty chłód.
- Chcesz powiedzieć, że nie zaproponujesz mi partnerstwa,
dopóki nie urodzę i nie odchowam dzieci?
- Chcę tylko powiedzieć, że dobierając sobie partnerów,
biorę pod uwagę różne aspekty. Przywiązanie do firmy, to jedna
sprawa, ale liczÄ… siÄ™ także inne rzeczy. - Frederick bardzo sta­
rannie dobierał słowa.
- A kiedy uznasz dzieci za odchowane? Gdy skończą
szkołę średnią? A może będę musiała poczekać, aż skończą
studia?
Frederick spojrzał na córkę twardo, jakby toczył z nią walkę
w sÄ…dzie.
- Nie zapominaj, panienko, że rozmawiasz ze swoim praco­
dawcÄ….
- Jako mój pracodawca powinieneś więc wiedzieć, że mogę
cię pozwać za dyskryminację.
- Pozwać można za wszystko. Ważne jest, by wygrać. - Fre-
derick postukał palcami w blat biurka. - Widzisz, nie mogę
sobie wyobrazić, że dasz radÄ™ zajmować siÄ™ rodzinÄ… i jednoczeÅ›­
nie przynosić firmie zyski, jakich oczekujemy po naszych part­
nerach. Rozumiesz więc.
A więc Hunter się nie mylił... Freddie miała wrażenie, że
znalazła się po drugiej stronie lustra, a wraz z nią całe jej życie.
Zrobiło jej się niedobrze.
- JeÅ›li uważasz, że nie dam sobie rady, pracujÄ…c i zajmu­
jąc się rodziną, to mogę cię zapewnić, że jesteś w błędzie.
Hunter mnie zostawił! Awans zawodowy bardzo by mi się
teraz przydał.
- Zostawił cię? - Twarz Fredericka pociemniała. - Co się
stało?
- SpakowaÅ‚ torbÄ™ i wyszedÅ‚. To wszystko. OtrzymaÅ‚ propo­
zycjÄ™ znakomitej pracy w Dallas albo w Austin...
- Nigdy nie byÅ‚ dla ciebie odpowiedni - skwitowaÅ‚ jej oj­
ciec. - Zawsze próbowaÅ‚ nas poróżnić. W gruncie rzeczy do­
brze, że się go pozbędziesz.
Freddie była kompletnie zaskoczona. Nie mogła wydobyć
słowa, nie była nawet w stanie bronić Huntera!
- ZaopiekujÄ™ siÄ™ tobÄ… - kontynuowaÅ‚ ku jej coraz wiÄ™ksze­
mu zaskoczeniu.
Była dorosłą kobietą, która wiele lat temu opuściła dom
rodzinny. Z pewnością potrafiła utrzymać się sama.
- Nie musisz się o nic martwić - dokończył.
A więc to tak! Było już jasne, że nigdy nie zostanie partnerem
swego ojca...
- Ale ja chcę zostać twoim partnerem! - zawołała niemal
histerycznie, ponieważ oto legÅ‚y w gruzach jej ostatnie zÅ‚udze­
nia. - To dlatego tak ciężko pracowałam!
- Fredericko, gdy przyszłaś do mnie do pracy, powiedziałaś,
że nie chcesz specjalnego traktowania. Uważałem, że jesteś
bardzo mÄ…dra i szanowaÅ‚em twoje stanowisko. - PokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚o­
wą. - Ale nie mogę zaproponować ci partnerstwa.
I nigdy nie zaproponujesz. Freddie była o tym przekonana.
Ojciec nigdy nie będzie jej cenił jako prawnika. Zawsze będzie
dla niego tylko  księżniczką".
- Kto poprowadzi twój rozwód? - zainteresował się.
Freddie wstała.
- Emily.
- Emily, byÅ‚am idiotkÄ… i potrzebujÄ™ twojej pomocy. - Fred­
die dzwoniła z holu w nadziei, że Emily od razu zaprosi ją na
górę do swego biura. - Chcę oskarżyć Huntera o porzucenie.
Nastąpiła cisza.
- Gdzie jesteś? - spytała w końcu Emily.
- Na dole.
- Wjedz na górę.
Minęły trzy dni, odkąd opuścił jej sypialnię. Pierwszej nocy
pojechał do Greenwich, ale nie mógł mieszkać dłużej w hotelu,
w którym jeszcze niedawno spędził upojną noc z Freddie. To
byłoby zbyt bolesne doświadczenie. Postanowił przeprowadzić
siÄ™ gdzie indziej.
Ani razu się do niej nie odezwał. Obawiał się tego, co mógłby
jej powiedzieć.
Jak ona śmiała go podejrzewać? Jak mogła!
Nigdy w życiu nie był tak bardzo zdenerwowany i zły. I to
go wyczerpywało.
Ale wszystko było lepsze niż bierne poddanie, się bólowi.
Ponieważ nie mógÅ‚ znieść Å›wiadomoÅ›ci, że przez ostatnie dzie­
sięć lat żył w pogoni za niemożliwym do spełnienia marzeniem
- o życiu we wzajemnej miłości i zaufaniu.
Nie chciał myśleć o Freddie, ponieważ nie mógł tego robić
bez emocji. Jeszcze nie teraz.
Wiedziała, gdzie go szukać. Jeśli zechce, zrobi pierwszy
krok. Nadszedł czas, by dokonała świadomego wyboru.
Ale gdy dni mijały, doszedł do wniosku, że stało się to, czego
obawiał się najbardziej - wybrała swego ojca.
- Doprawdy, nie wiem, jak ci siÄ™ udaÅ‚o tak szybko zaÅ‚a­
twić termin rozprawy, ale wierz mi, jestem pod wielkim wra­
żeniem - powiedziaÅ‚a Emily, siedzÄ…c obok Freddie pod kan­
celarią sędziego Florenzy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl