[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bo stracił cierpliwość i zabił całą trójkę.
Dom zadrżał, aż w kuchni zadzwoniły filiżanki. Wstrząs należał do
delikatnych, lecz wystarczył, by ostrzec Bomanza.
Jego zaklęcia nie osiągnęły celu na czas.
- Wyjdzcie z domu - powiedział zrezygnowany. - Zaraz się zawali.
Jasmine spojrzała na niego pytająco i chwyciła rozhisteryzowaną dziewczynę.
- Pózniej ci wyjaśnię. Jeśli przeżyjemy. A teraz szybko wyjdzcie z domu. -
Odwrócił się na pięcie, wypadł na ulicę i pobiegł w stronę Krainy Kurhanów.
Wyobrażanie sobie, że jest wysoki, wyprostowany i szybki, nie pomagało.
Teraz był Bomanz z krwi i kości. Małym, tęgim staruszkiem, który szybko się
męczył. Upadł dwa razy, gdy wstrząsy dosięgły miasta. Każdy był silniejszy od
poprzedniego.
Domy nadal płonęły, lecz walczący zamarli. Ci, którzy przeżyli z obu stron,
wiedzieli, że jest już za pózno na jakąkolwiek decyzję. Po prostu stali, patrząc w
kierunku Krainy Kurhanów i czekali na rozwój zdarzeń.
Bomanz dołączył do nich.
Kometa płonęła tak jasno, że Kraina Kurhanów była widoczna jak w dzień.
Ziemię przebiegł potężny wstrząs. Bomanz zachwiał się. Kurhan, w którym
150
spoczywał Duszołap, eksplodował i buchnęła z niego oślepiająca łuna. Spośród
gruzów wyłoniła się postać i stanęła na jej tle.
Ludzie modlili się lub przeklinali, w zależności od poglądów.
Wstrząsy powtarzały się. Otwierał się kurhan za kurhanem. Jeden po drugim,
pojawiło się Dziesięciu Którzy Zostali Schwytani.
- Tokarze - mruknął Bomanz. - Mam nadzieję, że będziesz smażył się w
Piekle.
Została tylko jedna szansa. Jedna, niemożliwa do wykorzystania szansa.
Spoczywała na przygarbionych ramionach małego człowieczka, którego moc nie
była dość potężna.
Zebrał wszystkie swoje najskuteczniejsze zaklęcia, najwspanialsze czary,
wszystkie tajemne sztuczki, nad którymi pracował każdej samotnej nocy przez
trzydzieści siedem lat i ruszył w stronę Krainy Kurhanów.
Czyjeś ręce próbowały go powstrzymać.
- Bo, nie! Proszę! - krzyknęła stara kobieta z tłumu.
Lecz poszedł dalej.
Kraina Kurhanów kipiała. Duchy wyły pośród ruin. Garb Wielkiego
Kurhanu zadrżał. Grudy ziemi i płomienie eksplodowały w górę. Olbrzymi
skrzydlaty wąż wzleciał ku niebu. Z jego gardła wyrwał się potworny wrzask, a
potem fala ognia, która zalała Krainę Kurhanów.
Mądre, zielone oczy spoczęły na Bomanzie.
Mały, tęgi człowieczek wkroczył w holocaust, wyzwalając arsenał zaklęć.
Wkrótce Bomanza pochłonął ogień.
151
Rozdział 35
KRAINA KURHANÓW: Z DESZCZU POD RYNN
Zapakowałem list Kruka z powrotem w nieprzemakalny materiał, położyłem
się na prymitywnym łóżku z konarów i zagłębiłem w rozmyślaniach. W jakiż
dramatyczny sposób Kruk to wszystko opowiedział. Zastanawiałem się nad jego
zródłami. Czyżby żona? Ktoś musiał napisać zakończenie tej historii, lecz
zachował dla siebie, co wydarzyło się pózniej. Co się stało z żoną? Nie ma swojego
miejsca w tej legendzie. Podobnie jak syn. Opowieść dotyczy tylko samego
Bomanza.
Chociaż... było w niej coś jeszcze, co umknęło mojej uwadze. Ach, tak.
Podobieństwo osobistych doświadczeń. Imię, na którym polegał Bomanz. To,
które ewidentnie okazało się nie dość potężne.
Słyszałem je już wcześniej. W całkowicie przypadkowych okolicznościach.
W Jałowcu, kiedy pojedynek między Panią a Dominatorem zbliżał się do
punktu krytycznego, zrozumieliśmy, że Schwytani zamierzają poświęcić
Kompanię dla dobra sprawy. Na rozkaz Kapitana zdezertowaliśmy, zdobyliśmy
statek i odpłynęliśmy. Mąż i żona dalej toczyli bitwę ponad płonącym miastem.
Pani okazała się silniejsza.
Głos Dominatora wstrząsnął światem, gdy po raz ostatni dał upust frustracji.
Nazwał Panią imieniem, które zdaniem Bomanza posiadało wielką moc.
Widocznie nawet Dominator był w błędzie.
Jedna siostra zamordowała drugą i - być może - zajęła jej miejsce. Duszołap,
nasz ówczesny opiekun i spiskowiec, jak się okazało podczas wielkiej bitwy pod
Urokiem, był jeszcze jedną siostrą. Tak więc były trzy siostry. Przynajmniej.
Jedna miała na imię Ardath, lecz widocznie to nie ona została Panią.
Może to początek rozwiązania zagadki. Wszystkie te listy i genealogie, które
zostały w Dziurze - myślałem. Trzeba znalezć w nich kobietę imieniem Ardath, a
potem odkryć, kim były jej siostry.
- To poczÄ…tek - mruknÄ…Å‚em. - Kiepski, ale poczÄ…tek.
- Co?
Zapomniałem o Pudełku. Jednak był zbyt przerażony, by zrozumieć, o co
chodzi.
- Nic. - Na zewnątrz panowała ciemność i wciąż mżył deszcz. W Krainie
Kurhanów dryfowały świetliste duchy. Zadrżałem. Nie wyglądało to wesoło.
Zastanawiałem się, jak idzie Goblinowi i Jednookiemu, ale nie śmiałem iść i
pytać. W kącie pochrapywał cicho Tropiciel. Pies Zabójca Ropuch spał obok
niego, lecz uchwyciłem błysk jego ślepia, świadczący o tym, że nadal kontroluje
otoczenie.
Trochę więcej uwagi poświęciłem Pudełkowi. Chłopak trząsł się i to nie tylko [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona startowa
- 05 Cook Robin Goraczka
- Cook_Robin_ _Dopuszczalne_ryzyko
- Cook Robin Sfinks_2
- Kroniki brata Cadfaela 12 Kruk na podgrodziu Peters Ellis
- Frederic Pohl Cykl Saga o Heechach (4) Kroniki HeechĂłw
- Kronika w
- Dostojewski Fiodor Białe noce
- Czesław Białczyński Próba inwazji
- Kendrick Sharon Jak róża w pełni lata
- Whitcomb Christopher Czarne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bezglutenowo.pev.pl