[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Riad pracował w departamencie od piętnastu lat, ale to Khazzan jak meteor awanso-
wał na dyrektora. Riad był człowiekiem inteligentnym i bystrym, ale fizycznie w ni-
czym nie przypominał Ahmeda. Otyły, wręcz spasiony, wyróżniał się czarnymi i krę-
conymi jak karakuł włosami.
Ahmed podszedł do gigantycznej mapy Egiptu i odwrócił się na głos wchodzą-
cego zastępcy.
- Co o tym wszystkim myślisz, Zaki?
- Nie mam zielonego pojęcia - odparł zapytany, pocierając brwi.
Widok spiętego szefa sprawiał mu sporo radości.
- Nie potrafię znalezć powodu, dla którego zastrzelono Gamala! - wybuchnął
Ahmed, waląc pięścią w otwartą dłoń. - O, Boże. Był młody, miał dzieci. Czy twoim
zdaniem jego śmierć związana była z faktem, że śledził Erykę Baron?
- Nie wiem, w jaki sposób - odpowiedział Zaki - ale taka możliwość zawsze ist-
nieje.
Ta ostatnia uwaga miała zaboleć Ahmeda. Riad włożył w usta zgaszoną fajkę,
nie zważając na popiół opadający mu na ubranie.
Khazzan przykrył dłonią oczy i podrapał się po głowie. Po chwili przesunął rękę
po twarzy i przygładził gęste wąsy.
- To wszystko nie ma sensu. - Odwrócił się i spojrzał na mapę. - Zastanawiam
się, czy coś dzieje się w Sakkarze. Może znów bezprawnie odkopano jakieś grobow-
ce. - Zrobił kilka kroków i usiadł za biurkiem. - Co więcej, władze imigracyjne poin-
formowały mnie, że dziś do Kairu przyleciał Stephanos Markoulis. Jak wiesz, nie jest
on tu częstym gościem. - Ahmed pochylił się nad biurkiem i wbił wzrok w swego za-
stępcę. - Powiedz, co przekazała policja na temat Abdula Hamdiego?
- Bardzo mało - zaczął Zaki. - Najwyrazniej został obrabowany. Policja dowie-
działa się, iż staruszek wzbogacił się ostatnio, przenosząc swój sklep z antykami z
Luksoru do Kairu. W tym samym czasie udało mu się nabyć cenniejsze okazy. Musiał
mieć jakieś pieniądze. Dlatego został obrabowany.
- Czy wiesz, skąd miał pieniądze?
- Nie, ale jest ktoś, kto odpowie na to pytanie. Staruszek miał syna handlują-
cego starożytnościami w Luksorze.
- Czy policja już go przesłuchała?
- Nic o tym nie wiem - oznajmił Zaki. - To zbyt logiczne jak na policję. Tak na-
prawdÄ™, niewiele ich to obchodzi.
- Ale mnie obchodzi - warknął Ahmed. - Załatw mi na dziś wieczór bilet lotni-
czy do Luksoru. Jutro rano złożę wizytę synowi Abdula Hamdiego. Wyślij też kilku
dodatkowych strażników do nekropolii w Sakkarze.
- Pewien jesteś, że to najwłaściwsza pora na opuszczanie Kairu? - upewniał się
Riad, wymachując fajką. - Sam powiedziałeś, że Stephanos Markoulis jest w Kairze. A
to oznacza, że coś się dzieje.
- Być może, Zaki - przytaknął Ahmed. - Ale muszę wyjechać i spędzić jakiś
czas w moim domku nad Nilem. Nic na to nie poradzę, czuję się winny śmierci Gama-
la. A kiedy jestem w depresji, Luksor działa na mnie jak balsam.
- A co z tą Amerykanką, Eryką Baron? - Zaki zapalił fajkę zapalniczką z nie-
rdzewnej stali.
- Nic jej nie będzie. Jest przestraszona, ale da sobie radę. Nie mam pojęcia,
jak bym reagował, będąc świadkiem dwóch morderstw w ciągu dwudziestu czterech
godzin i gdyby jedna z ofiar spadła mi na plecy.
Zaki wypuścił wolno kilka kłębów dymu.
- Chyba mnie nie zrozumiałeś, Ahmedzie. Pytając o pannę Baron, nie miałem
na myśli jej samopoczucia. Chcę wiedzieć, czy ma być śledzona.
- Nie - uniósł się Khazzan. - Nie dziś. Ma spotkanie z Yvonem de Margeau.
Ahmed zmieszał się. Jego złość była co najmniej nie na miejscu.
- Nie jesteś sobą, Ahmedzie. - Zaki przyjrzał się bacznie swemu przełożonemu.
Znał go od kilku lat. Szef nigdy nie interesował się kobietami, a teraz wyglądał
na zazdrosnego. Ta ludzka słabostka ucieszyła Riada. Do tej pory nie znosił jego per-
fekcji.
- Jedz już lepiej na kilka dni do Luksoru. Wszystko pozostanie w Kairze pod
kontrolą, a sprawą Sakkar zajmę się osobiście.
Kair, godz. 17.35
Kiedy rządowy samochód podjeżdżał pod hotel Hilton, Eryka wciąż nie mogła
uwierzyć, że jest wolna. Otworzyła drzwiczki, zanim jeszcze wóz się zatrzymał i gorą-
co podziękowała kierowcy, jakby to on przyczynił się do jej zwolnienia. Powrót do
Hiltona przypominał powrót do domu.
Hall wypełniony był tłumem ludzi. Popołudniowe loty międzynarodowe dostar-
czały ciągłego strumienia turystów. Większość z nich odpoczywała na stertach baga-
żu, podczas gdy nieudolna obsługa hotelowa próbowała radzić sobie z ich naporem.
Eryka zdała sobie sprawę, że nie pasuje do tego miejsca. Była zgrzana, spo-
cona i potargana. Na plecach wciąż miała ogromną plamę krwi, a jej bawełniane
spodnie przedstawiały obraz nędzy i rozpaczy - brudne i rozdarte na prawym kolanie.
Gdyby tylko istniała jakaś inna droga do pokoju... Niestety, musiała przemaszerować
po wielkim, czerwono-niebieskim orientalnym dywanie oświetlonym okazałym krysz-
tałowym żyrandolem. Czuła się jak na scenie, wszyscy wpatrywali się w nią.
Jeden z mężczyzn w recepcji zwrócił na nią uwagę i pomachał w jej stronę
ołówkiem. Eryka przyśpieszyła kroku i podeszła do windy. Nacisnęła guzik, nie od-
wracając się w obawie, że ktoś spróbuje ją zatrzymać. Nacisnęła przycisk jeszcze kil-
ka razy, aż na wyświetlaczu pojawiło się słowo Parter . Otworzyły się drzwi, weszła
do środka i poprosiła na dziewiąte piętro. Operator windy w milczeniu skinął głową.
Drzwi zaczęły się zasuwać, kiedy nagle między nimi pojawiła się ręka, zmuszająca
windziarza do ponownego ich otwarcia. Eryka oparła się o ścianę i wstrzymała od-
dech. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona startowa
- Glen Cook Dread Empire 01 The Fire In His Hands
- Glen Cook Garrett 06 Red Iron Nights
- Glen Cook Kroniki Czarnej Kompanii (3) Biała Róża
- Glen Cook Black Company 09 Water Sleeps
- Glen Cook Darkwar 02 Warlock
- Komisarz Montalbano 11 Skrzydła sfinksa Camilleri Andrea
- 05 Cook Robin Goraczka
- Cook_Robin_ _Dopuszczalne_ryzyko
- Ciaza dla bystrzakow Wydanie III
- Dan Abnett Eisenhorn 01 Xenos
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tibiahacks.keep.pl