[ Pobierz całość w formacie PDF ]

widział niczego cenniejszego dla siebie ani piękniej-
szego!
Obudził się gwałtownie i usiadł na łóżku, spocony.
Przesunął dłonią pogłowie, abypowrócić dorzeczywi-
stości.
Sen był tak wyrazisty, tak realistyczny! W tej chwili
janessa+AScarlett
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
107
ogarnęło Phillipa poczucie straty. Czuł się, jakby odrzu-
cił nieopisany skarb. %7łycie swojego przyszłego dziecka.
Wstał i ubrany tylko w slipki poszedł do pokoju,
gdzie spała Alex. Wszedł bez pukania. Spała wbrzosk-
winiowej koszuli nocnej. Męczył ją jakiś nocny kosz-
mar.
- Alex - szepnął. Nie obudziła się.
Położył się ostrożnie obok niej i delikatnie odsunął
z jej oczu kosmyk włosów; a potemzaczął całować jej
rzęsy. Przysunął się bliżej. Pocałował ją w policzek,
koniec nosa, usta. Otworzyła oczy, znieruchomiała, ale
się nie cofnęła. Uspokoiła się.
- Cotyrobisz? - szepnęła.
- Chcę przeprosić cię za to, jakokropnie cię potrak-
towałem. Przecież powiedziałaś mi uczciwie, co myślisz
o mężczyznach, którzy porzucają swoje dzieci. Powi-
nienem był wyjaśnić ci po prostu, jak jest w moim
przypadku.
- Tak, ale jeśli chodzi ouczciwość, mamci coś waż-
nego do powiedzenia. Nie mogę z tymdłużej zwlekać.
Pokręcił głową.
- Za dużo dzieje się naraz. Proszę cię, zaczekaj z tym
do czasu, aż uporamsię z tympozwem. Nie chcę, żebyś
została wto zamieszana. Kiedy już wszystkosię wyjaś-
ni, będziemy mogli porozmawiać o nas. Jeśli chcesz,
żebyśmy byli razem.
- Chcę!... - odpowiedziała Alex ze łzami woczach.
- Chciałabymjakoś przekonać cię, że...
janessa+AScarlett
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
108
- śśś - uciszył ją Phillip i zaczął całować.
Każde z nich pragnęło drugiego jak nikogo innego
w życiu. Aco jeszcze ważniejsze, Phillip czuł, że jeśli
Alex naprawdę jest uczciwa, chce związać się z nią na
poważnie. Marzył, żeby była uczciwa. Alexandra także
chciała prawdziwego związku. Chciała miłości.
Alexandra obudziła się wnocy, wramionach Philli-
pa. Pragnęła być z nimcałe wieki. Obawiała się jednak,
że to niemożliwe. Uwierzyła, że nie porzuciłby swojego
dziecka, jednak bała się, iż Phillip nie zaakceptuje jej
po tym, jak wyzna mu prawdę. A był już najwyższy
czas. Nie mogła długo zwlekać - w czasie weekendu
mieli pojechać na przyjęcie do króla. Lepiej, żeby Phil-
lip od niej, a nie od innych, dowiedział się, iż Alex jest
siostrą nowego władcy Altarii i córką Granta Con-
nelly'ego.
janessa+AScarlett
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
109
ROZDZIAA DZIEWITY
Phillip otworzył oczy i leżał, na wpół rozbudzony.
Poczekał, aż obudzi się Alex. Zwieżemorskiepowietrze
wpadałoprzezotwarteoknodopokoju. Słońcestałojuż
wysoko. Musiało być około dziesiątej. Książę dawno
tak długo nie spał.
Dotknął ramienia Alexandry. Zastanawiał się, jak
długo ta kobieta przynimzostanie. Pragnął, żebybyła
z nimna zawsze; a z drugiej stronybał się, że nie jest
taka, za jaką się podawała. Dostał srogą nauczkę, kiedy
oddał serce zdrajczyni, która została jego żoną. Nie
zamierzał więcej popełniać tego samego błędu. Czy
Alexjest inna niż wszystkie?
- Już nie śpię. Pocałuj mnie natychmiast! - powie-
działa, przeciągając się leniwie.
- Tak jest, moja droga! - odparł i zaczęli się cało-
wać. Miał ochotę kochać się z nią znowu, ale czekały
na niego ważne sprawydo załatwienia.
- Muszę wstawać - powiedział z żalem. - Dzisiaj
mamspotkanie z adwokatemAngeliki i konfrontację
z nią samą.
Alexandra odwróciła głowę.
janessa+AScarlett
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
110
- I co będzie? - zapytała. - To znaczy - uważasz,
że na pewno tak nie jest - ale jeśli jednak okaże się, że
jesteś ojcem, czy... - Zawahała się.
- Jeśli chcesz mnie spytać, czy ożenię się z Angelicą,
możesz się o to nie martwić. Mowy nie ma. Wątpię
zresztą, czy nawet ona chciałaby tego. Barnaby nabrał
przekonania, że Angelica chętnie rozwiąże sprawę szyb-
ko, poza sądem, na podstawie dwustronnej umowy. %7łe
chodzi jej o jednorazową, wielką sumę pieniędzy. Ale
ja nie jestemtego pewien...
- Acosądzisz?
- Obawiamsię, że ta kobieta ma jakieś ukryte plany.
Barnaby ostrzegł mnie, iż nie można wykluczyć, że
Angelica pózniej znowu będzie domagała się dużych
pieniędzy, tłumacząc to dobremdziecka. %7łe będzie po-
wtarzała to wielokrotnie.
- Tobyłbyszantaż.
- Rzeczywiście.
- Cochcesz zrobić?
- Posłucham, co ma do powiedzenia Angelica i jej
adwokat, a potempostaramsię zrobić to, co powinienem.
Nie będę kłamał i nie powiem nie znamtej kobiety"
- choć mogłoby okazać się to dla mnie najkorzystniejsze.
Nigdy wżyciu nie kłamałemi nie znoszę ludzi, którzy
to robią. - Twarz Alex wykrzywiła się trochę. - Coś się
stało?
- Nie. Martwię się tylko... że ta Angelica jednak
narobi ci szkody.
janessa+AScarlett
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
111
Roześmiał się, podniósł Alexandrę z poduszki i przy-
tulił. Było mu z nią tak cudownie!
- Chciałbym, żebyśmypojechali dosądurazem.
- Poco?
- Samniewiem. Możepoto, żebyś posłuchałatego,
co będą mówili, i powiedziała mi, czy według twojej
oceny kłamią, czy nie. Wydaje mi się, że znasz się na
ludziach- i koniach. Potrafisz rozpoznać cudzychara-
kter. Może także okazać się przydatne przedstawienie
sądowi sprawyztwojegopunktuwidzenia.
- Niech będzie... - zgodziła się niechętnie Alex.
Kiedy Phillip poszedł się umyć, zastanowiła się nad
ogarniającymi ją sprzecznymi emocjami. Bardzo się
cieszyła z jego obecności w nocy, jednak niewiele
zmieniało to całą sytuację. Cały czas dzieliło ich od
siebie jej kłamstwo. Czuła, że gdy powie mu prawdę,
będzie jej ufał jeszcze mniej niż ostatnio.
Niewiedziała, corobić.
Niebyłodobrzewyznać Phillipowi wszystkopodro-
dzedosądu. Musiaławięcpoczekać ztymjeszczetro-
chę dłużej. %7łołądek kurczył jej się z udręki. Amoże
wszystko dobrze się potoczy? Przecież zdarza się to
często.
Podczas śniadania na werandzie nie była w stanie
niczego przełknąć. Wpewnym momencie usłyszała
krzyki i kilka głuchychuderzeń.
- Słyszałeś?- spytała.
Phillipwytężył słuch.
janessa+AScarlett
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
112
- Chyba to stajenni mają kłopoty z którymś z koni.
Krzyki stałysię inne, słychać wnichbyłostrach.
Alexwstała. Phillipzerwał się i zbiegł poschodkach.
- Toztej stronystajni! - zawołałazanim. - Pewnie
Eros szaleje!
Pochwili biegłazanim. Bałasię oErosa- pokochała
tegokonia... prawietak, jakjegopana.
Zbliżali się domiejsca, skąddochodził łoskot i głoś-
neprzekleństwa. Wpadli do środka. ZagrodaErosabyła
pusta. Czarnyogier biegł ze stukotempodkówwzdłuż
stajni, dyszał z przerażenia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl