[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stanowczo. Toczyła się w niej ostra walka rozumu i pragnień.
Zarazem wciąż krzyczało jej w środku:  A właściwie dlaczego nie?".
Oboje byli dorośli i bez żadnych wątpliwości pragnęli się nawzajem.
Nie oczekiwali niczego więcej, niż rozładowania narastającego w nich
napięcia. Istniało dość proste rozwiązanie tego problemu. Wystarczy, by
wykonała jeden ruch, i zaraz będzie cieszyć się Zackiem do syta. A
potem, kiedy odjedzie, jej życie znów wróci do normy.
Co ją powstrzymywało?
- No dobrze, mogę to powiedzieć - wydusiła wreszcie po
nieskończenie długiej chwili.
Zack spoważniał, oczy mu pociemniały, lecz nie odezwał się ani
słowem. Czekał na dalszy ciąg.
- PragnÄ™ ciÄ™... Ale...
To ostatnie słowo trochę go zmroziło.
- Wiedziałem, że bez tego się nie obędzie - mruknął z tłumioną
złością.
- Musi być jakieś  ale", Zack. - Przyciągnęła kołdrę mocniej do
piersi.
- Z tobą? Oczywiście.
- Co chciałeś przez to powiedzieć? Zack podniósł ręce do góry.
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
- Niech się pani uspokoi, pani doktor. Chodziło mi tylko o to, że z
tobÄ… nic nie przychodzi Å‚atwo.
- Przyjmuję to jako komplement, Zack. - Uśmiechnęła się.
- Tak, pewnie tak - rzekł przeciągle.
Kim czuła, że wypełnia ją miłe ciepło, co było może jeszcze bardziej
podniecające niż gwałtowne porywy pożądania. Tak czy owak, sytuacja
stawała się naprawdę poważna.
- Kusi mnie, i to bardzo, by wdać się z tobą w romans - wyrzuciła z
siebie.
- Więc pójdz za tym głosem, Malutka.
- Ty tak właśnie robisz, prawda?
- Przeważnie tak.
- A ja nie - powiedziała cicho. - Teraz już nie. Raz tak postąpiłam;
poszłam za głosem instynktu i doprowadziło mnie to na skraj przepaści.
- Nie jest powiedziane, że sytuacja musi się powtórzyć.
- Może nie. - Im więcej mówiła, tym czuła się silniejsza. Nie
wiedziała, kogo stara się przekonać do swej decyzji, jego czy siebie. -
Tylko że to nie jest w moim stylu. Lubię, żeby wszystko było jak należy.
Jest jakiś porządek na tym świecie, są jakieś normy, są jasno wytyczone
drogi. - Zamilkła na sekundę i dodała cicho: - yle się czuję na
bezdrożach, Zack.
- A ja lubię dzikie bezdroża. Kocham swobodę, Malutka.
- Wiem. I niech mnie Bóg ma w swojej opiece. -Potrząsnęła głową. -
Bo na tym między innymi polega twój urok.
- Hm... - Znów podniósł jedną brew. Ta sztuczka nieodmiennie
wprawiała Kim w podziw.
- No cóż, prawda jest taka, Zack, że z jednej strony bardzo
chciałabym ci powiedzieć: tak.
- A z drugiej?
Kim wzięła głęboki oddech i zadarła brodę.
- Mam nadzieję, że wyjdziesz stąd, zanim ta mniej zdyscyplinowana
część mojej osoby wezmie górę i popełni niewybaczalny błąd.
- Aha...
Zack ruszył w jej stronę, wolno odmierzając krok za krokiem.
Boże, już na sam ten widok zaschło jej w ustach. Był smukły i tak
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
wspaniale umięśniony, że przypominał posąg. Poruszał się bezszelestnie,
kocimi ruchami, jakby szedł przez pole minowe. Cóż, w pewnym sensie
tak było.
Kim rozejrzała się dookoła, ale nie było gdzie się schować. Wiedziała,
że jeśli tylko Zack jej dotknie, to wszystkie dumne postanowienia i
deklaracje natychmiast wezmÄ… w Å‚eb.
- Nadal podtrzymuję to, co powiedziałem - rzekł, gdy był już tak
blisko, że czuła ciepło jego ciała.
- To znaczy?
- Będziesz musiała mnie poprosić.
Dotknął dłonią jej policzka, lecz natychmiast odczuła w całym ciele
wzbierajÄ…cÄ… falÄ… gorÄ…ca.
O raju!
- Nie mogÄ™.
- Nie teraz - wyszeptał, a jego gorący oddech muskał teraz jej twarz.
- Ale poprosisz.
Zesztywniała. Jego chłodna pewność siebie była dla niej jak policzek.
Wiedziała jednak, że się nie mylił. Prędzej czy pózniej będzie musiała
się poddać, bowiem zabójczemu urokowi Zacka Sheridana nie oprze się
żadna kobieta.
I to była chyba najważniejsza prawda.
Wiatr wył na zewnątrz, gdzieś na ulicy szczekał pies. Kim
postanowiła uzbroić się przeciw zniewalającemu światłu, które płonęło
w oczach Zacka.
- Byłoby mi bardzo łatwo poddać się temu, co teraz do ciebie czuję.
- Czekam na kolejne  ale" - skwitował sucho. - I się doczekasz. -
Przez jej twarz przeleciał cień.
- Już raz postąpiłam beztrosko, wyłączyłam rozum i poszłam na
całość. To był ogromny błąd. W rezultacie znalazłam się w sytuacji tak
trudnej, jak nigdy przedtem i nigdy potem.
- Co się stało?
Mówił teraz głosem przyciszonym, przypominającym niemal szept w
konfesjonale. Ten ton, a także łagodne światło księżyca sprawiły, że
opowiedziała mu wszystko, co chciał od niej usłyszeć.
- Charles Barrington III - rzekła. - Bardzo się o mnie starał. Wciąż
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
przychodził do mnie do domu, zaprzyjaznił się z moimi braćmi i z
rodzicami. Przynosił mi kwiaty, zabierał do teatru... To było perfekcyjne.
Zwietnie grał swoją rolę. Po prostu ukochany bez skazy.
- Kim głęboko westchnęła.
- Kiedy?
- Hm? - Tak zapatrzyła się w przeszłość, że prawie nie kontaktowała
z rzeczywistością.
- Kiedy Chuck był twoim facetem?
- Chuck? Jaki Chuck? Aha, to tyle co Charlie, prawda?
- Mniejsza o to. Opowiedz mi o nim. Skoro ten gość stoi pomiędzy
nami, wydaje mi się, że zasługuję na pewne wyjaśnienia.
Kim spochmurniała. Wprawdzie najgorszy ból zawiedzionej miłości
już dawno miała za sobą, ale poczucie upokorzenia i zdrady wciąż paliło
żywym ogniem i wiedziała, że będzie się męczyć z tym bagażem do
końca życia.
- Zaproponował mi małżeństwo.
- A ty powiedziałaś: tak?
- Oczywiście.
- No dobrze, mów dalej.
- Nie ma zbyt wiele do opowiadania. - Kim wzruszyła ramionami i [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl