[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jedzie z transportem i Raif pozbędzie się papierka.
– Nie, kurwa. Już sprzątałem bagno po tym palancie, ostatnie
czego mi trzeba to problemy, jak nie dopilnuje roboty. Sam to
zrobię, żeby mieć pewność.
– Jak chcesz. Wieczorem Raif podrzuci ci papier do
mieszkania.
Luke odetchnął z ulgą. Poszło łatwiej niż przypuszczał.
– OK. Mam mu podać kasę, czy chcesz, żebym ją osobiście
dostarczył?
– Kasa nie zając. W Holandii będę dopiero po niedzieli.
Pożegnali się krótko i Luke otarł mokre czoło wierzchem
dłoni.
Siedział w aucie na parkingu obracając telefon w palcach.
Kupił sobie trochę czasu, ale wiedział, że to jedynie tymczasowe
rozwiązanie, które nie prowadzi donikąd. Teraz, kiedy miał parę
dni, może tygodni więcej musiał skoncentrować się i przygotować
plan. Była tylko jedna osoba, która mogła mu pomóc i Luke
wyszukał w telefonie numer do Saula, który odebrał niemal
natychmiast.
– Cześć. Masz chwilę? Mogę wpaść?
Saul był jak zawsze w jednej ze swoich siłowni, ale Luke
chciał spotkać się z nim na neutralnym terenie. Wyjechali jego
autem z centrum Rotterdamu i Luke ruszył w kierunku Kralingen,
części miasta, gdzie znajdowało się niewielkie jezioro otoczone
lasem. Zaparkował na dużym parkingu położonym jedynie parę
metrów od piaszczystego brzegu jeziora. Wysiedli i w ciszy ruszyli
w stronę plaży.
Szli powoli w milczeniu wzdłuż linii wody, pogrążeni w
swoich myślach. Pierwszy ciszę przerwał Saul.
– Co jest, Luke? Masz kłopoty, stary? – W głosie Saula
brzmiał dobrze skrywany niepokój.
– Chcę, żebyś coś dla mnie załatwił. – Luke odzyskał
wreszcie głos.
– Nie ma problemu. Wiesz, jak jest. Mów o co chodzi.
– Potrzebuję nowych papierów.
– Dla siebie? Co się dzieje, Luke? Masz kłopoty? – Saul
powtórzył pytanie tym razem nie ukrywając niepokoju.
– Jeszcze nie.
Luke wiedział, że Saul miał wszędzie kontakty, znał
odpowiednich ludzi i miał dostęp do wszelkich nielegalnych
praktyk, od narkotyków po broń. Poza swoim dobrze rozwijającym
się interesem z siłowniami, Saul trenował chłopaków do
nielegalnych walk i cieszył się zasłużoną sympatią ludzi takich, jak
Ger, którym dostarczał rozrywki i okazji do zarobienia kasy w
zakładach. Saul nadal walczył od czasu do czasu i Luke nieraz
miał okazję podziwiać jego szybkość i umiejętności. Nikt nie
ściągał marży z jego dobrze prosperujących siłowni i nikt nie
ważył się próbować.
Szli obok siebie wzdłuż linii wody, ramię w ramię i Luke
wiedział, że Saul nie będzie naciskał, żeby mówił i wiedział, że
musi mu powiedzieć.
– Potrzebuję papierów dla siebie i dziewczyny.
Saul zatrzymał się i spojrzał na Luke'a, osłaniając oczy
dłonią przed ostrymi promieniami słońca. Jego czarna zgolona
czaszka lśniła w słonecznym świetle. Luke przystanął i wbił oczy
w piasek.
– Dziewczyna? – Głos Saula zdradzał kompletne
zaskoczenie.
– Potrzebuję dla niej papierów. Najszybciej jak się da.
Zapłacę, ile zaśpiewają.
– Muszę mieć zdjęcia – powiedział nadal obserwując go
pytającym wzrokiem.
– Wiem, będę je miał dziś wieczorem, może być?
Saul skinął głową, marszcząc ciemne czoło.
– Masz jakiś plan?
Luke wzruszył ramionami nie wiedząc, co odpowiedzieć.
Czy miał plan? Do diabła, oczywiście, że miał! Od wody wiał
mocny przyjemny wiatr i Luke przez parę minut stał, wpatrując się
w przeciwległy brzeg jeziora, pozwalając, by powiew wiatru
chłodził jego rozgorączkowane myśli. Miał plan. Nie miał tylko
pojęcia, czy plan był dobry. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl