[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dyskryminacji, z powodu której cierpią kobiety nieatrakcyjne. Odrzucenie i samotność bolą jednakowo niezależnie
od przyczyn.
Rana przysunęła się do Trenta i śmiałym ruchem położyła mu ręce na piersi.
- Kochałeś Anę, choć nie była atrakcyjna. Jestem tą samą kobietą, Trent. Czy możesz mnie kochać i za-
akceptować moją prawdziwą twarz?
Miała podejrzanie wilgotne oczy. Zamrugała nimi szybko, żeby się nie ośmieszyć.
- Jesteś taka piękna - rzekł stłumionym głosem. - Nie, nie znam ciebie. Jesteś bohaterką mitu, boginią.
- To nieprawda, Trent. Mów do mnie! - błagała. - Dotknij mnie. Pocałuj, a przekonasz się, że jestem tylko sobą.
Schylił głowę, a Rana objęła go ramionami. Wtuliła mocno twarz w jego pierś.
- Tęskniłam za tobą - szepnęła. Oddechem poruszała włosy na jego torsie. Całowała opaloną skórę. - Tęskniłam.
Westchnął i przytulił mocniej kochane ciało. Zanurzył dłoń w kasztanowych włosach i odchylił głowę do
pocałunku. Zawahał się jednak.
Rana musiała działać.
- Nie bądź tchórzem. Nie bój się mnie potargać. Pocałuj mnie jak zawsze.
Potrzebował tylko tego zaproszenia. Pocałował chciwie karminowe usta, które rozchyliły się przyzwalająco.
Kapłanka w białej szacie przytuliła się szybko do swego kochanka.
Teraz wiedział. Odnaleźli się ponownie.
- Co pomyślała ciocia Ruby?
61
- Biedaczka. Z początku zupełnie ją zatkało.
- Poznała Ranę?
- Tak! Czyta magazyny mody. Usłyszała, jak nazywa mnie matka.
- Twoja matka? Kiedy z nią rozmawiałaś?
- Odwiedziła mnie niespodziewanie. Okazało się, że Morey...
- Kto to jest?
- Mój agent. Ten przyjaciel, który zmarł. Matka sugerowała mi, że popełnił samobójstwo.
- Co za wiedźma!
- Później opowiem ci dokładniej. Przyjechała mnie odwiedzić. Mam nadzieję, że któregoś dnia jakoś się
zrozumiemy.
Trent pocałował Ranę w skroń.
- Chciałbym tego ze względu na ciebie. Wróćmy jednak do cioci Ruby.
- Słyszała, że dwoje ludzi nazywa mnie Raną, lecz nie skojarzyła tego. Gdy dziś zeszłam na dół, wpatrywała się
we mnie i zaczęła coś bełkotać. Powiedziałam, że wyjaśnię jej wszystko później.
- Będzie chyba dużo do wyjaśniania, panno Ramsey - powiedział Trent, unosząc palcem podbródek kochanki.
- Tak, ale... później.
Przyciągnął Ranę do siebie i splótł palce z tyła jej głowy. Pocałunek był długi i namiętny.
Nie zostali długo na przyjęciu. Po paru podniecających chwilach poprawili ubrania, znaleźli pantofle Rany i
wrócili do gości. Toma spotkali na patio. Był zmieszany i zmartwiony.
- Co tu się, do diabła, dzieje? - spytał.
Zaprosili go do bufetu. Przy kolacji opowiedzieli mu pokrótce całą historię. Tom z irytacją kręcił głową.
- Powinienem był wiedzieć, że superogier musi skończyć z najwspanialszą kobietą w Stanach Zjednoczonych -
mruknął.
- Naprawdę jesteś superogierem? - spytała teraz Rana, gryząc Trenta pieszczotliwie w ucho. Leżeli nadzy na
łóżku.
- Masz jakieś zastrzeżenia? - złapał ją za biodra silnymi, twardymi palcami.
- Hmm! - westchnęła odwracając się. - Ale jestem zwolenniczką monogamii, Trent.
Spojrzał jej w oczy.
- Ja także. Od kiedy cię poznałem.
Wodziła czubkiem palca po jego wargach.
- Czy mamy przed sobą przyszłość?
- Tak, jeśli chcesz za męża skończonego piłkarza.
Podniosła do ust jego prawą dłoń i ucałowała ją.
- Chcę tego bardziej niż czegokolwiek na świecie. Ale daleko ci jeszcze do końca kariery.
- Mówię poważnie. Rano. W tym sezonie mogę zupełnie wysiąść i zrobić z siebie pośmiewisko od Green Bay do
Miami.
- Nie - odrzekła stanowczo. - A jeśli nie wygrasz każdego meczu, nie będzie to jeszcze koniec świata. Czy wiesz,
jak wielki sukces osiągnąłeś?
- No, powiedz!
- Okazałeś się kochającą, troskliwą, ludzką istotą.
- Nie sądzisz, że jestem wyrachowany? Tom zarzucał mi, że zakochałem się w „Anie”, bo nie zagrażała mojej
ambicji.
62
Zaprzeczyła ruchem głowy.
- Nie zgadzam się z nim, lecz być może dzięki mnie nauczyłeś się, że każde z nas musi dawać drugiemu
wszystko, co najlepsze.
- Zrozumiałem to. Ale musisz obiecać, że nie będziesz robić mi wyrzutów, gdy wpadnę w zły humor po
przegranym meczu.
Pocałowała go.
- Pomyślę wtedy, jak poprawić ci nastrój, zgoda?
Przechylił na bok głowę, w jego oczach błysnęły figlarne ogniki.
- Wiesz, byłem trochę zazdrosny, gdy fotoreporterzy otoczyli nas pod koniec przyjęcia. Równie chętnie
fotografowali nas oboje. Czy wrócisz do pracy?
- Być może, jeśli uda mi się to pogodzić z życiem rodzinnym. Dzieci...
Uśmiechnął się w sposób, który bardzo lubiła.
- Dzieci - powtórzył jak echo.
- Masz coś przeciw?
- Nie, skąd. Zawsze chciałem wypełnić ten dom gromadką maluchów.
- Świetnie. W takim razie zacznijmy od razu.
Roześmiał się i uścisnął ją mocno.
- Jesteś wspaniała! - Popatrzył z dumą na jej twarz. - Chciałbym zobaczyć cię w akcji, gdy pozujesz przed kamerą
lub idziesz po estradzie w kręgu świateł. - Pogłaskał włosy Rany, a ona uśmiechnęła się.
- Najpierw muszę trochę schudnąć.
- Schudnąć! Widzę samą skórę i kości! [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl