[ Pobierz całość w formacie PDF ]

co stosowne i tym, czego od niej oczekiwano, dlatego nie była pewna,
czego w głębi duszy pragnie. Ileż to razy Nancy przepowiadała
żartobliwie, że na nagrobku Sary wyryty będzie kiedyś napis: „Tu
leży Sara McAllister... Zawsze postępowała tak, jak od niej
oczekiwano". Dopiero teraz zrozumiała, ile w tym było prawdy. Ale
taka perspektywa nie wydawała się jej już śmieszna, lecz wręcz
okropna.
Na Boga, jest przecież dość dorosła, żeby sama decydowała o
tym, czego pragnie i co jest dla niej stosowne. Może za długo szła na
łatwiznę pod tym względem. Łatwiej jej było zachować status quo, niż
159
wykuwać nową ścieżkę, łatwiej było po odejściu rodziców
pielęgnować dobre imię i tradycyjny, niepokalany wizerunek rodziny
McAllisterów. Nawet jeśli ten wizerunek był już nieaktualny... A
może nigdy nie był aż tak niepokalany? Łatwiej w sumie było iść po
linii najmniejszego oporu. Walka o utrzymanie rodzinnego domu
wymagała dużego wysiłku i nakładu pracy i nie pozwalała Sarze zająć
się sobą samą. Swoim własnym życiem. Jakże zazdrościła Flynnowi,
że jest tak pewny tego, czego chce, a czego nie chce od życia, nawet
jeśli dokonywany przez niego wybór nie zawsze jej odpowiadał. Jakie
to może być wrażenie, kiedy człowiek jest tak absolutnie pewny
siebie? I jak to osiągnąć? Flynn jest dobrym doradcą w tej materii,
pomyślała, przypominając sobie wyłożone przez niego dwie zasady
postępowania, kiedy człowiek czegoś pragnie.
Musisz być bardzo pewna, że właśnie tego pragniesz, tak
powiedział jej Flynn. Czy więc jest bardzo pewna, że go pragnie? O,
tak, bardzo, bardzo pewna,odpowiedziała sobie bez chwili wahania.
Bardziej niż czegokolwiek pragnęła kochać się z Flynnem. Prawdę
powiedziawszy, pragnęła nie tylko tego, ale skoro nic więcej nie mógł
jej zaofiarować, była gotowa to przyjąć.
Prawdziwy kłopot był dopiero z pierwszą zasadą, głoszącą, że
trzeba prosić o to, czego się chce. Nie, żeby obawiała się, że Flynn jej
odmówi. Mimo swego ograniczonego doświadczenia w tych sprawach
wiedziała, że wczorajszego wieczora Flynn pragnął jej równie mocno,
jak ona jego. Bardziej niż odmowy obawiała się tego, że nie sprosta
jego oczekiwaniom. Czy jest gotowa podjąć takie ryzyko?
160
Podeszła do okna i wyjrzała przez szparę w zasłonach.
Podejmowanie ryzyka nie należało do jej atutów. Gdy tylko miała
możliwość wyboru, zawsze wybierała bezpieczne wyjście. Czy nie
tego samego słowa użył Flynn, kiedy mówił, że z zasady unika
zaangażowania uczuciowego? Jakże szybko Sara krytycznie oceniła
takie podejście, ale w gruncie rzeczy czy jej własne było inne? Flynn
przynajmniej miał swoją zasadę, swój kodeks postępowania, metodę
pozwalającą mu decydować, czy warto podejmować ryzyko.
Powiedział, że zawsze zadaje sobie pytanie, czy pragnie czegoś tak
bardzo, że gotów jest zaryzykować i zdobyć to, nawet gdyby miał to
kiedyś stracić. Czy warto było kochać Flynna i postawić wszystko na
jedną kartę, ryzykując ból i upokorzenie w razie niepowodzenia?
Flynn, odświeżony kąpielą, wyciągnął się na łóżku i
podłożywszy ręce pod głowę patrzył w sufit. Próbował odpowiedzieć
sobie na pytanie, co też właściwie robi w tym motelu. Powinien był z
miejsca odrzucić pomysł spędzenia tu nocy i powiedzieć Sarze, żeby
przespała się w samochodzie. Ostatecznie to jest jego praca, jego
pościg za przestępcą, to on o wszystkim decyduje.
Gdy tylko to pomyślał, od razu wyczuł, że to przecież
nieprawda, że sam się oszukuje. To fakt, że o wszystkim decyduje on
sam, ale dopiero po uwzględnieniu uczuć i preferencji Sary. Pocieszał
się, że może nie było to z jego strony do końca świadome. Jednego
wszakże był pewien: że chciałby teraz mieć w swoim łóżku Sarę. A
ponieważ tak bardzo jej pragnie, jego hormony szaleją i zakłócają
proces podejmowania rozsądnych decyzji. O wszystkim przesądza
biologia, podświadomość, słabość, której nie wolno mu w tej chwili
161
ulegać. Więc dlaczego robi właściwie wszystko, żeby tylko
przedłużyć swoją mękę? Dlaczego zgodził się na kolację w
eleganckiej restauracji i na spędzenie nocy w pułapce na turystów?
Pogrążony w myślach, ledwie usłyszał pukanie do drzwi. Trzeba
przyznać, że ktoś pukał bardzo cichutko, jakby nie był do końca
pewien, czy chce, by to pukanie zostało usłyszane. Flynn szybko wstał
z łóżka i wciągnął dżinsy, które rzucił przedtem na krzesło. Kto może
do niego pukać? Pokojówka? Ktoś, kto pomylił pokoje? Właściwie
każdy. Ale zanim jeszcze otworzył drzwi, odgadł, że ujrzy za nimi
Sarę.
- Cześć - powiedziała cicho.
- Cześć - odparł półgłosem. Oparł się ramieniem o framugę
drzwi i przyglądał się jej uważnie, wodząc oczami od szeroko
otwartych, pełnych niepokoju oczu aż po bose stopy.
Sara miała na sobie coś jaskrawożółtego, co sięgało jej do
połowy ud i bardzo go zaintrygowało. Włosy jej lśniły po umyciu,
były miękkie i puszyste. Miał nieprzepartą ochotę ich dotknąć, ale
wciąż jeszcze walczył z sobą, starał się zachować z takim trudem
wypracowaną, delikatną równowagę.
- W czym mógłbym ci pomóc? - zapytał.
Sara zaczerpnęła powietrza. Widać było, że niełatwo jej przyszło
wyjawienie celu swojej wizyty.
- Prześpij się ze mną, Flynn.
Mało brakowało, a otworzyłby ze zdumienia usta. Może się
przesłyszał, a może ona źle się wyraziła, a może po prostu chciała
powiedzieć, że boi się sama spać w swoim pokoju? Może...
162
- Właściwie co chcesz przez to powiedzieć?
- Nie próbuję niczego powiedzieć. Proszę tylko... Proszę o to,
czego chcę, jak mnie sam uczyłeś.
- I właśnie tego chcesz, przespać się ze mną? - zapytał, mrużąc
nieufnie oczy.
- No, może nie tak od razu - odpowiedziała z niepewnym
uśmiechem. - Ale w końcu moglibyśmy dojść i do tego.
Nie, tu nie ma mowy o pomyłce, jej spojrzenie mówiło mu
wszystko. A niech to licho, pomyślał. Saro, nie rób mi tego!
Skrzyżował ręce na piersi i zapytał: [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl