[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Moja najdroższa! - wykrzyknął Lenox. - Coś ty ze mną zrobiła? Gdzie moja niezależność i
opanowanie? W twoich rękach staję się bezradny, tak jak wtedy, gdy leżałem nieprzytomny!
- Nie sądzę, abyś kiedykolwiek okazał się bezradny. I kocham cię takim, jakim jesteś!
Znów ją pocałował.
- A teraz zastanówmy się, co zrobimy. Czy wiesz, kto może jak najszybciej udzielić nam ślubu? Od
razu zastrzegam, że nie zamierzam czekać, aż w pięknie odnowionej plebanii zjawi się nowy pastor!
Oliwia przysunęła się bliżej.
- A tak się bałam, że będziesz się gniewał za plebanię!
- Nie gniewam się za nic - zapewnił ją Lenox.
- Jesteś tego zupełnie pewny?
- Najzupełniej! I lepiej od razu ci powiem, że nie jestem zły ani za kopalnię łupku, ani za pełną stajnię
koni, ani za
podwojone zasiłki i naprawione chałupy, ani za nowe metody uprawy, wprowadzone we wszystkich
moich włościach. Oliwia szeroko otworzyła oczy ze zdumienia.
- Jak się o tym wszystkim dowiedziałeś?
- Jestem na tyle bystry, by powoli powiązać dochodzące do mnie informacje - roześmiał się. - Gdy
leżałem w mym łożu boleści, wszyscy o tym rozmawiali - Bessie, Higgins, Wendy, Gerry. Co nieco
dopowiedziały mi pszczółki, motylki i ptaszki, a resztę wyczytałem w twoich oczach.
- To zabawne! - powiedziała rozpromieniona Oliwia. -Gerry stwierdził, że to, co się tu dzieje,
przypomina bardziej powieść albo sztukę teatralną niż prawdziwe życie! No, a teraz, skoro już
wszystko wiesz, to o czym będziemy rozmawiać? - dodała ze śmiechem.
- O ślubie! - odpowiedział, całując ją.
Trzy dni pózniej Oliwia i Lenox wzięli ślub. Udzielił im go stary pastor z sąsiedniej parafii, również
należącej do majątku. Ten przemiły człowiek był przyjacielem ojca Oliwii.
Ponieważ hrabia, posłuszny instrukcjom Higginsa, musiał się jeszcze oszczędzać, pobrali się po cichu.
- Cała wieś chce to uczcić - zauważyła Oliwia.
- Wiem, kochanie, ale będą musieli poczekać do naszego powrotu z podróży poślubnej.
- A kiedy wrócimy?
- Gdy siÄ™ mnÄ… znudzisz.
- W takim razie - roześmiała się - nie doczekają się uroczystości weselnych aż do mego pogrzebu.
- Przyjdzie czas na ucztowanie, fajerwerki i wprawiające w zakłopotanie mowy weselne!
- Nam nie zależy na takim weselu - powiedziała Oliwia. -Ale wieśniacy byliby zawiedzeni, gdybyśmy
nie urządzili dla nich przyjęcia!
- Będą je mieli - obiecał Lenox. - Ale najpierw muszę się nieco wzmocnić i lepiej poznać moją żonę.
Chcę pobyć z nią trochę sam na sam!
Dopuścili do tajemnicy Bessie, Higginsa i oczywiście Wendy.
- Mogę zostać druhną? - prosiła Wendy. - Liwio, pozwól mi!
- Oczywiście. Któż inny mógłby nią być? Ale pamiętaj! Ani słowa pani Dawson i jej siostrzenicom!
O dziwo, to właśnie Lenox wpadł na pomysł, by pod ich nieobecność Wendy wraz z panią Dawson i
siostrzenicami zamieszkała w Chadzie.
- Wendy będzie zachwycona - ucieszyła się Oliwia. - Tu można wspaniale bawić się w chowanego. A
w ogrodzie mieszkają elfy i krasnoludki. Takich goblinów jak w lesie w Chadzie nie ma na całym
świecie!
- Musisz mi ich przedstawić, jak tylko wrócimy -uśmiechnął się i pocałował ją.
- DokÄ…d pojedziemy na miesiÄ…c miodowy?
- To sekret!
Tak sprytnie udało im się utrzymać ślub w tajemnicy, że nawet Gerry niczego się nie domyślił.
Zresztą jego myśli zajęte były czym innym!
Powóz hrabiego podjechał pod Green Gables i zawiózł Oliwię, Tony'ego i Wendy prosto do kościoła.
Zdecydowali, że uroczystość odbędzie się wieczorem, bo rano mogliby łatwo zostać zauważeni. O tej
porze mężczyzni zeszli już z pól i odpoczywali w domu po sutym posiłku.
Z Londynu przysłano Oliwii piękną białą suknię, przetykaną srebrną nicią. Na głowę włożyła biały
welon, który w rodzinie Woodów nosiły kolejne panny młode. Jej matka też go miała w dniu swego
ślubu.
Chociaż w skarbcu w Chadzie znajdowało się wiele kosztownych diademów, przekazywanych z
pokolenia na pokolenie, Bessie zrobiła dla Oliwii wianek z białych różyczek. Między pączki wplotła
gałązki ziół, które wyleczyły wielu ludzi we wsi. Nie zapomniała i o tych, które uratowały życie
hrabiemu. Podobnie został skomponowany bukiet Oliwii.
Gdy szła do ołtarza wsparta na ramieniu Tony'ego, Lenox odwrócił się i patrzył na nią, a jego oczy
wyrażały tyle uczu-
cia, że serce jej zatańczyło ze szczęścia. Każdy nerw podpowiadał jej, że oto spotkała ją wielka
miłość.
Wendy, też w wianku na głowie, kroczyła tuż za Oliwią i bardziej niż kiedykolwiek przypominała
aniołka. Gdy Wendy dowiedziała się, że zamierzają się pobrać, zarzuciła Lenoxowi ręce na szyję.
- Kocham cię! - zawołała. - Gdybyś poczekał, wyszłabym za ciebie, jak będę duża!
- Chyba byłbym dla ciebie za stary - uśmiechnął się. - Ale obiecuję, że kiedy dorośniesz, wyprawię bal
i zaproszę wszystkich najprzystojniejszych, nabardziej czarujących kawalerów w Anglii. I poszukamy
Srebrnego Rycerza!
- Dobrze - zgodziła się wspaniałomyślnie. - A kiedy ożenisz się z Liwią, będę trzymać mojego kucyka
w stajni w Chadzie! Gdy urosnę, będę jezdzić na twoich konikach.
- Bardzo proszÄ™!
Wendy obsypała go pocałunkami.
- Kocham ciÄ™! Kocham!
- Widzę, że w przyszłości mogę zrobić się zazdrosna o moją młodszą siostrę! - powiedziała Oliwia,
kiedy zostali sam na sam.
Oczywiście wiedział, że żartuje.
- Ostrzegam, że stanę się zazdrosny o naszych synów i córki, jeżeli stwierdzę, że kochasz ich bardziej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl