[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Chwycił Sternaua, chcąc go zatrzymać.
 Nie bądz głupi Indianinie!  rozkazał Sternau.  Jak mo\esz zatrzymać Księcia Skał!
Wiem, \e nie chcesz mojej śmierci, ja twojej tak\e nie. Zabieraj się!
Chwycił czerwonoskórego i popchnął tak, \e odleciał daleko. Teraz jednak otwarło się okno,
a w nim ukazała się postać rotmistrza.
 Czy on jeszcze tutaj? Schwytać go!
 Tutaj! Aapać go, łapać!  odezwało się przeszło pół tuzina głosów.
Dwa razy tyle rąk wyciągnęło się za nim. Porwał sztucer i zatoczył nim straszliwe koło.
Miejsce się opró\niło, on wziął rozbieg i przeskoczył przez palisadę, jak przedtem.
Teraz wszyscy chwycili za strzelby. Wydrapali się na mur i strzelali. Spodziewał się tego,
dlatego skręcił w bok, a kule przeleciały obok.
 Do vaqueros!  zawołał rotmistrz.  Niechaj oni go złapią!
Otworzono bramę i dragoni popędzili do ognisk, by dać znać o całej sprawie vaqueros.
Sternau jednak znowu skręcił znowu i dostał się do koni. Cztery pasły się osobno, były to
rumaki oficerskie, najlepsze ze wszystkich. Pogalopował na jednym z nich, a\ się zakurzyło.
Dopiero po jego odjezdzie dowiedzieli siÄ™ vaqueros o wszystkim.
Dragoni zaś poznali dzisiaj wieczorem Księcia skał.
Pojechał prosto w stronę piramidy. Wiedział, \e czekają na niego, przybył cokolwiek
spózniony. Skoro Indianie usłyszeli tętent konia, obskoczyli Sternaua. Gdyby to nie był
Sternau, a ktoś inny, musiałby zginąć nie przemówiwszy ani słówka.
 Gdzie wodzowie?  zapytał.
Zaprowadzono go do nich. Opowiedział co widział i słyszał. Było pewne, \e noc będzie
spokojna, ale równie\ pewne było, \e rankiem napadną na Apaczów wojska rządowe. Chodziło
o to, \eby przyjąć odpowiednią strategię.
Cofnąć nikt się nie chciał. Jednym chodziło o ocalenie drugich, drugim zaś na odwrót nie
pozwalało poczucie godności, która u Apaczów była wysoce rozwinięta.
Dragonów nie potrzebowano, czy te\ nie chciano się obawiać. Mo\e Apacze myśleli by
inaczej, gdyby przy nich nie było Księcia Skał i Piorunowego Grota. A Komanczom, którzy
mieli nadciągnąć miało się tak\e coś dostać od Apaczów wysłanych przez Rączego Konia.
 Zostaniemy tutaj  rozstrzygnął Sternau.  Nie mo\emy się oddalić, nie wiedząc, czy
mo\na uratować naszych czy nie. Ta stara świątynia dostarcza nam znakomitą pozycję;
wygodnÄ…, silnÄ… i pewnÄ…. Mamy wody dla siebie i dla koni, krzaki dajÄ… nam okrycie, brakuje
tylko \ywności. A to łatwo dostać, potrzebujemy tylko spędzić du\o bydła. Począwszy od
północy nie ma na pastwisku vaqueros, nie będą nam przeszkadzać.
Tak uczyniono. W krótkim czasie miano dostateczną ilość bydła, zaopatrzono się w mięso
na dwa tygodnie, a miejsce dokoła świątyni było obszerne i wystarczało zupełnie na paszę dla
bydła i koni.
A teraz ka\dy, który nie miał mieć stra\y owinął się w swoją derkę, by usnąć i nabrać sił na
dzień następny. Piorunowy Grot, Niedzwiedzie Serce i Bawole Czoło nie spali. Myśleli o
jeńcach, którzy musieli przebywać w piramidzie.
Ju\ o świcie obudzili Sternaua, bez którego nie mogli nic począć. Wszyscy czterej stanęli w
punkcie, który wczoraj pokazał był Meksykanin, a kiedy zbadali ziemię, znalezli ślady,
wiodące dokładnie w południowo wschodni kąt piramidy. Poszli za tymi śladami i natrafili na
murawę, gdzie ślady zniknęły zupełnie. Minęło ju\ sporo czasu, więc trawa zdą\yła się
podnieść.
Było zle. Czterej mę\owie o bystrym wzroku stali nieporadnie. Trzeba było u\yć wszystkich
Apaczów. Wszystkie krzewy oglądnięto, piramidę obeszli dokoła, sprawdzono je cztery boki i
zwietrzały wierzchołek, wszystko daremnie.
Owładnęło nimi uczucie rozpaczy, ale na nowo rozpoczęto przeszukiwania. Wzięto się
znowu do \mudnej roboty, kiedy nagle z wierzchołka piramidy dał się słyszeć głośny krzyk.
Niedzwiedziobójca stał na górze, kiwał aby się schowali i sam z ogromną szybkością zbiegł z
góry.
 Co takiego?  zapytał Sternau.
 Jezdzcy!
 Gdzie?
 Od strony hacjendy. Jest ich du\o, jadą galopem. Przybywali dragoni. Komancz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl