[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wszystko miało swój początek w Saragossie, krótko po tym, kiedy piękna Cyganeczka
Zarba poró\niła się z Gasparino Kortejo, a pewien domowy nauczyciel, Sternau uwolnił pannę
Walser z rąk księcia Olsunny. W tym właśnie czasie wystąpiły w Sragossie dwie osobistości, a
ka\da z nich odznaczała się w swym kręgu niebywale.
Jedną z nich był hrabia Manfredo de Rodriganda, ojciec młodych jeszcze wówczas braci,
Emanuela i Ferdynanda.
Przez długi okres sprawował funkcję wicekróla w hiszpańskich posiadłościach, w Indiach
wschodnich i jak mawiano, miał przywiezć ze sobą do Hiszpanii ogromne skarby. Powrócił do
Madrytu, by czuwać nad wykształceniem swoich synów. Posiadając zaś w pobli\u Saragossy
rozległy majątek, przebywał od czas do czasu w tym mieście.
Jednym z najlepszych administratorów tego majątku, był Henryk Kortejo, ojciec Gasparina i
Pabla. Od niepamiętnych czasów rodzina Kortejów pracowała u Rodrigandów i mówiono te\,
i\ Henryk był ulubieńcem hrabiego Manfreda.
Manfredo Rodriganda był wysokim, imponującym mę\czyzną. Wprawdzie jego wąs i brodę
przyprószyła ju\ siwizna, jednak wcią\ wyglądał czerstwo, silnie i uwodzicielsko.
Jednak, jak wszyscy mówili, bardziej interesującym mę\czyzną był jego administrator. W
sile wieku miał u dam sławę lwa salonowego, choć towarzyszyło mu ju\ dwóch dorosłych
synów.
Drugą osobą, która wywołała zainteresowanie, była primabalerina miejskiego teatru.
Jak kometa, jak świetlany meteor, zjawiła się nagle na firmamencie Saragossy i równie
szybko podbiła cały tamtejszy światek, który legł u jej stóp.
Nazywała się Hanetta Valdez i pochodziła, jak mówiono, z biednej rodziny. Powodzenie
zawdzięczała jedynie swojej urodzie i sprytowi. Do wielbicieli nale\ał te\ ksią\ę Olsunna,
jednak mniemano, i\ nie udało mu się pozyskać jej przychylności.
Niewątpliwym jej ulubieńcem był Enrico Korteja, ojciec dwóch synów; nie było dnia, w
którym nie odwiedziłby jej buduaru.
Hrabia Manfred był zanadto zajęty swoimi sprawami, by myśleć o rozrywkach i zabawach.
Skoro jednak uporządkował najwa\niejsze sprawy, musiał uwzględnić swoje wysokie
stanowisko i liczyć się z wymogami, jakie ono przed nim stawiało.
Składał wizyty i sam przyjmował licznych goj ci, uczęszczał do teatru, ale nie wykazywał
zbytniej ochoty na oglądanie baletu. Jednak cała towarzyska śmietanka bez przerwy
rozprawiaÅ‚a o Å›licznej primabalerinie i kiedy pewnego razu w oknie vy»stawy sklepowej
zobaczył jej fotografię, kupił tę podobiznę, nie wiadomo dlaczego.
W domu siedząc samotnie, przyglądał się wspaniałej postaci, uroczym rysom twarzy, a
cudowne jej oczy po prostu go oczarowały.
Nieco pózniej jego kamerdyner, mały, chudy Juan Alimpo sprzątał w pokoju hrabiego. Gdy
spostrzegł portret stanął zdziwiony i powa\nie zapytał:
 Na Boga, ekscelencjo, kto to?
 Panna Valdez,  odpowiedział hrabia uprzejmie.  Primabalerina tutejszego teatru. Co
sÄ…dzisz o niej?
 Hm! Szkoda \e taka piękność jest tancerką.
 Tancerka musi być przecie\ piękną!
 Hm! Czy będę mógł zobaczyć ją kiedyś na scenie?  spytał patrząc badawczo na
hrabiego.
 Trzeba poczekać a\ będą wystawiali jakiś ładny kawałek, na przykład  Królową Słońca .
Kiedy pewnego dnia Alimpo usłyszał, \e wieczorem pójdą do opery, oczy zaświeciły się z
radości.
Obraz tancerki uczynił na hrabim niebywałe wra\enie, a kiedy ją ujrzał!&
Muzycy skończyli właśnie szumną uwerturę, kurtyna się podniosła i na scenie pojawiła się
balerina, błyszcząca jak słońce! Wspaniałe jej kształty lśniły przez przezroczystą jak pajęczyna
osłonę. Jej piękna, rozkoszna postać, przepyszna głowa, delikatne zaokrąglenie profilu i
podbijający zmysł ogień jej zrenic robiły wra\enie niezwykłe.
Hrabia Manfred patrzał tylko na nią. Nie wiedział jak tańczyła. Nie patrzał na nikogo
innego, widział tylko te fascynujące oczy, te kształty osłonięte atłasową gazą. Zasłona zapadła,
a on ciągle jeszcze stał, niby zaczarowany.
Alimpo przyniósł kapelusz i tym sposobem przypomniał, \e trzeba wychodzić.
 Wyślij powóz do domu!
 Nie jedziemy ekscelencjo?  zapytał sługa ze zdziwieniem.
 Nie, jeśli sklepy otwarte, wstąpimy do jubilera.
Alimpo nie umiał sobie tego wytłumaczyć. U jubilera kupił hrabia drogie brylanty i oddał je
w ręce sługi.
 Pójdziesz do niej. Rozumiesz? I to zaraz! Sam oddasz jej te klejnoty i powiesz jej \e
posyła je wielbiciel Królowej Słońca, chocia\ sam jest zbyt ubogi przy takiej władczyni. Je\eli
ciÄ™ nie wpuszczÄ…, to przyniesiesz je z powrotem. Na odpowiedz nie czekaj. Skoro oddasz
podarek, zaraz wróć i powiedziawszy to udał się do domu.
Sługa dowiedział się o adres tancerki.
Wszedł do wysokiego budynku i stanął przed drzwiami, gdzie widniała kartka z napisem
Hanetta Valdez. Zadzwonił, otworzyła mu młoda słu\ąca.
 Czy seniora Valdez w domu?
 Tak pózno? Mo\e ja to mogę załatwić?
 Mam jej coś oddać.
 Od kogo?
 Tajemnica. Czy mogę wejść panienko?
 Właściwie nie, ale je\eli pan poczeka spokojnie, to proszę. Wpuściła go do przedpokoju i
przyglądała mu się.
Poczciwy Alimpo miał pod wpływem tych pięknych ocząt takie samo wra\enie, jak jego
pan, gdy patrzył na piękne oczy tancerki. Czuł, \e mu serce bije, ale nie z trwogi, tylko z jakiejś
niewyjaśnionej rozkoszy.
 Je\eli się nie mylę to nazywasz się pan Juan Alimpo?  zapytała.
 Tak.
 To pan jesteś tym małym Alimpo z Rodrigandy? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl