[ Pobierz całość w formacie PDF ]

temu, kto ją zaślubił wedle prawa Rzymu.
- Nie jest już jego; wydał ją trędowatym; na trędowatych ją zdobyłem. Odtąd jest moja; nie mogę się z
nią rozłączyć ani ona ze mną.
Ogryn usiadł; u jego stóp płakała Izolda z głową na kolanach człowieka, który cierpi dla Boga. Pustelnik
powtarzał jej święte słowa Pisma, ale ona, zapłakana, wstrząsała głową i nie chciała uwierzyć.
- Niestety - rzekł Ogryn - jakiejż pociechy można użyczyć zmarłym? Kajaj się, Tristanie, ten bowiem,
który żyje w grzechu bez skruchy, jest umarły.
- Nie, żyję i nie kajam się. Wrócimy do lasu, który nam daje opiekę i schronienie. Chodz, Izold,
przyjaciółko moja!
Izold podniosła się, wzięli się za ręce. Weszli w wysokie zielska i wrzosy; drzewa zamknęły za nimi
gałęzie; znikli w gąszczu.
Słuchajcie, panowie mili, pięknego zdarzenia. Tristan wychował był psa, ogara, pięknego, żywego,
lekkiego w biegu; ani hrabia, ani król żaden nie ma lepszego do polowania z łukiem. Wołano go Aapaj.
Trzeba go było zamknąć w ogrodzeniu, spętanego za pomocą kłody uwieszonej u szyi; od dnia bowiem,
w którym stracił z oczu pana, odmawiał wszelkiej strawy, drapał łapami ziemię, płakał, wył. Wielu
litowało się nad nim.
- Aapaj - mówili - żadne zwierzę nie umie tak kochać jak ty; tak, Salomon mądrze to powiedział:
"Prawdziwy przyjaciel to mój chart."
I król Marek wspominając minione dni myślał w sercu: "Ten pies okazuje wiele rozumu, iż płacze za
swoim panem: jestże bowiem ktoś w całej Kornwalii, który by wart był Tristana?"
Trzej baronowie przyszli do króla:
- Panie, każ odwiązać Aapaja, dowiemy się snadnie, żali czyni taki lament z przyczyny swego pana;
inaczej ujrzysz, jak, ledwie odwiązany, z ziejącą paszczęką, z wywieszonym językiem, zacznie ścigać
ludzi i zwierzęta, aby je kąsać.
Rozwiązują go. Skacze przez wrota i pędzi do izby, gdzie niegdyś bywał Tristan. Warczy, skuczy, biega,
szuka, odnajduje wreszcie ślad pana. Przebiega krok za krokiem drogę, którą Tristan szedł w stronę
stosu. Wszyscy idą za nim. Szczeka donośnie i drapie się na skałę. Oto już jest w kaplicy, skacze na
ołtarz; nagle rzuca się przez okno, pada u stóp skały, odnajduje ślad na wybrzeżu, zatrzymuje się
chwilę w kwitnącym krzu, w którym Tristan był się zaczaił, wreszcie pomyka w stronę lasu. Nie było
człowieka, iżby nie litował się patrząc.
- Miły królu - rzekli wówczas rycerze - przestańmy iść za nim; mógłby nas zawieść w takie miejsce, z
którego niełacno byłoby wrócić.
Zostawili go i nawrócili. Znalazłszy się w gąszczu, pies zaszczekał donośnie, tak iż cały las odebrzmiał.
Z daleka Tristan, królowa i Gorwenal usłyszeli go:
- To Aapaj!
Przelękli się; ani chybi, to król ich ściga; ha, każe ich tropić, niby dzikie bestie, przez ogary!...
Zanurzają się w gąszcz. Na skraju Tristan przyklęka z napiętym łukiem. Ale skoro Aapaj ujrzał i poznał
pana, skacze ku niemu, kręci głową i ogonem; gnie krzyże, zwija się w kłębek. Kto widział kiedy
podobną radość? Następnie pobiegł ku Izoldzie Jasnowłosej, ku Gorwenalowi, koniowi nawet się
ucieszył. Tristan uczuł wielką żałość.
- Ha, przez jakieś nieszczęście odnalazł nas tutaj! Co może człowiek tropiony począć z tym psem, który
nie umie zachować się cicho? Po równinach i lasach, po całej swej ziemi król szuka nas. Aapaj zdradzi
nas szczekaniem. Ach, przez miłość to i przez szlachetność natury przyszedł szukać śmierci. Trzeba
nam się chronić wszelako. Co czynić? Radzcie!
Izold popieściła Aapaja dłonią i rzekła:
- Panie, oszczędz go! Słyszałam o leśniczym walijskim, który nauczył psa, aby bez szczekania tropił
ślady zranionych jeleni... Miły Tristanie, cóż za radość, gdyby się udało nie szczędząc mozołu przyuczyć
tak Aapaja! Zadumał się chwilę, gdy pies lizał ręce Izoldy. Tristan uczuł litość i rzekł:
- Spróbuję; zbyt ciężko mi go zabijać.
Niebawem Tristan wybrał się na łowy, poszczuł daniela, sięgnął go strzałą. Pies chce pomykać śladami
daniela i szczeka tak głośno, że cały las rozbrzmiewa. Tristan uderzeniami zmusza go do milczenia.
Aapaj podnosi głowę ku panu; dziwi się, nie śmie już szczekać, opuszcza ślad. Tristan bierze go do
nogi, następnie uderza się po cholewie gałązką kasztana, jak czynią myśliwcy, aby pobudzić psy. Na
ten znak Aapaj chce znowu szczekać i Tristan znów karci. Ucząc w ten sposób, nim jeszcze upłynął
miesiąc, ułożył go, aby polował niemo. Kiedy strzała zraniła daniela lub sarnę, Aapaj nigdy nie wydając
głosu tropił ślad po śniegu, po lodzie lub trawie; jeśli dopadł bydlęcia wśród drzew, umiał zaznaczyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl