[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odpoczywała po południu, między drugą a czwartą. Zamykała się
w swoim pokoju lub w pomieszczeniu przylegajÄ…cym do gabinetu
ojca i prowadziła rachunki. Nikt nie śmiał jej przeszkadzać w tych
godzinach. Nawet ojciec musiał pytać, czy może wejść. Mennulara
nie zawsze się zgadzała.
Lilla nie miaÅ‚a innych miÅ‚ych wspomnieÅ„. ByÅ‚a boleÅ›nie Å›wia­
doma pozamałżeńskich przygód ojca, które matce wydawały się
zupeÅ‚nie nie przeszkadzać. %7Å‚ycie w Roccacolombie staÅ‚o siÄ™ przy­
tłaczające; wiele porządnych rodzin sprzedało tu domy i przeniosło
się do dużych miast. Lilla zakochała się szczęśliwie w chirurgu
z Lombardii i bardzo mÅ‚odo wyszÅ‚a za mąż, zachwycona, że opusz­
cza bezduszny dom i zacofane miasteczko. Mennu zaakceptowała
ten wybór, pod warunkiem, że Lilla będzie kontynuować studia
uniwersyteckie, i przekonaÅ‚a rodziców, by z okazji tego małżeÅ„­
stwa wydać ogromne przyjęcie.
Gdy wieczorem Lilla w końcu dotarła do domu, opowiedziała
mężowi o niezwykÅ‚ych wydarzeniach tego tygodnia. Historia z wa­
zami byÅ‚a bardzo ważna: pokazywaÅ‚a bowiem, że istnieje zÅ‚ożo­
ny system mający na celu kontrolę Alfallipów, opracowany przez
Mennu przy pomocy nieznajomych osób, a następnie wprawiony
w ruch dziÄ™ki licznym pomocnikom. Nekrolog w gazecie byÅ‚ praw­
dopodobnie zakodowanym sygnałem. Motywy i cel powstania
tego skomplikowanego mechanizmu nie byÅ‚y jasne. A zatem na­
leżało dowiedzieć się czegoś więcej na temat Mennulary. I tak
podjęto decyzję o skontaktowaniu się z jej siostrzeńcem.
Niedziela, 29 września 1963
36
Lilla Alfallipe i jej mąż spotykają się
z Gerlandem Mancuso, siostrzeńcem Mennulary
- Wygląda jak jeden z nas - szepnęła Lilla do męża.
Właśnie zmierzali w kierunku foteli w holu hotelowym, gdzie
czekaÅ‚ na nich inżynier Mancuso. Ciemny, Å›redniego wzrostu, dob­
rze ubrany: weÅ‚niana marynarka w kratÄ™, eleganckie buty spor­
towe, gustowny zegarek na ręku. Siedział w fotelu, czytając gazetę.
Po pierwszych powitaniach Lilla złożyła mu zaległe kondolencje
i poczuła się wolna; sama nie miała już siły ich przyjmować.
- Ależ droga pani, to ja powinienem zÅ‚ożyć kondolencje. Uwa­
żamy, że ciocia Rosalia kochała was jak własne dzieci, a nas tylko
jak siostrzeÅ„ców, i z pewnoÅ›ciÄ… nie byÅ‚a to miÅ‚ość nieodwzajem­
niona. W sumie zawsze mieszkała z wami, a z nami spędzała
jedynie dwutygodniowe wakacje - odrzekł.
Lilla nie spodziewała się takiego wystąpienia i gdy Mancuso
to zauważyÅ‚, zaczerwieniÅ‚ siÄ™, myÅ›lÄ…c, że powiedziaÅ‚ coÅ› niesto­
sownego.
- Dziękuję. Teraz chciałabym jednak, żeby opowiedział mi pan
o ciotce... Była osobą niezwykłą i powściągliwą, szczególnie jeśli
chodzi o jej życie prywatne... Pragnęłabym ją lepiej zrozumieć.
- Lilla nie zdołała wykrztusić nic więcej.
159
- Ma pani rację, nie jest łatwo o niej mówić. Bez wątpienia
była bardzo inteligentna i miała pewną wiedzę, ale sprawiała też
wrażenie skomplikowanej osoby. W domu śmialiśmy się z jej
tajemniczości. Mój ojciec, karabinier, twierdził, że gdyby była
mężczyzną, zostałaby jednym z szefów mafii, i nazywał ją  cha-
rakternÄ… kobitÄ…".
Gerlando Mancuso mówił po włosku dosyć miękko, jak zwykło
się mówić na półwyspie, cokolwiek grasejując, ale ostatnie słowa
wypowiedziaÅ‚ w czystym dialekcie sycylijskim. Gian Maria tak­
townie zwrócił mu na to uwagę.
- Niestety, urodziliśmy się i wychowaliśmy na północy, więc
nie znam Sycylii, lecz nadal posługiwaliśmy się dialektem, żeby
dogadać siÄ™ z ciociÄ… RosaliÄ…, która uparcie odmawiaÅ‚a rozmawia­
nia po wÅ‚osku. Wydaje mi siÄ™, że wstydziÅ‚a siÄ™ braku wyksztaÅ‚­
cenia oraz ograniczonej znajomości dobrych manier.
Po raz kolejny Mancuso był przekonany, że powiedział coś
niestosownego, sugerując, że sycylijski akcent jest rzeczą nie do
przyjęcia. Natychmiast więc dodał:
- Pozwoli pani, że zauważę, iż pani sycylijski akcent uroczo
przebija się w doskonałej włoskiej wymowie.
Lilla nie lubiła, gdy ktoś dostrzegał jej południowe pochodzenie,
dlatego uśmiechnęła się i powróciła do tematu, który najbardziej
ją interesował:
- Z pewnością wie pan, że pana ciotka aż do śmierci naszego
ojca zarządzała rodzinnym majątkiem, a pózniej także majątkiem
naszej matki. Jej nagłe odejście sprawiło, że pogubiliśmy się trochę
w sprawach związanych z zarządzaniem. Zmarła przedwcześnie
i nie zdążyÅ‚a uporzÄ…dkować ani swoich interesów, ani też na­
szych... Może otrzymał pan jakieś dyspozycje, jakieś notatki, może
testament?
- Jako najstarszy siostrzeniec, często rozmawiałem z ciotką
o interesach, ale niczego mi dla was nie przekazała. Z tego,
co wiem, nie zamierzała również sporządzać testamentu. Nawet
160
na to nie liczyłem, bo w przeszłości otrzymaliśmy od niej wiele
rzeczy; byÅ‚a naprawdÄ™ hojna. Nie spodziewamy siÄ™ żadnego spad­
ku. Jestem pewien, że wszystko, co posiadała, zostanie przekazane
rodzinie Alfallipe. Rozmawialiśmy o tym w sierpniu, podczas jej
ostatniej wizyty. Była zadowolona, że uregulowała swoje sprawy
z bankiem.  UmrÄ™ w spokoju, bo okazaÅ‚am szacunek żywym i mart­
wym", dokładnie tak brzmiały jej słowa. Była przewidująca i tak
wszystko zorganizowała, żeby nie płacić podatku spadkowego. Tak
więc, proszę pani, z tego, co mi wiadomo, cały jej majątek zostanie
przekazany wam, Alfallipom.
Lilla zaniemówiła. Do rozmowy włączył się więc jej mąż:
- Spadkobiercy z rodziny Alfallipe nic o tym nie wiedzÄ…. Co
miesiąc otrzymywali od pańskiej ciotki pewne sumy pieniędzy,
które przychodziły do niej pocztą i mogły być w każdej chwili
skradzione lub też mogły się zgubić. Czy to nie wydaje się panu
dziwne?
- Owszem, ale też i bardzo podobne do ciotki. Z nami również
tak postępowała, dopóki nie zaczęliśmy pracować i przestaliśmy
potrzebować jej pomocy. Jej największym problemem było to, że
wszystko chciała robić sama i że uparcie otaczała tajemnicą własne
życie i oszczędności. My nigdy nie mogliśmy pojąć, w jaki sposób
udało jej się utrzymać babcię i moją matkę, i to już wtedy, gdy
pracowaÅ‚a jako zwykÅ‚a zbieraczka migdałów. Wiem, że kiedy doros­
ła, nauczyła się też dobrze zarządzać majątkiem; była oszczędna
i miała ogromne szczęście w inwestowaniu. Mama opowiadała, że
już jako dziecko ciotka rozmnażała pieniądze jak ryby w Ewangelii.
Zaraz po wojnie podarowała nam pokazną sumę, dzięki której
kupiliśmy nasz pierwszy dom.
- Skąd pochodziły te pieniądze? Nigdy się nie zastanawialiście,
skąd one się biorą? - zapytała znienacka Lilla. W myśli dokonała
paru obliczeń: w tamtych czasach Mennu była tylko zwykłą, zle
opłacaną służącą, a babcia jeszcze żyła i osobiście zajmowała się
ich majątkiem. Czyżby Mennu oszukiwała i okradała rodzinę?
161
- Jakżeby nie! Mój ojciec był karabinierem i bardzo uczciwym
człowiekiem. Niechętnie przyjął ten prezent i wydawał się szczerze
zaniepokojony; u nas w domu dÅ‚ugo siÄ™ o tym rozmawiaÅ‚o. Do­
szedł również do wniosku, że są to pieniądze skradzione waszej
rodzinie. Pamiętam, że postanowił napisać, aby zapytać o ich
pochodzenie. Korespondencja pomiędzy nami a ciotką była bardzo
ożywiona, mimo że ona potrzebowaÅ‚a w tym pomocy. Pani z pew­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl