[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyjechałeś. Nie było cię przy mnie, gdy najbardziej cię potrzebowałam.
 Nie dostałem twoich listów, Saro  zapewnił z chmurną miną.  Ani
jednego słowa, odkąd umarł twój ojciec.
 Napisałam ich dziesiątki!  odparła przerażona. Serce jej kołatało. 
Tamci próbowali oszczędzić mi upokarzających plotek, ale i tak słyszałam,
że jestem biedna, więc przestało ci na mnie zależeć.
 Wróciłem do Kalkuty po twoim wyjezdzie. Od żony gubernatora
dowiedziałem się, że uciekłaś do Anglii z innym mężczyzną.
Sara również poznała tę damę, która nie szczędziła jej napomnień,
słów pociechy i współczucia. Z pozoru uosobienie łagodności, słodka
91
RS
niczym miód... Dopiero teraz wyszło na jaw, że kłamała jak z nut.
Wystarczyło spojrzeć na twarz wściekłego i rozżalonego Revella, aby
domyślić się, że doszedł do tych samych wniosków.
 Och, Revell, czy sądzisz, że mogłabym pokochać kogoś innego?
Kiedy płynęłam de Anglii, za towarzystwo miałam jedynie stary kufer z
osobistymi drobiazgami oraz listy polecajÄ…ce.
 Daremnie próbowałem o tobie zapomnieć  wyznał głosem
zduszonym z przejęcia.
Sara tak mocno ściskała w palcach zieloną gałązkę, że ostre
zakończenia liści kłuły ją w palce.
 Nie masz. pojęcia, ile razy podczas długiego rejsu patrzyłam na fale i
myślałam, że chyba rzucę się w nie i skończę beznadziejnie smutne życie 
powiedziała, spoglądając na gałązkę ostrokrzewu, jakby ujrzała ją po raz
pierwszy.
 Ale tego nie zrobiłaś  odparł, dotykając zielonego listka na jej dłoni.
 A teraz odnalazłem cię nareszcie tuż przed Bożym Narodzeniem.
 Ukradli nam sześć lat, sześć długich lat.  Ujęła dłoń Revella i
popatrzyła na niego przez łzy.
 Lecz ani dnia więcej, najdroższa  obiecał, wsuwając gałązkę w jej
włosy.  Podczas dzisiejszej maskarady odszukam cię, jak chce Clarissa, i
nigdy nie pozwolę ci odejść.
 Panno Blake!  Clarissa westchnęła radośnie.  Naprawdę wygląda
pani jak królewna z bajki.
 Zwięta prawda!  przytaknęła pokojówka Annie, krążąc wokół Sary
przeglądającej się w lustrze zawieszonym na ścianie dziecinnego pokoju. 
Jak mi Bóg miły, nie będzie na balu piękniejszej damy.
92
RS
Sara z niedowierzaniem wpatrywała się w swoje odbicie. Dzisiejszą
przemianę zawdzięczała nie tylko sukni z niebieskiego aksamitu, lśniącej od
kryształowych paciorków i cudownie podkreślającej figurę, dotąd skrzętnie
skrywaną. Nie tylko modna fryzura, wykonana rękami osobistej pokojówki
lady Fordyce, przesadziła o końcowym efekcie, choć modne loki
podkreślały owal twarzy i optycznie wydłużały szyję. Gałązka ostrokrzewu
przypięta została nad uchem.
Najważniejsza zmiana nastąpiła w duszy i sercu Sary. Ubyło jej lat,
gdy zniknął właściwy guwernantkom surowy wyraz twarzy. Oczy
błyszczały jak kryształowe paciorki zdobiące suknię, policzki zabarwił
rumieniec szczęścia. Zniknęła wymuszona i nienaturalna sztywność ruchów,
a ujawniła się lekkość i wrodzona gracja.
Sara uśmiechnęła się do swego odbicia. Prawda przyniosła
wyzwolenie i dokonała czarodziejskiej przemiany. Prawda i miłość Revella,
pomyślała Sara, patrząc na siebie z jawnym zdumieniem.
 Panno Blake, lokaj przyniósł to dla pani!  zawołała Clarissa,
biegnąc od drzwi tak szybko, że trzęsły się wszystkie dzwonki i kokardy na
jej kostiumie.  Proszę natychmiast otworzyć. Chcę zobaczyć, co lord
Revell dał pani na Gwiazdkę.
Sara bez pośpiechu uchyliła wieko płaskiej, kwadratowej szkatułki
obciągniętej skórą i na moment wstrzymała oddech, nim zajrzała do środka.
Z zachwytem wpatrywała się w klejnoty ozdobione najczystszymi szafirami.
Kamienie naszyjnika i długich kolczyków były tak cudownie dobrane, że
wzbudziłyby zazdrość samej królowej. W świetle świec płonęły niebieskim
ogniem. W pudełku była karta wizytowa z herbem Claremontów i kilkoma
słowami od Revella: "Na dobry początek, ukochana".
93
RS
 A więc to prawda, co gadają w kuchni, panno Blake  zauważyła
służąca i pomogła Sarze zapiąć naszyjnik.  O pani i o nim, że ma kopalnie
szafirów i w ogóle.
 Moje prawdziwe nazwisko brzmi Carstairs  powiedziała cicho Sara,
dotykając szafirów zdobiących jej szyję.
 Dla nas jest pani nadal panną Blake  zawołała Clarissa, podskakując
z uciechy.  I byłoby tak, gdyby lord Revell się z panią nie ożenił. Ale
niedługo będzie ślub. Czy możemy teraz zejść na dół? Proszę, proszę,
proszÄ™!
 Ależ proszę bardzo!  odparta Sara, pochylając się, aby poprawić jej
maskę. Potem założyła swoją i zawiązała z tyłu na kokardę. Zakryta twarz to
swoisty bilet wstępu na maskaradę. Sara była zadowolona z tego obyczaju,
bo pozwalał skryć uczucia i zataić tożsamość. Niezwykła suknia zapewne
przyciągnie spojrzenia niektórych gości, lecz niewątpliwie wszyscy zauważą
królewskie szafiry na jej szyi. Kiedy rozejdzie się płotka, że to prezent od
Revella, skromna guwernantka, dotychczas ignorowana, znajdzie siÄ™ w
centrum uwagi. Maseczka będzie wtedy jedyną osłoną.
Gdy weszła z Clarissą do sali balowej, plecy miała proste I głowę
trzymała wysoko, ale serce jej kołatało, a w ustach miała tak sucho, że
obawiała się, czy zdoła wykrztusić słowo. Zniknięcie Clarissy sprawiło, iż
były spóznione, a pod ich nieobecność goście bawili się w najlepsze. Jedni
tańczyli w rytm skocznej muzyki na zatłoczonym parkiecie, inni przyglądali
się, plotkowali, sączyli napoje i wybuchali śmiechem, wędrując po sali.
Wśród nich był Revell...
 Panno Blake, jest cudownie, prawda?!  zawołała uradowana
Clarissa i zdjęła maskę, żeby móc wygodniej podziwiać zrobioną przez nie
dekorację, przede wszystkim słonie i tygrysy, które wyglądały zza gałązek
94
RS
ostrokrzewu i zdawały się ożywać w migotliwym świetle świec.  O, tam
jest mama! Widzę pawie pióra! Wpięta je we włosy.
Nim Sara pojęła, co się dzieje, Clarissa rzuciła się między gości,
którzy właśnie skończyli taniec. Panowie kłaniali się, panie wdzięcznie
dygały. Ani śladu Revella.
 Dobry wieczór, panno Carstairs  powiedział mężczyzna w
czerwieni i ujął jej dłoń, nie pytając o pozwolenie. Jego wysokość książę nie
miał zwyczaju czekać.  Chciałbym pierwszy wspomnieć o pani cudownej
metamorfozie. Mój brat zawsze potrafi dostrzec piękno ukryte w
nieoszlifowanym kamieniu, a pani, moja droga, promienieje teraz jak
prawdziwy brylant.
 Proszę wybaczyć, wasza wysokość, ale w tym rozumowaniu tkwi
błąd. Pański brat kochał mnie taką, jaka byłam, a jego afekt nie zależy od
mego wyglądu. To najrzadszy dar. Ja również od lat niezmiennie darzę go
uczuciem, a metamorfoza, którą pan zauważył, nastąpiła dzięki magicznej
sile miłości.
 Magia miłości.  Brant uśmiechnął się pobłażliwie.  Kto wie, panno
Carstairs, może jednak uszczęśliwi pani Revella i da mu powód do dumy.
 Cała rodzina będzie z niej dumna  powiedział Revell, stając nagle
obok nich. Wziął Sarę za rękę i szybko odciągnął od brata, lecz zamiast
ustawić się wśród tancerzy czekających na pierwsze dzwięki melodii,
wyszedł na środek sali. Wszyscy zamilkli, zwracając głowy w ich stronę.
Sara roześmiała się nerwowo.
 Revell, co ty wyprawiasz? GapiÄ… siÄ™ na nas.
 Niech patrzą  odparł beztrosko.  Znalazłem cię, jak zapowiedziała
Clarissa.
95
RS
Zdjął maskę i wsunął ją do kieszeni. Sara także zsunęła z twarzy
maseczkę. Revell wyjął okrągłe pudełeczko obciągnięte wytartą cielęcą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • qus.htw.pl